30-latek przyjechał na szpitalny oddział ratunkowy w Pabianicach (woj. łódzkie), bo bardzo bolała go głowa. Już wychodząc z auta, miał problemy z równowagą. Okazało się, że mężczyzna miał ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie, a auto, którym przyjechał, jest kradzione.
Do zdarzenia doszło we wtorek wczesnym rankiem. O godz. 4.50 dyżurny pabianickiej policji odebrał telefon z miejscowego szpitala.
- Pracownica SOR-u zwróciła uwagę na kierowcę toyoty yaris, który po wyjściu z pojazdu szedł chwiejnym krokiem. Już na pierwszy rzut oka było widać, że mężczyzna spożywał wcześniej procentowe trunki - wyjaśnia młodszy aspirant Marta Bączyk z pabianickiej policji.
Kiedy mężczyźnie udało się dotrzeć na SOR, tłumaczył, że szuka pomocy, bo bardzo boli go głowa.
Przyczynę bólu szybko ustalili policjanci, którzy dotarli do szpitala. Wykonali oni 30-latkowi badanie stanu trzeźwości, które wykazało w jego organizmie ponad 2,5 promila alkoholu. - Ponadto okazało się, że mężczyzna nie posiada uprawnień do kierowania pojazdem - relacjonuje Bączyk.
Szybko połączono go z inną sprawą
W czasie gdy policjanci interweniowali w szpitalu, dyżurny odebrał zgłoszenie o kradzieży na terenie powiatu łaskiego samochodu marki Toyota Yaris. Okazało się, że 30-latek podjechał do szpitala tą właśnie skradzioną toyotą.
- Z ustaleń policjantów wynika, że 30-latek wykorzystał pozostawione w pojeździe kluczyki i zabrał samochód, który był zaparkowany na podwórku jego sąsiadów. Właścicielka stwierdziła kradzież pojazdu rano, kiedy to na jego miejscu leżał znajomy jej rower. Od razu postanowiła zgłosić to na policję - wyjaśnia Bączyk.
Mężczyzna stanie teraz przed sądem. Za kradzież pojazdu grozi mu nawet pięć lat więzienia, a za jazdę w stanie nietrzeźwości - do trzech lat pozbawienia wolności, wysoka grzywna oraz sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24