Najpierw pili razem alkohol, potem się pokłócili - jeden bezdomny polał drugiego łatwopalną substancją i podpalił. Poszkodowany cudem przeżył, jego oprawcy grozi dożywocie. Prokuratorom tłumaczył, że podejrzewał kolegę o kradzież plecaka.
Wszystko wydarzyło się 30 maja na łódzkim Janowie.
- Do dyżurnego policji dotarło zgłoszenie, że ktoś podpalił bezdomnego - opowiada kom. Adam Kolasa z łódzkiej policji.
Ciężko poparzonego 56-latka znaleziono w pobliżu śmietników przy ul. Henryka Brodatego. Mężczyzna został przetransportowany do specjalistycznej jednostki w Siemianowicach Śląskich.
- Jak wynika z pozyskanej opinii, doznane przez niego rozległe oparzenia stanowią chorobę realnie zagrażającą życiu - dodaje Kolasa.
Specjaliści z Siemianowic Śląskich uratowali 56-latkowi życie. Jego oprawca przez tydzień pozostawał nieuchwytny.
- Okazało się, że za dramat odpowiada 38-letni znajomy poszkodowanego, też bezdomny. Zatrzymaliśmy go we wtorek - mówi Adam Kolasa.
"Myślałem, że zabrał plecak"
Zatrzymany podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzutu, który został mu przedstawiony - do usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
- Mężczyzna zeznał, że nie chciał pozbawić życia 56-latka. Opisał jednak przebieg zdarzenia - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Co zeznał podejrzany? Że krytycznego dnia pił alkohol z kolegą. W pewnym momencie doszło do kłótni.
- Zauważył, że brakuje mu plecaka. Swoje podejrzenia skierował w kierunku kolegi. Polał kompana spożywaną cieczą i podpalił, a następnie uciekł. Palącemu się pokrzywdzonemu pomocy udzielały osoby postronne - mówi Kopania.
Podejrzany został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie.
Autor: bż/jb / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Łodzi