Około 150 spośród 267 miejskich pracowników socjalnych w Łodzi żąda podwyżek i protestuje przeciwko - jak to określają - "głodowemu wynagrodzeniu". Podają dane, że około 65 procent pracowników wykonuje obowiązki za minimalną płacę krajową. Kierownictwo Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej proponuje podwyżkę o 320 złotych brutto, ale to kwota dla wielu nie do przyjęcia.
- Obecnie zarabiam 2200 złotych. Tyle dostaję za trzy ukończone kierunki studiów, za siedem lat doświadczenia - mówi przed kamerą TVN24 jedna z protestujących we wtorek w siedzibie Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.. Jest pracownikiem socjalnym, zajmuje się między innymi koordynacją pilnej pomocy finansowej i rzeczowej.
Zatrudnionych na podobnym stanowisku jest w Łodzi 267. Około 150 zaprotestowało przeciwko swym zarobkom. We wtorek pojawili się w siedzibie MOPS, przynieśli transparenty między innymi z hasłem "Trudna i odpowiedzialna praca - głodowa płaca". Oprócz podwyżek, domagają się zatrudnienia dodatkowych pracowników, żeby mieć więcej czasu na lepsze wywiązywanie się z obowiązków.
- W Łodzi jest 16 punktów, gdzie udzielana jest pilna pomoc socjalna. Nie wszystkie są dziś otwarte. Te, które przyjmowały potrzebujących, w związku ze strajkiem funkcjonowały do południa - przekazała Katarzyna Pasikowska-Poczopko, reporterka TVN24.
Propozycja "nie do zaakceptowania"
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w poniedziałek porozumiał się z dwoma związkami zawodowymi zrzeszającymi pracowników zatrudnionych na innych stanowiskach. - W ramach porozumienia z budżetu miasta na wzrost wynagrodzeń pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej została przekazana kwota 3 milionów 300 tysięcy złotych. Ta kwota pozwala na średnio 320 złotych podwyżki miesięcznie brutto. Jest to liczone z regulaminową premią oraz dodatkiem stażowym - mówi Iwona Jędrzejczyk, rzeczniczka MOPS w Łodzi.
Ustalenia te dla pracowników socjalnych są jednak nie do zaakceptowania. Wyliczyli, że na tej podstawie realnie trafiłoby do nich około 200 złotych miesięcznie więcej, a oczekują wzrostu wynagrodzenia co najmniej o 700 złotych netto. Dotychczasowe rozmowy z dyrekcją nie doprowadziły do porozumienia.
Interwencja u przełożonego szefa
Strajkujący po kilku godzinach spędzonych w gmachu MOPS poszli przed urząd miejski i spotkali się z Pawłem Bliźniukiem, pełniącym obowiązki dyrektorem departamentu zdrowia i spraw społecznych. Poskarżyli się, że dyrekcja MOPS odmawia rozmów na temat wynagrodzeń i nie zapewnia warunków do godnego prowadzenia strajku. - Po interwencji rozmowy mają być prowadzone. Po usłyszeniu tej deklaracji, strajkujący wrócili do gmachu MOPS przy Kilińskiego - relacjonowała Katarzyna Pasikowska-Poczopko.
Później do protestujących przyszedł prezes MOPS w Łodzi, Andrzej Kaczorowski. Przekazał, że nie może teraz negocjować na temat podwyżek, bo ma umówione spotkania, poprosił jednak o spisanie postulatów i zapowiedział, że w środę usiądzie do rozmów.
Protestujący deklarują, że będą walczyć o lepsze wynagrodzenia do skutku. W środę również - jak deklarują - planują tłumnie stawić się w łódzkim MOPS.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź