Zakochała się bez pamięci. Żeby udowodnić szczerość swoich uczuć, przepisała na ukochanego dwa mieszkania i działkę pod miastem. Kiedy dowiedziała się, że padła ofiarą oszusta, poszła do prokuratury. Po dwóch latach zapadł wyrok. - Mam nadzieję, że moje życie przestanie przypominać koszmar - mówi w rozmowie z tvn24.pl poszkodowana.
Josef K., 36-letni dziś Słowak, został skazany na cztery lata więzienia. W poczet kary został zaliczony jego dotychczasowy, blisko dwuletni pobyt w areszcie śledczym. Skazany za oszustwo mężczyzna ma też zapłacić poszkodowanej blisko 460 tysięcy złotych.
Uzasadnienie wyroku, podobnie jak większość procesu, było niejawne. Obrońcy skazanego Słowaka wnosili o jego uniewinnienie.
- Trudno być zadowolonym z wyroku skazującego. Nadal uważam jednak, że nie doszło do popełnienia przestępstwa. Dwoje dorosłych podpisało ze sobą szereg umów. Zasłanianie się teraz miłością jest po prostu dziecinne - opowiadał mec. Andrzej Mękal, obrońca skazanego.
Mecenas zapowiedział, że wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku. Na tej podstawie ma zostać podjęta decyzja co do ewentualnej apelacji.
Koszmar zamiast miłości
- Przez tego człowieka moje życie zmieniło się w koszmar - opowiada Magdalena w rozmowie z tvn24.pl.
Tłumaczy, że do teraz jest ścigana przez komorników. Żeby utrzymać siebie i syna, musi pracować na dwie zmiany. - Najważniejsze dla mnie jest to, że sąd uznał winę oszusta. Teraz chodzi mi tylko o to, aby móc znowu stanąć na nogi - opowiada.
Słowaka, który właśnie został skazany, spotkała w marcu 2016 roku. Wtedy była przekonana, że znalazła prawdziwą miłość.
Młodszego o sześć lat mężczyznę poznała na portalu randkowym. Od razu ją zauroczył. Opowiadał o swoich włoskich korzeniach. Mówił, że chce z 41-letnią Polką spędzić resztę życia. Zdobył też zaufanie jej syna. Spędzał z nim dużo czasu, kupował prezenty. W pamięci swojego telefonu zapisał go jako "syn".
Po dwóch miesiącach związku para była już zaręczona. Miesiąc wcześniej kobieta przeniosła na Słowaka własność położonej pod Łodzią nieruchomości i zlokalizowanego w Łodzi mieszkania o łącznej wartości około 540 tys. zł. W lipcu kobieta przepisała mężczyźnie kolejne mieszkanie, które warte było 220 tys. zł. Magdalena przekazała ukochanemu też 35 tys. złotych w gotówce i biżuterię wartą 20 tys. zł.
Zaciągnęła też kredyt (na 55 tys. złotych) i pieniądze przekazała Słowakowi.
Jesienią 2016 roku kobieta zorientowała się, że padłą ofiarą oszustwa. Dowiedziała się, że partner sprzedał "jej" mieszkania innej osobie.
Bez skruchy
Magdalena opowiada, że do teraz wstydzi się tego, jak bardzo dała się omotać "ukochanemu".
- Proces o oszustwo trwał bardzo długo. Miałam wiele momentów zwątpienia - przyznaje.
Jej uwagę zwraca fakt, że Josef K. nawet na moment nie okazał skruchy.
- Zrujnował moje życie. Ale w nim nie widać żadnej refleksji. Na rozprawach siedział uśmiechnięty. Nie mogę uwierzyć, że ktoś może być aż tak wyrachowany - podkreśla.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź