Strażacy z Łęczycy (województwo łódzkie) na początku zostali wezwani do wypadku z udziałem trzech samochodów na autostradzie A1 na wysokości Piątku. Okazało się, że kierowca jednego z aut zasłabł za kierownicą i z podejrzeniem udaru został zabrany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala.
Do zdarzenia doszło w niedzielę około południa na nitce autostrady A1 w kierunku Gdańska. Dyżurny straży pożarnej w Łęczycy otrzymał informację dotyczącą wypadku. - Dostaliśmy zgłoszenie, że na 267. kilometrze drogi wyciągnięto jedną osobę po zderzeniu trzech pojazdów. Po dojeździe na miejsce okazało się, że trzech pasażerów samochodu osobowego ewakuowało - przed naszym przybyciem - kierowcę, który zasłabł za kierownicą - relacjonuje dyżurny straży pożarnej w Łęczycy młodszy brygadier Jarosław Kowalczyk. I dodaje: - Na miejsce wezwany został śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który zabrał mężczyznę do szpitala.
Kierowca trafił do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Marii Skłodowskiej Curie w Zgierzu z podejrzeniem udaru. - Potwierdzam, że około godziny 12.30 przetransportowano do nas śmigłowcem LPR mężczyznę. Obecnie pacjent przechodzi szczegółowe badania - powiedziała nam dyrektor zgierskiej placówki Agnieszka Jóźwik.
Straż pożarna: brak korytarza życia
Dyżurny straży pożarnej w Łęczycy zwraca uwagę, że podczas dojazdu na miejsce zdarzenia służb ratunkowych, kierowcy jadący autostradą nie utworzyli korytarza życia. - Czas dojazdu na miejsce zdarzenia uległ znacznemu wydłużeniu. Kierowcy nie zastosowali się do utworzenia korytarza życia. Nasze zastępy miały bardzo utrudniony dojazd, szacujemy, że z tego powodu jechaliśmy około siedmiu minut dłużej, a to - w przypadku kiedy zagrożone jest czyjeś życie - bardzo dużo - podkreśla strażak.
Droga - w kierunku Gdańska - była zablokowana na czas lądowania śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zagórowski/KCI