Na co dzień łapał przestępców - pod koniec maja sam stał się jednym z nich. Portal tvn24.pl ustalił, że 27-letni policjant z łódzkiej komendy razem z kolegami miał zaatakować 51-letnią kobietę w jej domu, pobić ją, a potem bezskutecznie szukać cennych łupów. Do mieszkania ofiary wszedł mówiąc wprost, że jest policjantem i wyjaśnia sprawę pożaru na pobliskiej stacji benzynowej. - Zachowałem się lekkomyślnie - powiedział potem śledczym.
Noc z 28 na 29 maja była jedną z najgorszych w życiu dla małżeństwa spod Parzęczewa (woj. łódzkie). W środku nocy obudził ich telefon, że prowadzona przez nich stacja benzynowa stanęła w płomieniach. Na miejsce szybko pojechał właściciel stacji, jego 51-letnia żona została w domu. Do jej drzwi niedługo potem zapukało trzech mężczyzn. Mieli uniformy policyjne, mówili, że wyjaśniają okoliczności pożaru.
- Kobieta początkowo nie chciała ich wpuścić do środka, ale ostatecznie dała się przekonać, że faktycznie ma do czynienia z prawdziwymi policjantami - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Dziś już wiemy, że jeden z trzech nieznajomych mężczyzn faktycznie był czynnym policjantem. Tyle, że tego wieczoru chciał okraść 51-latkę.
Bili, straszyli bronią
Kiedy "przebierańcy" wpuszczeni zostali do środka, zaatakowali bezbronną kobietę.
- Sprawcy porazili kobietę paralizatorem, bili pięściami i przedmiotem przypominającym broń. Potem oślepili gazem. Następnie skrępowali 51-latkę, potem zaczęli szukać pieniędzy w całym domu. Ostatecznie nie znaleźli cenniejszych łupów i uciekli - relacjonuje Kopania.
Na szczęście pobita 51-latka nie miała żadnych poważniejszych obrażeń.
Cztery dni po napadzie, w rękach policji był 28-latek, który usłyszał zarzut rozboju. Po kilku dniach wpadł też 35-latek, który miał pomagać w przygotowywaniu napadu. Im więcej o sprawie wiedzieli śledczy, tym więcej wskazywało na to, że jednym z poszukiwanych może być policjant. Sprawę zaczęło badać Biuro Spraw Wewnętrznych, czyli "policja w policji".
Policjant od siedmiu lat
W środę zatrzymany został 27-letni sierżant sztabowy z komendy miejskiej policji w Łodzi. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, służbę odbywa od siedmiu lat. To on był jednym z mężczyzn, który wtargnął do domu 51-latki.
- Podczas przesłuchania przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Przyznał, że zachował się lekkomyślnie - mówi prokurator Kopania.
Od czwartku policjant przebywa w areszcie. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Rozwojowe śledztwo
Prokuratorzy zapowiadają, że w tej sprawie niedługo zatrzymane będą kolejne osoby. Przy okazji śledczy sprawdzają, jaki był związek pomiędzy pożarem na stacji benzynowej, a późniejszym rozbojem.
- Na razie wiele wskazuje na to, że były to działania skoordynowane - wyjaśnia Krzysztof Kopania.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź/KWP Łódź