Wrześniowy wieczór, piątek 13. Huk po zderzeniu dwóch samochodów na jednym ze skrzyżowań i cztery osoby, które potrzebowały pomocy. Gapiów było dużo, ale bohater tylko jeden. 15-letni Karol wezwał pogotowie, udzielił pierwszej pomocy i uspokajał roztrzęsionych poszkodowanych. Kiedy przyjechała karetka, spokojnie wrócił do domu. Nikomu się nie chwalił, nawet rodzicom.
- Nie do końca rozumiem całe to zamieszanie. Zrobiłem to, co trzeba było zrobić. Nic więcej - mówi nieśmiało Karol, który tylko w tym tygodniu został nagrodzony przez policję i straż pożarną. Wcześniej dziękowano mu w szkole i w bełchatowskim ratuszu. Kiedy w centrum Bełchatowa doszło do zderzenia dwóch samochodów, z pomocą ruszył 15-latek. Inni tylko obserwowali rozwój wydarzeń. - W wypadku ucierpiały cztery osoby. Dwie były nieprzytomne i potrzebowały natychmiastowej pomocy. Trzeba było udrożnić im drogi oddechowe - mówi kom. Adam Kolasa z łódzkiej policji. - Chłopak udzielił pomocy zachowując zimną krew. Instruował poszkodowanych, żeby nie robili gwałtownych ruchów, bo to mogłoby pogorszyć ich i tak ciężki stan - dodaje policjant.
Poruszające "dziękuję"
- Jestem mu bardzo wdzięczny... Kto wie, czy Karol nie uratował nam życia... - mówi poruszony pan Adam, który ucierpiał w wypadku. Tego wieczoru jechali we troje - on, córka i żona, która w wypadku ucierpiała najbardziej. Nadal jest w szpitalu. Mężczyzna wciąż nie chce wiele mówić na temat wypadku. Ciągle bardzo go przeżywa. Kiedy przyszedł podziękować Karolowi, drzwi otworzyli mu rodzice nastolatka. Wtedy jeszcze nie do końca wiedzieli, jak zachował się w krytycznej chwili ich syn. - Wtedy wieczorem syn powiedział tylko, że widział wypadek i jest świadkiem. Nie mieliśmy pojęcia, że nie tylko widział zdarzenie, ale też prowadził akcję ratowniczą - mówi z niedowierzaniem Ewa Pelczar, mama Karola. - Słuchaliśmy podziękowań pana Adama, nie do końca rozumiejąc, dlaczego zdecydował się na tak miły gest. Teraz wszystko nabiera sensu - uśmiecha się z dumą Tomasz Pelczar, tata nastolatka.
"To on nie jest dorosły?"
O tym, co dokładnie wydarzyło się w połowie września, rodzice dowiedzieli się dopiero, kiedy ich syn miał opowiedzieć o wypadku jako świadek. - Policjantka prowadząca sprawę wypadku zrobiła wielkie oczy, kiedy dowiedziała się, że tak dużą rolę odegrał nastolatek - mówi komisarz Kolasa. - Przez chwilę zastanawiała się czy w dokumentach nie ma żadnego błędu. Kiedy jednak upewniła się, że o błędzie nie ma mowy, postanowił nagłośnić sprawę - dodaje policjant.
- Na komendzie stanęliśmy jak wryci. Nie tylko uścisnąłem mu po męsku dłoń, ale po ojcowsku go przytuliłem. To było szalenie poruszające, że syn był tak dzielny - podkreśla Tomasz Pelczar.
Pomagał jak profesjonalista
Tego feralnego wieczoru Karol był nie tylko dzielny. Potrafił wykorzystać w praktyce teorię, której nauczył się w szkole. - Na ul. Słonecznej zderzyły się dwa samochody. Dwie osoby są nieprzytomne. Oddychają, wyczuwam puls - relacjonował przez telefon sytuacje dyspozytorce bełchatowskiego pogotowia. Dyspozytorka, słysząc, że ma po drugiej stronie trzeźwo myślącą osobę, mogła dowiedzieć się więcej o sytuacji na miejscu zdarzenia: - Proszę pana wysyłam dwie karetki. Czy trzeba wysłać też straż pożarną? - pytała. - Nie ma problemu z wejściem do samochodów, mimo że auta są mocno pogięte. Nic się z nich nie wylało - rzeczowo mówił nastolatek, który przyznał, że stres dopadł go dopiero, kiedy wrócił do domu. - Wtedy zdałem sobie sprawę, co się tak naprawdę wydarzyło. Wcześniej działałem trochę z automatu - wspomina nastolatek.
Nowa ksywka bohatera
- Wszyscy podeszli do sprawy bardzo sympatycznie. W szkole mówią o mnie "bohater" - uśmiecha się Karol. - Dziękowali mi już burmistrz, komendant straży i policji. To bardzo miłe, ale trochę mnie to dziwi. Wydawało mi się, że to co zrobiłem jest normalną sprawą, że to obowiązek i takie rzeczy dzieją się codziennie - wzrusza ramionami chłopak. - Szkolna ksywka Karola jest jak najbardziej trafiona - przekonuje Andrzej Witkowski, komendant wojewódzkiej straży pożarnej w Łodzi. - Życzyłbym sobie, żeby każdy reagował jak ten skromny chłopak. Więcej ludzi miałoby szansę na ratunek w krytycznej chwili - dodaje.
Autor: bż/b / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź