Miała być opiekunką, w rzeczywistości okradała podopieczną. Tak według śledczych na życie zarabiała 61-latka z Łodzi. W "skoku" na majątek chorej na demencję sąsiadki miała pomóc łódzka notariusz. Oprócz nich przed sądem staną też dwie inne pracownice kancelarii notarialnej. Do sądu właśnie trafił akt oskarżenia w tej sprawie.
Bulwersująca sprawa, o której na tvn24.pl piszemy od stycznia znajdzie swój finał w sądzie. Akt oskarżenia trafił już do sądu. Janina R., 61-letnia łodzianka jest w nim oficjalnie oskarżona o oszustwo i przywłaszczenie mienia 89-letniej sąsiadki. Grozi jej do 15 lat więzienia.
Oskarżona opiekowała się starszą kobietą od kilku lat. W połowie zeszłego roku 89-latka oddała opiekunce wszystko, co miała: prawo do zarządzania należącymi do siebie mieszkaniami, do pobierania emerytury, tantiem po zmarłym mężu i reprezentowania przed urzędami. Kobieta notarialnie zmieniła też testament tak, że sąsiadka stała się jej jedyną spadkobierczynią. Z opinii biegłych wynika, że 89-letnia Janina C. jest chora na demencję, śledczy oceniają, że nie ma pojęcia, co "opiekunka" robiła z jej majątkiem.
Według nich, przejęcie majątku przez 61-latkę nie mogłoby się udać, gdyby nie pomoc Joanny K., łódzkiej notariuszki. To ona sporządziła notarialnie testament, w którym 89-letnia Janina uczyniła sąsiadkę jedyną spadkobierczynią.
- Notariusz jest oskarżona o pomocnictwo w oszustwie, przekroczenie obowiązków i poświadczenie nieprawdy - wylicza Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Joannie K. grozi do 10 lat więzienia.
Dwie inne oskarżone
Przed sądem stanie też Katarzyna S., zastępczyni łódzkiej notariusz. Ona również miała uczestniczyć w sporządzaniu aktów notarialnych z udziałem nieświadomej niczego staruszki. Jest podejrzana o przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków i poświadczanie nieprawdy. Grozi jej do pięciu lat więzienia.
Status oskarżonej ma już także sekretarka zatrudniona w kancelarii Joanny K. Kobieta usłyszała zarzut pomocnictwa w poświadczaniu nieprawdy. Ona również może trafić za kratki na pięć lat.
Żadna z podejrzanych nie przyznaje się do winy.
Opiekunka, która wynajmowała... opiekunki
Podczas śledztwa, 61-letnia Janina R. składała wyjaśnienia przed prokuratorami. Mówiła wtedy, że zbliżyła się do 89-letniej sąsiadki po śmierci jej męża.
- Jesteśmy wdowami, mieszkamy po sąsiedzku. Po prostu się zaprzyjaźniłyśmy - przekonywała śledczych Janina R. - Szukałam kilku kancelarii, zanim udało się podpisać dokumenty. Nie widzę w swoim postępowaniu niczego złego - stwierdziła kobieta podczas przesłuchania w styczniu.
Zmiana testamentu miała być formą "podziękowania" za opiekę. Jak jednak informują prokuratorzy, Janina R. nie była jedyną osobą, która zajmowała się staruszką.
- Podejrzana w zeszłym roku zatrudniła dwie opiekunki, które miały dbać o pokrzywdzoną. Oprócz tego starszą łodziankę co jakiś czas odwiedzał rehabilitant - wyjaśnia prokurator.
W czerwcu prokuratorzy odkryli, że staruszka miała "dziękować" za opiekę też poprzez "udostępnienie" swoich bankowych kont. Od 2013 roku zniknęło ponad 350 tys. złotych.
- Z tej kwoty aż 196 tysięcy nie znajduje odzwierciedlenia w wydatkach, które mogły być ponoszone przez oskarżoną w związku ze sprawowana opieką i utrzymaniem podopiecznej - tłumaczy prokurator.
Pół roku pod opieką oskarżonej
W czwartek sąd wreszcie wyznaczył opiekuna prawnego, który będzie reprezentował interesy 89-latki.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź