- Dobrze, że to środek miasta, bobym się bał tu przychodzić. Działka przeklęta - śmieje się Radosław, mieszkaniec Łodzi. W jednej z najlepszych łódzkich lokalizacji od lat dzieją się "cuda". – Tu miał być superhotel - otwarty na mundial w RPA, a nie wyrobią się nawet na ten rosyjski! Paranoja - komentuje Radosław. - Uda się już niedługo - zapewnia inwestor.
Nie da się być bardziej w centrum Łodzi. Z jednej strony wizytówka miasta - ulica Piotrkowska. Z drugiej nowa trasa W-Z i stająca się powoli symbolem zmian "stajnia jednorożców", czyli kolorowy dworzec przesiadkowy oddany do użytku dwa lata temu.
Działka, o której mowa, do 2007 roku należała do miasta. Wtedy też została sprzedana inwestorowi za ponad 18 milionów złotych. Miejsce - jako szczególnie strategiczne - zmieniło właściciela warunkowo. Nowy właściciel musiał się zobowiązać, że wybuduje w tym miejscu pięciogwiazdkowy hotel. Miał na to trzy lata. W umowach znalazł się zapis o ewentualnych karach – 5 mln złotych za spóźnienie i kolejnych 5 – jeżeli gmach w ogólnie nie powstanie.
Od tego momentu minęło dziesięć lat. Na placu pomiędzy Piotrkowską a aleją Mickiewicza nie stoi żaden budynek. Jest za to teren budowy - ogrodzony kolorowym płotem, na którym widać efektowne wizualizacje placu. Za płotem pusto - ani żywego ducha. Ani robotników, ani operatorów stojących tu dźwigów, ani ochrony. Budowa widmo.
- Jakieś wolne może odbierają? - zastanawia się Łukasz, który przez dziurę w płocie ogląda opuszczony plac.
Ostatni robotnicy jednak zeszli stąd blisko cztery miesiące temu.
Co zatem dzieje się w tym miejscu?
Za wysoko
Żeby poznać burzliwe losy najbardziej pechowej działki w mieście, wracamy do poprzedniej dekady. Do pierwszych problemów hotelu, który docelowo miał mierzyć 86 metrów przyczyniły się… samoloty.
Ówczesny prezes łódzkiego portu lotniczego zaalarmował inwestora, że tak wysoki gmach mógłby być zagrożeniem dla samolotów zbliżających się od wschodu do lądowania.
Inwestor, firma Bacoli Properties, musiała zmieniać gotowe już plany. Planowany hotel najpierw na deskach kreślarskich architektów skurczył się najpierw do 76 i w końcu 40 metrów. Pech chciał, że budowa pokryła się w czasie z wybuchem kryzysu gospodarczego w 2008 roku.
Był 2010 rok, kiedy w Łodzi huczało od plotek, że inwestor porzucił pomysł budowania na prestiżowej łódzkiej działce. Magistrat zażądał od Bacoli Properties 10 milionów złotych. Inwestor chciał pójść z miastem na ugodę. Sprawa skończyła się w sądzie.
Wielki ptak zamiast luksusu
W tym czasie jedna z najlepszych działek w mieście stała się miejscem, gdzie otworzono parking (2 złote za godzinę). Teren został ogrodzony płotem, na którym roiło się od reklam "chwilówek", lombardów i serwisów telefonów komórkowych. Tam, gdzie – według planów – miały być luksusy Hiltona, stanęła budka, w której można było kupić pieczonego kurczaka (kupujących witał szyld: "Mamy wielkiego ptaka").
W 2013 roku skończył się spór sądowy między inwestorem a miastem. Wyrok: Bacoli Properties miało zapłacić na konto magistratu 3 miliony złotych (co zresztą firma zrobiła). Wtedy wszyscy w mieście spodziewali się, że na tym skończy się przygoda inwestora z pechową działką. Nic bardziej mylnego. Firma zapowiadała, że hotel w sercu miasta i tak powstanie.
Ulotna ulga
Był 2015 rok, kiedy mieszkańcy dowiedzieli się o nowym Hiltonie. Inwestor zapowiedział powstanie w tym miejscu kompleksu "Hi Łódź 155". W jego skład miał wchodzić hotel Hilton (trzygwiazdkowy), biurowiec i budynek handlowy. Za inwestycję, oprócz Bacoli Properties, wzięła się (w ramach kooperacji) firma Master Managment Group.
Miasto zgodziło się na nową inwestycję. W umowie – jak przed laty – zapisano wysokość kar umownych za niedotrzymanie terminu. Tym razem miał to być milion złotych. Czas na inwestycję – 24 miesiące od momentu uprawomocnienia się zgody na budowę. Według urzędniczych wyliczeń deadline to luty 2018 roku.
- Ucieszyliśmy się, kiedy w końcu na działce wyrosły żurawie i ruszyły prace - opowiada Marcin Masłowski, rzecznik łódzkiego magistratu.
Tam, gdzie jeszcze niedawno sprzedawano "wielkiego ptaka", wreszcie wjechał ciężki sprzęt budowlany. Prace dynamicznie trwały do lutego tego roku. W tym czasie udało się wybudować fundamenty pod kompleks budynków. Potem prace wstrzymano.
Dlaczego? Przedstawicielka inwestora, Justyna Drużyńska z Master Management Group, mówi o "względach biznesowych". Uspokaja, że inwestycja mimo wszystko powstanie w terminie.
- Przy okazji tak dużych inwestycji zdarzają się przestoje. Prace powinny być wznowione w najbliższym czasie. Pierwsze firmy będą się wprowadzać jesienią - podkreśla.
Igor Galas, architekt z PRC Architekci (firmy, która opracowywała plan powstającego kompleksu), widzi to jednak mniej optymistycznie.
- W tym momencie, według mnie, potrzeba jeszcze 18 miesięcy intensywnej pracy - mówi w rozmowie z tvn24.pl.
Prace – jak się dowiedzieliśmy – mają być wznowione w ciągu kilku kolejnych tygodni.
- Tu mnie już nic nie zaskoczy. Nawet kolejna buda z kurczakami – macha ręką zrezygnowany pan Mieczysław, który też podglądał "budowę" przez ogrodzenie.
Autor: bż/jb / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź