Kierowca samochodu zarejestrował kamerką rodzinę dzików, która przebiegała przez ulicę Niciarnianą w Łodzi. Na filmiku widać trzy dorosłe osobniki i za nimi sześć biegnących po śnieżnych zaspach warchlaków. - W Łodzi to nie jest niecodzienny widok, szacuje się, że populacja dzika wynosi na terenie miasta dwa tysiące osobników - informuje Kamil Polański z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Przestrzega przy tym, żeby nie próbować zbliżać się do tych zwierząt, bo są nieobliczalne.
Filmik z rodziną dzików przebiegającą przez ulicę Niciarnianą w Łodzi opublikował serwis LDZ Zmotoryzowani Łodzianie. Na nagraniu widać trzy duże osobniki i biegnące za nimi - jeden za drugim małe warchlaki. Zwierzęta jak zauważył autor nagrania, przebiegały w niedozwolonym miejscu. "Halo halo proszę państwa, w tym miejscu przechodzić nie wolno !!!!" - napisał autor posta w mediach społecznościowych.
Dwa tysiące dzików w Łodzi
Okazuje się, że w Łodzi widok dzika nie jest niczym nadzwyczajnym, o czym mówi nam przedstawiciel Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w łódzkich Łagiewnikach. - Szacuje się, że populacja dzika wynosi na terenie miasta dwa tysiące osobników, więc to nie jest niecodzienny widok. Dzieje się to między innymi dlatego, że miasto bardzo szybko się rozbudowuje, jesteśmy też ograniczeni dość mocno drogami szybkiego ruchu, powstał ring wokół Łodzi, który dość skutecznie blokuje migracje tych dzików na zewnątrz. A dzik jest zwierzęciem, które migruje i szuka takich korytarzy, którymi może się jeszcze przemieszczać. Wykorzystuje doliny rzek, których w naszych okolicach jest sporo, powiązane ze sobą kompleksy leśne, parki, niezamieszkałe działki, jeśli tam znajdzie bazę pokarmową. Łódź w tej północno-wschodniej części to są tereny rolnicze - także tych dzików jest tam sporo. Jest sporo zgłoszeń właśnie z okolic ulicy Niciarnianej, Czechosłowackiej, czy Pomorskiej w sprawie tych zwierząt - przekazał w rozmowie z tvn24.pl Kamil Polański, znający zwyczaje dzików jak nikt inny.
W Polsce nie ma zimy i dziki się rozmnażają
Kamil Polański wyjaśnił, że na populację dzików wpływ ma pogoda. Między innymi brak prawdziwej, mroźnej zimy w Polsce. - Rozchwiała się całkowicie biologia tego gatunku. Lochy kiedyś prosiły się w okolicy marca-kwietnia, w tej chwili proszą się przez cały rok, pasiaki (małe dziki) widzimy w grudniu, i styczniu, i marcu, i w lipcu. Brak zimy powoduje to, że niemalże sto procent z nich przeżywa, bo kiedyś zima weryfikowała i tylko te najsilniejsze osobniki dawały sobie radę. W tej chwili temperatury koło zera powodują, że one mają doskonałe warunki do żerowania. Ubiegły rok był obfity w nasiona, było bardzo dużo żołędzi, bukwi - czyli owoców buka, także one mają bardzo dużą bazę żerową - powiedział Polański.
"Nawet kiedy merda ogonem, nie podchodźmy"
Specjalista z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt, przypominał, żeby nie zbliżać się do dzików, bo te mogą być niebezpieczne. - Zawsze podkreślam, że nawet jeśli dzik, który na widok człowieka merda ogonkiem, to zawsze pozostaje dzikim zwierzęciem i do niego nie podchodzimy. Nie szukajmy z nim kontaktu, zakazane jest wszelkie dokarmianie, wyrzucanie odpadków obok posesji. Obserwujmy go z daleka, bo to zwierzę nawet w warunkach miejskich może być nieobliczalne i nas zaatakować - podsumował Kamil Polański.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: LDZ Zmotoryzowani Łodzianie