Na listach byli zmarli i osoby, które miały "zagrać ucznia". Tak działał gang dyrektorek

Budynek, w którym miała siedzibę szkoła w Łodzi
Budynek, w którym miała siedzibę szkoła w Łodzi
Źródło: Piotr Krysztofiak tvn24.pl
Zawyżały frekwencję, do list uczniów dopisywały osoby zmarłe lub mieszkające za granicą, które nigdy nie miały z nimi nic wspólnego. W sumie ponad 10 tysięcy osób. Tak działał gang dyrektorek, które zarządzały szkołami działającymi w całej Polsce pod jednym szyldem. W sumie w ten sposób kobiety wyłudziły od samorządów dotacje na ponad 40 milionów złotych. Zorganizowaną grupę przestępczą - jak informuje prokuratura - założył fotograf spod Warszawy. 
Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • 28 października zatrzymano 13 kobiet w wieku od 30 do 70 lat, które kierowały niepublicznymi szkołami w całej Polsce. Gang dyrektorek działał w ramach zorganizowanej grupy przestępczej wyłudzającej subwencje oświatowe.
  • Proceder był tak zorganizowany, że nawet w razie kontroli podejrzane wynajmowały ludzi, którym wręczano karteczki z imieniem i nazwiskiem, żeby "zagrały" osobę, która była wpisana na listę uczniów.
  • - Wiele osób po dwóch semestrach zakończyło swoją naukę, zostając z niczym, musiały zaczynać naukę od nowa gdzie indziej. Teraz wiem, że te osoby zostały zatrzymane i mają zarzuty, ale ile czasu to trwało, długo za długo - mówi nam była uczennica jednej ze szkół.

O sprawie zrobiło się głośno pod koniec października. Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi i Prokuratura Regionalna poinformowały o zatrzymaniu 13 kobiet, które były dyrektorkami niepublicznych szkół w całej Polsce. Miały wyłudzić blisko 40 milionów złotych dotacji z samorządów.

Czytaj także: