Był kompletnie pijany, przez Łódź gnał z dużą prędkością. W końcu wypadł z drogi i uderzył w jadący z naprzeciwka samochód. Niewinny kierowca zginął, a sprawca przeżył.
W nocy z poniedziałku na wtorek jechał ulicą Szczecińską. 52-letni mieszkaniec powiatu zgierskiego miał w organizmie ponad dwa promile alkoholu.
- Na zwężeniu nie dostosował prędkości do panujących na drodze warunków i stracił panowanie nad samochodem - opowiada st. asp. Marzanna Boratyńska z łódzkiej policji.
Toyota kierowana przez 52-latka wypadła na przeciwległy pas ruchu. Tam doszło do zderzenia z audi, w środku którego jechał 66-letni mężczyzna. Zginął na miejscu.
Sprawca dramatu przeżył. Funkcjonariusze zabrali mu prawo jazdy. Jego stan był na tyle dobry, że trafił do policyjnej izby zatrzymań.
- W trakcie prowadzonych oględzin toyoty funkcjonariusze ujawnili, że wskazówka prędkościomierza zatrzymała się na 140 km/h - mówi Boratyńska.
Do 12 lat więzienia
- Pierwsze badanie trzeźwości wykazało, że miał około 2,2 promila. Kolejne badanie wykazało stężenie 2,3 promila - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Mężczyzna w środę ma usłyszeć zarzut spowodowania wypadku śmiertelnego w stanie nietrzeźwości. Polski kodeks przewiduje za to przestępstwo do 12 lat więzienia.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Łodzi