Zajechał rowerzyście drogę, wyprzedził go i czekał przy krawędzi jezdni z wyciągniętą w jego kierunku pięścią, jakby chciał uderzyć. Prokuratura umorzyła jednak dochodzenie, bo - jak czytamy w uzasadnieniu decyzji – rowerzysta nie był w tej sytuacji bez winy.
O ataku na rowerzystę w Rzgowie pod Łodzią informowaliśmy pod koniec kwietnia. Dotarliśmy do Cezarego Maja, który nagrał atak dzięki kamerce na kasku.
- To mogło źle się skończyć, ten facet chciał mnie uderzyć pięścią w głowę. Co by było, gdybym wpadł z dużą prędkością w drzewo? - pytał Maj.
Film, na którym widać, jak kierowca osobowej skody zajeżdża drogę prawidłowo jadącemu rowerzyście, a potem razem z kolegą czeka przy krawędzi jezdni trafiło na policję. Funkcjonariusze ukarali kierowcę (prywatnie strażaka i nauczyciela) mandatem i przekazali sprawę naruszenia nietykalności osobistej śledczym.
Prokurator właśnie podjął decyzję o umorzeniu dochodzenia. Bo chociaż na nagraniu widać, że rowerzysta został zaatakowany, to śledczy nie chcieli sprawą się już zajmować.
"Też wyzwał"
Prokuratorzy podjęli decyzję o zakończeniu pracy z uwagi na "brak interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu czynu ściganego z oskarżenia prywatnego".
- Materiał dowodowy jest zebrany, więc rowerzysta może pozwać agresywnego kierowcę bez pośrednictwa prokuratury - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Śledczy podkreślają, że sam rowerzysta nie jest bez winy i komentując zły manewr kierowcy też dopuścił się przestępstwa znieważenia (nazywał kierowcę m.in. "baranem" i używał słów niecenzuralnych).
"W tej sytuacji zaangażowanie prokuratury po jednej ze stron nie byłoby zasadne" – czytamy w uzasadnieniu decyzji.
"Bez równowagi"
Cezary Maj jest zaskoczony stanowiskiem śledczych.
- Nie kwestionuję tego, że między mną a kierowcą doszło do wymiany ostrych słów. Ale to nie ja przekroczyłem barierę napaści fizycznej - podkreśla.
Jak mówi, nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie domagał się ukarania kierowcy z prywatnego powództwa.
Kierowca skody na co dzień jest strażakiem ochotnikiem, członkiem zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej w podłódzkiej miejscowości oraz nauczycielem i wychowawcą w jednej z łódzkich szkół.
Dziennikarzom TVN Turbo udało się z nim porozmawiać. Mężczyzna twierdzi, że – wbrew temu co widać na nagraniu – nie planował nikogo atakować.
- Ja z tym panem chciałem porozmawiać. A że pięść wyglądała tak jak wyglądała, można to dwojako zrozumieć. Gdybym go chciał uderzyć, to pewnie bym go uderzył - twierdzi Krzysztof B.
O czym strażak ochotnik chciał porozmawiać z rowerzystą?
- Coś mi puknęło w samochodzie, nie wiem, czy to był kamień, czy coś. Chciałem sprawdzić samochód i sprawdzić, czy jemu się nic nie stało. Wiem, moja wina była. Chciałbym z tym panem porozmawiać, wypić kawę, pogadać na spokojnie - wyjaśnia strażak.
"Trudny rowerzysta"?
Film, na którym widać zdarzenie ze Rzgowa szybko stał się hitem sieci. Internauci przeanalizowali inne filmy Maja i stwierdzili, że świadomie szuka problemów na drodze. Jako przykład podawali m.in. film, na którym zmusza kierującą samochodem osobowym do cofnięcia za sznur samochodów, bo on jechał na drodze z pierwszeństwem i nie chciał zjechać z drogi.
Albo ten opublikowany z jego konta (Maj twierdzi, że nie jest autorem), na którym jeździ w tunelu trasy W-Z w Łodzi. Sam Cezary Maj nie czuje się prowokatorem.
- Ludzie mają chyba do mnie żal, że walczę o prawa rowerzystów, którzy są marginalizowani. To ludzi drażni, stąd te negatywne uwagi - ocenia.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź