Powiedział, że zjawi się na komendzie, jeżeli "przyjedzie po niego radiowóz". Przesłuchanie przebiegało spokojnie, aż do chwili, kiedy 29-latek miał podpisać protokół - wtedy miały paść dwa strzały, trzeci był kilka sekund później. Przynajmniej jeden okazał się śmiertelny. Co się wydarzyło w czwartek po południu w komendzie w Kutnie wyjaśniają śledczy. A co już wiemy?
To miało być kolejne przesłuchanie w sprawie kradzieży, o którą podejrzany był 29-letni Marcin S. z Kutna. Mężczyzna miał już zarzuty, ale policjanci chcieli zadać mu jeszcze kilka pytań, dlatego "zaprosili go" na komendę.
Mężczyzna, jak opowiadał rzecznik KGP Mariusz Sokołowski, oświadczył, że nie przyjdzie na przesłuchanie, ale policjanci mogą po niego przyjechać. Tak też się stało.
Według policjantów, Marcin S. zachowywał się spokojnie. Nic nie wskazywało na to, że może wydarzyć się coś złego, że może dojść do tragedii.
Sam na sam
Prokuratorzy informują, że przesłuchanie rozpoczęło się około godz. 13. Marcin S. składał wyjaśnienia w pomieszczeniu, w którym nie było żadnych kamer. Pytania zadawał mu doświadczony kutnowski policjant w stopniu aspiranta sztabowego. Od 11 lat zajmował się sprawami kryminalnymi.
W pokoju przesłuchań znajdowały się dwa biurka ustawione naprzeciwko siebie. Przy jednym siedział policjant, przy drugim Marcin S. Śledczy podkreślają, że oprócz nich w pokoju nie było nikogo. Drzwi do pomieszczenia były zamknięte.
Przesłuchanie przebiegało normalnie. Wszystko zmieniło się, kiedy Marcin S. miał podejść do policjanta, żeby podpisać protokół ze swoimi zeznaniami. Było tuż przed godz. 14:30.
Trzy strzały, dwie rany
Łódzka policja tuż po zdarzeniu podkreślała, że przesłuchiwany sięgnął po policyjną broń. Kabura miała znajdować się na pasie 34-letniego funkcjonariusza.
O tym, co się stało śledczy wiedzą na razie głównie na podstawie jego zeznań. Policjant tłumaczył, że kiedy stracił broń, zaczął szarpać się z podejrzanym. Wtedy miały paść strzały.
- Funkcjonariusze, którzy znajdowali się w pomieszczeniu obok usłyszeli trzy wystrzały. Pierwszy i drugi padł w przeciągu sekundy. Trzeci po krótkiej przerwie, około kilku sekund - dodaje prokurator.
Świadkowie, inni policjanci przebywający wtedy na komendzie mówią, że trzeci strzał padł po 4-7 sekundach.
Policjant bez obrażeń, ubrania do analizy
Dwa pociski z policyjnej broni trafiły w głowę 29-latka. Jeden z nich przeszył żuchwę - kula wyszła w pobliżu oka. Trzeci pocisk odbił się od ściany i po rykoszecie uderzył w sufit.
- Zaraz potem policjant wyszedł z pokoju i powiedział zaalarmowanych strzałami kolegów, że podejrzany wymaga pomocy medycznej - informuje prokurator Kopania.
Przesłuchiwany wtedy leżał już na podłodze w kałuży krwi. Już dwie minuty po wezwaniu, w komendzie byli już ratownicy medyczni. Mogli jedynie stwierdzić zgon 29-latka.
- Robimy wszystko, żeby sprawdzić, kto oddał strzał. Na razie wiemy tylko tyle, że na ciele policjanta nie ma śladów bójki. Dowodów na to, że doszło do szarpaniny nie znaleźliśmy też w pomieszczeniu, gdzie doszło do zdarzenia - tłumaczy prokurator Krzysztof Kopania.
Śledczy zabezpieczyli ubrania funkcjonariusza. Chcą sprawdzić, czy znajdują się na nim ślady prochu, które pozwolą na ustalenie, gdzie dokładnie była broń w momencie strzałów.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź