Dożywocie grozi 28-latkowi za zabójstwo córki. Dziewczynka została zakatowana we wrześniu ubiegłego roku w Łodzi. Akt oskarżenia w tej sprawie w środę wysłała do sądu łódzka prokuratura. Przed sądem stanie też 20-letnia matka dziewczynki oskarżona o narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia.
Koszmar Nadii wstrząsnął opinią publiczną. Trzymiesięczne dziecko zmarło we wrześniu ubiegłego roku po tym, jak zostało śmiertelnie pobite przez własnego ojca. Mężczyzna przyznał się do zabójstwa.
- Powodem agresji było zdenerwowanie potęgowane płaczem dziecka. Mężczyzna przyznał podczas śledztwa, że wiedział, że uderzając dziewczynkę może zrobić jej krzywdę - informuje tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Prokuratorzy informują, że niemowlę zmarło na skutek rozległych obrażeń głowy. Dziewczynka była bita co najmniej przez kilka dni - przeprowadzona we wrześniu sekcja zwłok wykazała, że dziecko miało sześć połamanych żeber. Obrażenia zaczęły się goić.
- Arkadiusz M. wielokrotnie uderzał córkę otwartą ręką i pięścią w głowę i inne części ciała. Uderzał głową o elementy łóżka i łóżeczka oraz rzucał i potrząsał dziewczynką - wymienia prokurator Kopania.
Matka nie interweniowała?
Matka dziewczynki została oskarżona o narażenie jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Grozi jej do 5 lat więzienia.
- Kobieta widziała zewnętrzne obrażenia córki, ale nie zagwarantowała dziecku pomocy medycznej, która doprowadziłaby do przeprowadzenia badań i podjęcia leczenia - podkreśla Krzysztof Kopania.
20-latka nie przyznała się w czasie śledztwa do winy.
Gehenna w centrum Łodzi
Nadia urodziła się w lipcu ubiegłego roku. Jej rodzice żyli w konkubinacie, rodzina mieszkała w centrum Łodzi. Matka nie pracowała, ojciec dziewczynki na początku zarabiał, ale stracił pracę.
- Od początku września między rodzicami Nadii zaczęło dochodzić do kłótni, których powodem była poprzednia dziewczyna oskarżonego, a także zła sytuacja materialna - tłumaczy Krzysztof Kopania.
Śledczy ustalili, że dziewczynka była bita przez ojca co najmniej od 20 września. Nadia zmarła trzy dni później. W czasie śledztwa para była badana przez biegłych psychiatrów. Specjaliści nie dopatrzyli się u oskarżonych podstaw do kwestionowania poczytalności.
Po dramacie Nadii w Łodzi przeprowadzono kontrole rodzin korzystających z pomocy społecznej. Miasto uruchomiło też specjalny numer telefonu, pod którym można anonimowo zgłaszać przypadki agresji wobec dzieci.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż//kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź