- Do dziś to przeżywam. Bardzo wszystkich przepraszam - mówił w poniedziałek przed łódzkim sądem 31-letni Tomasz K. Mężczyzna może trafić za kratki na 8 lat za spowodowanie cztery lata temu katastrofy w ruchu lądowym, w której zginęło osiem osób. Kierowany przez oskarżonego tir zjechał na bok i czołowo zderzył się z busem pełnym pasażerów.
Proces rozpoczął się po blisko czteroletnim śledztwie. Prokuratorzy badali, dlaczego 15 czerwca 2011 roku nad ranem pod Rawą Mazowiecką (woj. łódzkie) doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęło osiem osób, a dziesięć innych zostało rannych.
Prokuratorzy stwierdzili, że do dramatu przyczynił się błąd 31-letniego kierowcy tira. Tomasz K. był tego dnia trzeźwy, a jego pojazd – według ustaleń śledczych - sprawny. Za nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Kierowca: pękła opona
Oskarżony nie przyznaje się do winy. W poniedziałek przed sądem powiedział, że zjechał na sąsiedni pas, bo pękła mu opona. To samo twierdził przez całe śledztwo.
Śledczy: jechał za szybko
Biegli powołani przez śledczych stwierdzili, że tir kierowany przez 31-latka jechał za szybko. W miejscu, w którym doszło do wypadku można jechać 70 km/h. Tomasz K. na liczniku miał o 11 więcej.
- Było z górki, dlatego jechałem szybciej. Potem usłyszałem wystrzał opony i charakterystyczny zapach pyłu. Zaczęło mnie ściągać na lewo. Nie mogłem nic zrobić - mówił oskarżony.
Po chwili doszło do wypadku. Tomasz K. stracił przytomność, ocknął się w czasie trwania akcji ratunkowej.
- Cały czas to do mnie wraca. Przepraszam wszystkich, którzy ucierpieli w tym wypadku. Zwłaszcza osoby, które straciły najbliższych - podkreślał Tomasz K.
Wersji o winie sprzętu nie potwierdziły jednak w czasie śledztwa ekspertyzy zamówione przez prokuratorów. Biegły z Politechniki Łódzkiej stwierdził, że przednia lewa opona faktycznie pękła, ale już w czasie wypadku. Tym samym nie miała ona - zdaniem ekspertów - wpływu na dramat.
"Zobaczyłem jadącego na nas tira"
W busie, w który uderzył tir prowadzony przez 31-latka, jechali pracownicy firmy ochroniarskiej z Rawy Mazowieckiej i okolic. Tragicznego dnia mieli pracować w hali targowej pod Warszawą.
- Usłyszałem, jak kierowca krzyczy "kur... walimy"! Zobaczyłem wtedy jadącego na nas tira - opowiadał jeden ze świadków, który w wyniku wypadku doznał licznych obrażeń głowy. Leczył się przez cztery miesiące.
W tym samym zdarzeniu zginęły trzy koleżanki z pracy, czterech kolegów i kierowca busa. Ofiary miały od 23 do 57 lat.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/lulu / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź