Dziewięćdziesiąt rodzin mieszkających w bloku przy ul. Józefa w Łodzi od listopada nie ma gazu. Nie wiadomo, kiedy to się zmieni. - Usłyszeliśmy, że instalacja jest w tak złym stanie, że nasze domy mogą wylecieć w powietrze - mówią mieszkańcy. Zarządca zrzuca winę na lokatorów i mówi tvn24.pl, że przed takim scenariuszem ostrzegali od dawna.
W bloku przy ul. Józefa 17 mieszkają 153 osoby. Każda z nich nie ma gazu i wiele wskazuje, że tak będzie przez dłuższy czas.
- Zarządca poinformował nas, że zostaniemy odcięci, bo stan instalacji jest tragiczny. Zastanawia mnie, dlaczego ktoś do tego dopuścił - denerwuje się pan Grzegorz.
Jego sąsiadka, pani Zuzanna dodaje, że "urzędnicy zorganizowali im święta przy zimnej rybce".
- Nie można normalnie obiadu ugotować. To jakaś kpina, żeby w XXI wieku ktoś nie potrafił przewidzieć, że instalacja jest w coraz gorszym stanie - narzeka łodzianka.
Mieszkańcy starają sobie radzić i podłączają do kuchni butle turystyczne.
- Można też jakoś sobie radzić piekarnikiem elektrycznym, ale to cały czas rozwiązania tymczasowe - wzrusza ramionami pani Zuzanna.
"To wina mieszkańców"
Budynek przy Józefa jest zarządzany przez Widzewskie TBS. Członek jego zarządu, Krzysztof Kozarski tłumaczy, że gazu faktycznie nie ma przez nieszczelną instalację i twierdzi, że mieszkańcy sami są sobie winni.
- Problem degradacji instalacji pojawił się już w 2012 roku i był tematem każdorazowego spotkania wspólnoty mieszkańców - mówi Kozarski.
I dodaje, że dwa lata temu mieszkańcy zaczęli zbierać pieniądze, na kompleksowy remont instalacji w pobliżu budynku.
- Rok później nasz nadzór techniczny zaproponował wykonanie doszczelnienia instalacji metodą polimerów. To dałoby gwarancję spokoju na 10 kolejnych lat - zaznacza rozmówca tvn24.pl.
Przedstawiciel TBS twierdzi, że mieszkańcy odrzucili propozycję zarządcy.
- Zarząd wspólnoty nie zgodził się na uruchomienie środków, które już miał w dyspozycji - tłumaczy Kozarski.
"Żyliśmy na tykającej bombie"
Zarząd wspólnoty, który miał odmówić wykonania remontu został odwołany 11 listopada. Obecny zarząd podkreśla, że mieszkańcy mają prawo czuć się oszukani.
- Mieszkańcy zaufali staremu zarządowi, tymczasem w zeszłym roku zamiast wykonać pilny remont instalacji gazowej wydawano pieniądze na nowy śmietnik i ogródki przed blokiem. Tymczasem okazało się, że byliśmy na tykającej bombie - grzmi Robert Pawlata, członek nowego zarządu wspólnoty.
Zdaniem naszego rozmówcy, wina może jednak leżeć także po stronie administratorów.
- TBS zatrudnia specjalistów, którzy są odpowiedzialni za stan budynku. Tymczasem przyglądali się oni biernie, kiedy pieniądze były wydawane na coś innego, niż pilne potrzeby - podkreśla.
Obecny zarząd wspólnoty podkreśla, że sprawa wadliwej (i zaniedbanej) instalacji zostanie zgłoszona do prokuratury.
- Trzeba znaleźć winnych całej sytuacji. Na razie nie chcę przesądzać, kto jest głównym winowajcą, ale faktem jest, że mieliśmy prawo czuć się zagrożeni - zaznacza Pawlata.
Z poprzednim zarządem wspólnoty mimo usilnych starań nie udało nam się skontaktować.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie naKontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź