Nieoznakowany radiowóz jadący na sygnale autostradą zmienia pas na prawy - tuż przed ciężarówką. Wygląda to tak, jakby policjanci chcieli ją zatrzymać. Kierowca tira gwałtownie hamuje i zaczyna się sekwencja zdarzeń, która kończy się wypadkiem. Eksperci mówią o winie policjantów w radiowozie. Ale policja nie ma sobie nic do zarzucenia.
To, co wydarzyło się na autostradzie A2, możemy oglądać dzięki wideorejestratorowi zainstalowanemu w osobowej skodzie. Na wysokości Łyszkowic skoda zostaje wyprzedzona przez nieoznakowany radiowóz jadący na sygnale. Policjanci jadą też szybciej od trzech jadących z przodu samochodów ciężarowych.
Po przejechaniu kilkuset metrów kierowca skody zmienia pas na lewy i wyprzedza pierwszy z trzech tirów. Przez pewien czas – w znacznej odległości – przed nim na pasie szybkim jedzie radiowóz. Potem jednak skręca na pas prawy i znika przed pierwszym z tirów. Ciężarówka zaczyna ostro hamować. Jadący za nią inny tir ucieka przed zderzeniem na lewy pas ruchu. Zajeżdża drogę kierowcy skody, który skręca na pas zieleni, traci panowanie nad autem i uderza w barierki.
"Czyja była wina?!"
Po kolizji z barierką kierowcy skody udało się zjechać na pobocze autostrady. Słychać, jak rozmawia ze swoją pasażerką.
- Czyja była wina? - pyta kobiecy głos.
- No, jego! Zjechał mi - odpowiada mężczyzna. Chodzi mu o tira, która zjechał na jego pas w krytycznym momencie.
Na nagraniu można zobaczyć uszkodzoną skodę. Ma rozbity przód oraz reflektor. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało.
"Niesamowity brak wyobraźni"
Film pokazaliśmy ekspertom. Adamowi Wocie, właścicielowi łódzkiej szkoły nauki jazdy oraz Joannie Madej - pilotowi rajdowemu.
- Można mieć pretensje do kierowcy jednej z ciężarówek, że nie zachował bezpiecznej odległości i musiał ratować się przed wypadkiem ucieczką na drugi pas. Ale niebezpieczna sekwencja zdarzeń powstała z winy policji - mówi Adam Wota.
Tłumaczy, że nieoznakowany radiowóz zajechał drogę pierwszej ciężarówce i zmusił ją do ostrego hamowania.
- Cud, że nikt nie zginął. To po prostu niesamowity brak wyobraźni. Żaden kierowca nie powinien tak robić. Jestem w szoku, że do czegoś takiego doprowadzili funkcjonariusze policji - komentuje Joanna Madej.
Policja broni funkcjonariuszy
O komentarz poprosiliśmy policję. Podkom. Urszula Szymczak, rzecznik komendy powiatowej w Łowiczu informuje, że sprawa jest badana od wtorku. Funkcjonariusze widzą sprawę zupełnie inaczej niż eksperci, których poprosiliśmy o komentarz.
- Na ten moment nie wynika, by w zdarzeniu widocznym na nagraniu doszło do naruszenia przepisów ze strony funkcjonariuszy – mówi podkom. Szymczak.
Policjantka tłumaczy, że funkcjonariusze w nieoznakowanym radiowozie nie mieli zamiaru zatrzymywać żadnej z ciężarówek widocznych na nagraniu. Szymczak opowiada, że jechali oni do innego zdarzenia, które miało mieć miejsce w pobliżu Łyszkowic (gdzie rozbiła się skoda). Trzeba dodać, że na filmie nie widać żadnego zdarzenia na pasie dojazdowym, ale przez pewien czas obszar ten zasłonięty jest przez naczepy samochodów ciężarowych.
Dlaczego zatem doszło do wypadku? Zdaniem policji zawinił tu kierowca drugiego z tirów, który nagle zmienił pas.
- Nie zachował on bezpiecznej odległości od jadącego bezpośrednio przed nim tira, uniemożliwiając sobie w ten sposób bezpieczne ograniczenie prędkości – mówi podkom. Urszula Szymczak.
Policjanci nie dopatrzyli się zatem związku pomiędzy zmianą pasa ruchu przez radiowóz, a tym, że kierowca pierwszego tira nagle nacisnął na hamulec. Rzeczniczka łowickiej policji zaznacza jednak, że to na razie wstępne wnioski i sprawa będzie jeszcze badana.
- Przeprowadzone w tej sprawie postępowanie pozwoli na dokładną ocenę sytuacji i zachowania wszystkich kierujących pojazdami. Kluczowe w tej sprawie będą zeznania świadków przesłuchanych w sprawie – kończy.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Stop Cham/Facebook