Samolot wyniósł ich na ponad 5600 metrów, czyli o półtora kilometra wyżej niż pułap, z którego zazwyczaj skacze się ze spadochronem. - Musieliśmy mieć więcej czasu, bo pędziliśmy ponad 300 na godzinę - mówiła po skoku w Piotrkowie Trybunalskim Iza Pilarczyk, która razem z 21 skoczkami utworzyła w powietrzu formację, lecąc głową w dół. Pobili w ten sposób rekord Polski, który po kilku godzinach jeszcze poprawili.
Przygotowania do skoku, który trwał ledwie kilka minut, trwały blisko dwa lata. Grupa 21 mężczyzn i jedna kobieta wyskoczyli z samolotu nad Piotrkowem Trybunalskim i - lecąc głową w dół - utworzyli formację.
- Samo wznoszenie trwało kilkadziesiąt minut, wtedy głowa pracowała. Potem, już po wyskoczeniu, było coraz łatwiej - opowiadała Iza Pilarczyk.
Dopiero na lądzie, na terenie aeroklubu w Piotrkowie Trybunalskim, dowiedziała się, że wszystkim uczestnikom udało się utworzyć formację - czyli złapać się za ręce w czasie swobodnego spadania. Skoczkowie mieli na sobie czerwone albo białe kombinezony. Tym samym w czasie lotu utworzyli dużą flagę.
Nowy rekord razy dwa
Na dole czekało dwóch sędziów, którzy po obejrzeniu filmów i zdjęć stwierdzili, że rekord faktycznie został pobity.
- Była olbrzymia radość. Wymagało to sporo pracy i przygotowania, ale jest efekt - cieszyła się zawodniczka podczas rozmowy przed kamerą TVN24.
Po kilku godzinach od rekordowego osiągnięcia śmiałkowie znowu wsiedli do samolotu. Tym razem dołączyło do nich dwóch kolejnych śmiałków. W ten sposób rekord zatrzymał się na 24 osobach, które utworzyły formację, lecąc głową w dół.
Wcześniejszy rekord Polski został ustanowiony w marcu tego roku - formację podczas lotu głową w dół utworzyło 17 śmiałków.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Organista