Policjanci z łódzkiej drogówki dostali zgłoszenie o driftującym kierowcy. Na ich widok mężczyzna prowadzący bmw zaczął uciekać – najpierw samochodem, a kiedy stracił nad nim panowanie i uderzył w drzewo, pieszo. Okazało się, że oprócz 36-latka w pojeździe był jego 12-letni syn.
Patrol policji został wezwany w środę w okolice ulic Świętej Teresy i Traktorowej w Łodzi. Zgłoszenie dotyczyło zakłócania ciszy nocnej.
- Na miejscu zauważyli bmw, którego kierowca wykonywał niebezpieczne manewry. Postanowili go zatrzymać do kontroli – relacjonuje Joanna Kącka, rzeczniczka prasowa łódzkiej policji.
Do pięciu lat więzienia
Widząc policjantów kierowca zaczął uciekać. - Na skrzyżowaniu ulic Liściastej z Żabieniec stracił panowanie nad pojazdem i z impetem uderzył w drzewo. Nie ostudziło to jednak jego zapału i nadal usiłował uciec. Potem stawiał czynny opór, szarpał się i wyrywał – opisuje rzeczniczka. Okazało się, że w samochodzie znajduje się też 12-letni syn kierowcy oraz jeszcze jeden mężczyzna.
- 36-latek kierował bez uprawnień i w stanie nietrzeźwości, a samochód nie posiadał obowiązkowego ubezpieczenia – wylicza Kącka. Jak dodaje, mężczyzna nigdy nie miał prawa jazdy.
Łodzianin stanie przed sądem. - Odpowie za spowodowanie kolizji, kierowanie bez uprawnień oraz w stanie nietrzeźwości i niezatrzymanie się do kontroli. Grozi mu kara do pięciu lat pozbawienia wolności – informuje rzeczniczka.
Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock