- Zamiast jeździć, jestem kasjerem - denerwuje się jeden z kierowców w łódzkim autobusie miejskim. - Mamy biletomaty, a i tak cały autobus musi czekać na jednego zapominalskiego - mówi jedna z pasażerek. W Łodzi rozpoczęła się dyskusja, czy kierowcy powinni dalej sprzedawać bilety.
Dwa lata temu kierowcy i motorniczowie sprzedali łącznie niecały milion biletów. Rok temu było to 862 tys. a do sierpnia tego roku - 345 tys. sztuk. Coraz mniej, bo w autobusach i tramwajach instalowane są biletomaty.
Mniej nie znaczy jednak, że mało. Dlatego kierowcy i wielu pasażerów ma dość i proszą radnych o zmianę przepisów.
- Każdy bilet to postój i zliczanie miedziaków. Dbam o bezpieczeństwo tych ludzi a jednocześnie mam prowadzić handelek - denerwuje się pan Zdzisław, kierowca autobusu linii 96.
Ile trwa taki postój? Sprawdziliśmy. Poprosiliśmy bilet na przejazd w jadącym autobusie. Kierowcy daliśmy 20 złotych. Kierowca omiótł nas zmęczonym wzrokiem i na przystanku wydał bilet i resztę.
Pasażerowie autobusu czekali na nas dokładnie 45 sekund.
- Nie było tragedii. Z "dwudziestki" łatwo wydać. Gorzej, jak ktoś wysypuje drobne i prosi o odliczenie ceny biletu. Wtedy jest masakra. Czas leci, ludzie się wkurzają - kręci głową pan Krzysztof.
Idzie nowe?
W łódzkich autobusach i tramwajach bilet od kierowcy można kupić w zasadzie od zawsze. Pasażerowie jednak coraz częściej pytają, czy jest to konieczne. W końcu od kilku miesięcy niemal w każdym autobusie i tramwaju można kupić bilet za pomocą biletomatu. Oprócz tego można skorzystać ze specjalnej aplikacji dla smartfonów.
- Co mi po tym? W biletomatach płaci się kartą, a ja jej nie mam. Muszę kupić u kierowcy i już, to raptem kilka sekund - mówi pan Bolesław, którego spotykamy w linii Z4.
- Jeżdżę od pętli do centrum. Jak się nawinie kilku takich delikwentów kupujących bilet to autobus często "nie załapuje się" i musi dłużej stać na światłach. Kilka takich sytuacji i łącznie tracę jakieś 20 minut - opowiada pani Małgorzata.
Nasza rozmówczyni pracuje w kiosku na rogu Narutowicza i Kopcińskiego - tuż obok przystanku autobusowego i tramwajowego.
- Wystarczy podejść i kupić. I nikt nie ma potem pretensji, że przez nas się spóźnił do pracy - dodaje.
"Do rozwagi"
Radny Mateusz Walasek opowiada tvn24.pl, że skarżących się mu pasażerów było na tyle dużo, że postanowił coś zrobić ze sprawą. Wysłał więc interpelację do prezydent Hanny Zdanowskiej z pytaniem: czy kierowca musi dalej sprzedawać bilety?
Zdaniem urzędników: jak najbardziej. Bo im więcej możliwości nabycia biletów, tym lepiej.
- Osoby mające jedynie gotówkę nie mogą skorzystać z większości biletomatów - uzasadnia Ireneusz Jabłoński wiceprezydent Łodzi.
Dodaje przy tym, że problem może niedługo "umrzeć śmiercią naturalną".
- Coraz mniej osób korzysta z tej formy sprzedaży. Mamy nadzieję, że niedługo kupowanie u kierowcy będzie incydentalne - kwituje.
Co na to radny Walasek? Zapowiada, że do sprawy wróci w najbliższych miesiącach.
- Kończą się duże remonty w mieście i kwestie biletów i tak będą musiały być omówione. Wtedy będziemy debatować o sprawie sprzedawania biletów - mówi radny.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź