"Ścigali go i przycisnęli samochodem do drzewa". Brutalne zabójstwo w Łodzi

43-latek zginął na miejscu
43-latek zginął na miejscu
Źródło: TVN24 Łódź
- Usłyszałem krzyki. On leżał na ulicy. Nie zapomnę tego widoku - mówi świadek zabójstwa, do którego doszło w Łodzi. Ofiarą był 43-letni mężczyzna. - Był ścigany przez swoich oprawców. Ci przycisnęli go do drzewa samochodem - informują prokuratorzy. Sprawcy wciąż są poszukiwani.

Przy drzewie na ul. Przestrzennej w Łodzi leżą kwiaty i znicze. Obok stoi zdjęcie 43-latka, który zginął w tym miejscu. Pod fotografią ktoś napisał "kochany, na zawsze będziesz żyć w naszych sercach".

O tym, co się tutaj wydarzyło w sobotnie popołudnie, z pewnością nie zapomni mieszkający w pobliżu Marian Czaplik.

- Słyszałem, że ktoś krzyczy. Potem zobaczyłem tył odjeżdżającego samochodu. Na początku zdenerwowałem się, że ktoś tak bezmyślnie gna po osiedlowej uliczce - tłumaczy.

Potem jednak usłyszał kolejne krzyki. Wiedział już, że stało się coś złego.

- Wybiegłem na zewnątrz. Wtedy go zobaczyłem. Jego noga wisiała tylko na skórze. Wstrząsający widok - opowiada.

Mężczyzna był reanimowany - najpierw przez członków rodziny, a potem przez ratowników medycznych. Bezskutecznie.

Porachunki?

Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury opowiada, że zabity 43-latek tuż przed śmiercią odwiedził razem z partnerką swojego ojca.

- Mężczyźni prowadzili razem działalność gospodarczą. Już po wizycie do jego samochodu podjechali sprawcy i zablokowali drzwi pasażerce. Ta uciekła przez drzwi kierowcy do budynku, z którego wyszedł jej partner - mówi prokurator.

43-latek też uciekał. Sprawcy dogonili go kilkadziesiąt metrów dalej.

- Przycisnęli go do drzewa przodem samochodu. Po chwili odjechali - informuje Kopania. Policja stara się ustalić, kim są sprawcy. Informują, że zmarły 43-latek był dobrze znany organom ścigania.

Nie wykluczają, że motywem zbrodni były porachunki.

Autor: bż//ec/jb / Źródło: TVn24 Łóź

Czytaj także: