W 2012 roku na autostradzie A2 zginął 59-letni mężczyzna. Jego samochód zderzył się z łosiem. Drogowcy byli zaskoczeni. Gdy projektowali trasę, łosi w tych okolicach nie było. Leśnicy wiedzieli, że się pojawiły, ale nie przekazali tego drogowcom. Dlatego A2 nie została odpowiednio zabezpieczona. - Możliwe, że procedury będzie trzeba zmienić - słyszymy w ministerstwie infrastruktury.
W poniedziałek informowaliśmy, że po czterech latach od obietnic zmian, wokół autostrady A2 mają wreszcie pojawić nowe, mocniejsze i wyższe ogrodzenia. Takie, które będą skuteczną barierą dla łosi.
Właśnie w łosia w czerwcu 2012 roku uderzył samochód, którym wracał 59-latek z Berlina do Warszawy. Zginął pod Zgierzem, na "starym", projektowanym w 2006 roku odcinku autostrady. Kiedy go tworzono, w pobliżu łosi nie było. Teraz jest ich pół tysiąca.
O zwiększającej się liczbie łosi wiedziały Lasy Państwowe. Nie wiedziała za to odpowiedzialna za bezpieczeństwo na A2 Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Dlatego też o tym, że siatki wokół jezdni są zbyt nisko urzędnicy dowiedzieli się dopiero po śmiertelnym wypadku.
- Co rok, w marcu robimy szczegółowy raport, w którym uwzględniona jest liczba zwierzyny w danym regionie. GDDKiA występuje o te dane tylko przy okazji projektowania nowej drogi - mówi tvn24.pl Hanna Kolasińska z Lasów Państwowych.
Będą zmiany?
- Na etapie projektowania, czyli ponad kilkanaście lat temu nie było tam łosi - mówi dziś Maciej Zalewski, rzecznik GDDKiA w Łodzi.
Nie istnieją żadne procedury, które każą zarządcy autostrady sprawdzanie, jak zmienia się ilość zwierzyny wokół otwartego już odcinka. Nic ani nikt nie każe Lasom Państwowym dzielić się zdobytą wiedzą z GDDKiA.
- Musimy dokładnie przyjrzeć się sprawie, niewykluczone, że trzeba będzie zmienić procedury. Jeżeli coś zagraża bezpieczeństwu, to musi się zmienić - przyznaje Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa odpowiedzialny m.in. za autostrady.
Urzędnik nierychliwy...
Na razie GDDKiA działa doraźnie i dość wolno. W trakcie śledztwa prowadzonego po wypadku z 2012 roku, do zarządcy autostrady wysłała pismo, w którym informowała o konieczności podwyższenia ogrodzenia przy A2.
- Informowaliśmy, że bez wyższych ogrodzeń, może dojść do kolejnych wypadków - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
GDDKiA odpisała wtedy, że chociaż ogrodzenie "spełnia wymagane normy", to w przyszłym roku (czyli 2013 - red.) wystąpi o środki na jego podwyższenie i umocnienie. Przetarg został rozpisany dopiero teraz - cztery lata później. Co działo się w tym czasie?
Maciej Zalewski, rzecznik łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji zapewnia, że urzędnicy nie próżnowali. I tłumaczy, że szybciej po prostu się nie da.
- W 2013 roku wystąpiliśmy o pieniądze na projekt. Rok później, mając już projekt, poprosiliśmy o środki na jego realizację. Dostaliśmy je rok temu, a teraz rozpisaliśmy przetarg - tłumaczy nasz rozmówca.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź