- Musimy sprzedać. Jak nie ma chętnych, to poczekamy. Co nagle, to po diable - mówi Jerzy Stankiewicz, wójt gminy Maków, która ma... swoje porsche. Niestety, nikt go nie chce kupić.
W piątek gmina Maków po raz trzeci będzie wystawiać ofertę sprzedaży auta. Cena wywoławcza za żółte porsche z 2015 roku to 240 tysięcy złotych.
- Na samym początku wystawiliśmy auto za 251 tysięcy. Zero chętnych. Przy drugim podejściu cena wywoławcza była niższa o sześć tysięcy. I znowu nic - mówi Jerzy Stankiewicz, wójt.
Kanarkowe Porsche 981 Cayman zostało wyprodukowane cztery lata temu. Jeździł nim lokalny przedsiębiorca, który - jednocześnie - był członkiem jednego z zespołów disco-polo.
Mężczyzna zmarł. Został po nim majątek, na który m.in. składały się porsche i piękna posesja. Wszystko warte ponad 2,5 miliona złotych. Przejąć tego nie chciał jednak żaden ze spadkobierców, bo przedsiębiorca miał gigantyczne długi - przekraczające cztery miliony.
Prawo jasno wskazuje, że w takiej sytuacji majątek staje się własnością gminy. Przejmuje spadek "z dobrodziejstwem inwentarza". To oznacza, że odpowiada za długi tylko do wartości mienia, którego stała się właścicielem.
Zrobieni na szaro
Jeszcze w marcu wójt mówił przed kamerą TVN24, że jechał już żółtym supersamochodem. Był też pełen optymizmu - wystawione na stronie urzędu ogłoszenie sprzedaży auta było wyświetlane częściej, niż jakiekolwiek inne w historii Makowa.
Dzisiaj niewiele zostało z tamtego optymizmu.
- Nie ma ofert, a my musieliśmy przecież spłacić wierzycieli. Komornik zabezpieczył już 251 tysięcy za Porsche na poczet długów. Czyli podatnik i tak dołoży do przedsięwzięcia - podkreśla wójt.
Żeby strata była jak najmniejsza, samorządowcy chcą sprzedać auto jak najdrożej.
- Już musieliśmy zejść z 11 tysięcy. Ale na pewno nie będzie tak, że ktoś je kupi za półdarmo. Auto jest własnością podatnika, a ja stoję na straży jego interesów - mówi Jerzy Stankiewicz.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź