Nowy pokój ma kilkanaście metrów kwadratowych - jest tu łóżko, a także fotele i domowe, okrągłe lustro. W sali numer 125 szpitala im. Rydygiera w Łodzi będą przychodzić na świat dzieci tak chore, że odejdą tuż po narodzinach. To tutaj przywitają i pożegnają je rodzice. To jedno z niewielu takich miejsc w Polsce.
- Niedługo będziesz mamą - powiedziała Aneta Juśkiewicz. Na co dzień ma do czynienia z matkami śmiertelnie chorych dzieci.
- Teraz jestem mamą. Zaraz po porodzie przestanę nią być - odpowiedziała ze smutkiem mama Kornelii.
Juśkiewicz reprezentuje ruch społeczny "Rodzić po Łódzku" . Kornelię odwiedziła po porodzie. Dziewczynka na świat przyszła z bezczaszkowiem.
Lekarze mówili wtedy: śmierć przyjdzie w ciągu godzin. Rodzice Kornelii czekali na nią w jedynym wówczas w Łodzi pokoju pożegnań. - Przeżyli tragedię, ale mieli warunki, żeby w skupieniu spędzić ten czas razem. Pomieszczenie było odseparowane, w domowym wystroju. Rodzina była blisko siebie, bez przygnębiającego, szpitalnego otoczenia - mówi Juśkiewicz.
Pokój zniknął w 2018 roku, razem z prywatnym szpitalem, w którym się znajdował.
- Aż do dzisiaj dzieci przychodzące na świat na kilka godzin rodziły się łóżko w łóżko z dziećmi zdrowymi. Nie da się opisać tego, jak potworny ból czuje matka, która początek żałoby musi przeżywać w takim otoczeniu - mówi Tisa Żawrocka, szefowa fundacji Gajusz, dzięki której w Łodzi znowu otwarto pokój pożegnań. Tym razem w szpitalu im. Rydygiera.
Sala 125
Sala pożegnań została otwarta w czwartek. Znajduje się niedaleko wejścia do szpitala - z dala od innych sal porodowych. Nie dochodzą tutaj charakterystyczne dla każdego szpitala położniczego dźwięki badania KTG, podczas którego świetnie słychać tętno nienarodzonego jeszcze dziecka.
Pokój numer 125 ma kilkanaście metrów kwadratowych. Za drzwiami jest krótki korytarz, z którego można wejść do łazienki z prysznicem. Dalej dwa fotele, przewijak, zlewozmywak i łóżko. Drogie, bo warte blisko 30 tysięcy złotych.
- Łóżko pełni dwie funkcje. Szybko można je zmienić w łóżko do porodu, a potem z powrotem w normalne, jak na oddziale wewnętrznym - tłumaczy Ewa Paczkowska, prezes zarządu szpitala im. Rydygiera w Łodzi.
To ważne, bo matka przed porodem, w jego trakcie i po, jest w tej samej sali. Nie traci cennego czasu.
- To ciągle sala porodowa, w której można wykonywać skomplikowane działania medyczne. Dlatego wyposażając salę musieliśmy mieć na uwadze rygor sanitarny. W grę nie wchodziły żadne zasłony, dywany czy żywe kwiaty - mówi Tisa Żawrocka.
Szacuje, że w ciągu roku w sali 125 przyjdzie na świat kilkoro dzieci, które przeżyją ledwie kilka godzin.
- Sala będzie jednak służyła blisko stu osobom rocznie. Będą tu też odbywały się porody po poronieniach i martwe porody. Te rodziny też muszą mieć szansę, żeby się pożegnać - tłumaczy szefowa fundacji.
Dobra wola
Rodzenie dziecka z wadą letalną lub po jego obumarciu, jest nazywane w polskim systemie prawnym "sytuacją szczególną". Sposób, w jaki ma zachowywać się personel szpitala reguluje rozporządzenie ministra zdrowia, które weszło w życie na początku zeszłego roku.
Z regulacji wynika, że szpital - "w miarę możliwości" nie powinien umieszczać rodzącej w towarzystwie innych, które albo urodziły, albo oczekują na poród.
- Prawda jest taka, że rodząca w tragicznej sytuacji, w najlepszym wypadku umieszczona jest w sali wciśniętej pomiędzy te, gdzie rodzą się dzieci zdrowe. Często jest jednak tak, że odseparowanie ogranicza się do ustawienia parawanu pomiędzy łóżkami - podkreśla Aneta Juśkiewicz z "Rodzić Po Łódzku".
Nic nie nakazuje szpitalom tworzenia sal podobnych do tej, która została otwarta w Łodzi.
- Takich pokojów do pożegnań w całej Polsce jest ledwie kilka. Najczęściej powstały ze świadomości i inicjatywy władz poszczególnych szpitali czy zewnętrznych fundacji. Bardzo liczę na to, że to się w przyszłości zmieni - mówi.
Nie deptać uczuć
Jeszcze zanim w łódzkim szpitalu ruszyła sala, cały personel szpitala im. Rydygiera został przeszkolony.
- To były spotkania warsztatowe, podczas których eksperci tłumaczyli lekarzom, pielęgniarkom i reszcie kadry, w jaki sposób rozmawiać z członkami rodzin, które przeżywają stratę, albo się na nią przygotowują - mówi Ewa Paczkowska, prezes szpitala im. Rydygiera w Łodzi.
Rodzące mają być traktowane podobnie, jak inne pacjentki, ale kadra ma być szczególnie empatyczna. Oczywista oczywistość? Tisa Żawrocka przekonuje, że niestety nie.
- W polskich szpitalach ciągla zdarza się, że kobiety są podwójnie traumatyzowane. Opiekowaliśmy się kobietą, która zdecydowała się na terminację ciąży - opowiada Żawrocka.
Pacjentka po porodzie usłyszała w szpitali, że "jest problem".
"Pani płód jeszcze żyje" - powiedział lekarz.
Żawrocka: - Kobieta wiele miesięcy po tych słowach ciągle nie potrafiła mówić o tym spokojnie. Zapewniono jej traumę, z którą wiele osób by sobie nie poradziło.
***
Według statystyk na tysiąc porodów od dwóch do trzech dzieci rodzi się z wadami letalnymi. W samej Łodzi rokrocznie dochodzi do 10 tysięcy porodów.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź