Plotkujesz na pasach? Mandat! Idąc z pracy, oglądasz zdjęcia śmiesznych kotów? Jesteś o x złotych biedniejszy! Wyobrażasz to sobie? Niektórzy mówią wręcz: Tak! W Polsce tak trzeba, za ryj trzymać. Inni: o mózgu, najlepiej jeszcze nakażmy nosić parasol w deszcz. Są emocje, a MSWiA zastrzega: to tylko pomysł.
My zapytaliśmy: Czy to ma sens? Czy to się uda?
Iza dostała telefon od córki. Kiedy przechodziła przez pasy, była tak zajęta rozmową, że naszą ekipę z kamerą zauważyła w ostatniej chwili.
- Jakby pani zareagowała, gdybyśmy powiedzieli, że powinna dostać pani mandat? Za rozmowę telefoniczną na pasach - pytamy.
Po chwili pani Izie tłumaczymy, że o takim pomyśle zrobiło się głośno za sprawą publikacji medialnych.
- W sumie to nie byłoby takie głupie - odpiera nasza rozmówczyni po chwili. I zaczyna tłumaczyć: - Moja córka to gaduła. Ale nawet się nie zorientowałam, kiedy przeszłam przez pasy - zaznacza.
"Jak święte krowy"
Jak nietrudno się domyślić, pomysł zdyscyplinowania pieszych na przejściach podoba się kierowcom.
- Jak święte krowy łążą! - mówi szybko pan Zbigniew, łódzki taksówkarz. Na samo wspomnienie o pieszych robi się nerwowy. - Patrzą w ten ekranik i mają gdzieś, co się dzieje dookoła. A potem taki wylezie pod maskę i problem gotowy - tłumaczy.
W podobnym, lecz że mniej ekspresyjnym tonie wypowiadali się inni zapytani przez nas kierowcy.
- Czasami ktoś wejdzie na pasy przy migającym świetle. Na środku jezdni idzie już przy czerwonym. Ale taka osoba idzie sobie niewzruszona, nawet nie wie, że musi przyspieszyć. Bo hoduje marchewki na Facebooku - kpi Ilona, młoda mama.
"Za ryj trzymać!"
- Moją córkę potrącił samochód. Ona miała zielone, ale samochód zignorował sygnalizację. Jakby nie korzystała z telefonu, to może zdążyłaby odskoczyć. Grunt, że nic się nie stało, ale to dobra nauczka na przyszłość - tłumaczy.
Jeżeli kierowcy są za, to piesi są przeciw? Nie do końca. Pani Monika pisała SMS na pasach. Mówi, że to nagła sprawa z pracy. Ale po chwili dodaje, że stara się nie używać telefonu.
Łukasz też rozmawia przez telefon. I też jest za zakazem.
- Ja miałem pilną sprawę. Ale wszystkiego można się oduczyć. Ja bym się podpisał za mandatami - zapewnia.
- A nie można się oduczyć bez karania? - dopytujemy.
- Nie, nie w Polsce. Jak nas się nie postraszy mandatem, to się nie nauczymy. Trzeba społeczeństwo za ryj trzymać, taka smutna prawda - mówi z ogniem w oczach.
Wszystko jest dla ludzi
Zupełnie inaczej do sprawy podchodzi młody chłopak, którego zaczepiamy przy ul. Milionowej.
- A idź pan. To jakiś żart? - pyta. Kiedy upewniamy go, że nie, macha ze zniechęceniem ręką.
- Wszystkiego zakażmy, bo nikt mózgu nie ma. Najlepiej jeszcze prawnie zobowiążmy ludzi do noszenia parasola w deszcz. I czas najwyższy na mandaty za bieganie w źle dopasowanym obuwiu - kpi.
Asia, studentka przebiegająca z telefonem na przystanek tramwajowych, też ma mieszane uczucia.
- Policja mogłaby dla odmiany upominać ludzi. Ale mandaty to jakaś gruba przesada. Po coś mamy postęp technologiczny, prawda? Mogę załatwić kilka pilnych spraw, wracając z pracy, ale komuś musi to już przeszkadzać - wzdycha.
Patrz, gdzie idziesz
Tyle, że takie "załatwianie spraw w drodze" stało się w wielu miejscach prawdziwym problemem. W ubiegłym roku mazowiecka policja rozpoczęła kampanię społeczną „Smart Stop” – w jej ramach zaprezentowano klip przedstawiający młodego chłopaka, który wchodzi na przejście dla pieszych. Patrzy na telefon komórkowy, na uszach ma słuchawki. Chłopak ginie na pasach, przed śmiercią bierze telefon do ręki, żeby zrobić sobie „selfie”.
Podobne filmy w ostatnich latach pojawiały się też w innych krajach. Policja w Lozannie zaprezentowała film przedstawiający „znikającego Jonasa”. To główny bohater minutowego klipu.
- Chociaż Jonas nie ma żadnych supermocy, wykona sztuczkę ze znikaniem. Wszystko dzięki pomocy telefonu komórkowego – tłumaczy.
Po tych słowach Jonas wchodzi na przejście dla pieszych (przy czerwonym świetle). Tam uderza go samochód. Jonas znika z kadru.
Problem pieszych zatopionych w wirtualnym świecie stał się bardzo widoczny w Korei Południowej. W 2014 roku tamtejsza policja wyliczyła, że w ciągu roku dochodzi do blisko tysiąca wypadków spowodowanych przez używanie telefonu. W Seulu pojawiły się specjalne znaki drogowe, ostrzegające przed bezrefleksyjnym wpatrywaniu się w dotykowy ekran.
W Chinach i USA można natknąć się na specjalnie wyznaczone chodniki dla ludzi, którzy nie do końca rejestrują, co dzieje się wokół nich. A w holenderskim Bodegraven pojawiły się światła dla pieszych, które wyświetlane są przy krawędzi przejścia – czyli dokładnie tam, gdzie patrzy większość użytkowników telefonów podczas intensywnego ich używania…
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Mazowiecka policja