Jechał szybko przez opustoszałe centrum Łodzi. Pijany, niespełna 20-letni kierowca wypadł z drogi i uderzył w kamienicę. Na miejscu zginęła jego koleżanka z akademika.
Tragedię, do której doszło w środę przed trzecią rano, nagrały miejskie kamery. Udało nam się dotrzeć do nagrania, które teraz jest ważnym materiałem dowodowym przeciwko studentowi pochodzącemu z Ukrainy. Kiedy doprowadził do wypadku, miał w organizmie blisko dwa promile alkoholu.
Miejskie kamery nagrały, jak prowadzony przez niego hyundai pędził ulicą Narutowicza od strony Piotrkowskiej. Na skrzyżowaniu z ulicą Polskiej Organizacji Wojskowej wypada z drogi i z dużą siłą uderza w kamienicę. Pojazd zmienia się w kulę iskier, przelatuje na drugą stronę Narutowicza i zatrzymuje się na zaparkowanych tam samochodach.
Kierowca wyszedł ze zdarzenia niemal bez szwanku. Siedząca obok niego 21-letnia koleżanka zginęła. - Dzisiaj mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym w stanie nietrzeźwości - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
20-letni Ukrainiec został przesłuchany w Prokuraturze Rejonowej dla Łodzi Polesia.
Tragiczny powrót
Tragicznej nocy Ukrainiec pił z kolegą alkohol w akademiku. W nocy zadzwoniła do niego Halyna, mieszkająca z nim w tym samym akademiku Ukrainka.
- Pracowała w centrum Łodzi. Poprosiła, żeby przywiózł ją do akademika - opowiada Kopania.
Pijany chłopak wsiadł za kierownicę. Na Piotrkowskiej zabrał koleżankę. Do wypadku doszło, kiedy już wracali.
- Mężczyzna twierdzi, że dziewczyna się z nim pokłóciła w czasie jazdy. Jak twierdzi, miała złapać za kierownicę. To, według wersji podejrzanego, doprowadziło do tragedii - mówi Kopania.
Podejrzanemu grozi do 12 lat więzienia. Śledczy zawnioskowali już do sądu o jego tymczasowe aresztowanie.
"W Polsce z miłości"
Jak się dowiedzieliśmy, niespełna 20-letni kierowca studiował na Uniwersytecie Łódzkim.
- Chciał mieszkać w Łodzi, bo tu się zakochał - tłumaczą nam osoby zbliżone do sprawy.
W październiku chłopak po raz drugi rozpoczął pierwszy rok studiów.
- Po wypadku obejmował nieprzytomną dziewczynę i krzyczał coś po ukraińsku - mówią świadkowie tragedii.
Halyna była reanimowana na miejscu wypadku przez kilkadziesiąt minut.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź