Historycy przeanalizowali księgi pochówków cmentarza Świętego Wojciecha przy ulicy Kurczaki w Łodzi i znaleźli 77 nieznanych dotąd miejsc pochówków najmłodszych więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci. Historycy ustalili, że do dzisiaj zachowały się tylko dwa groby: dziewięcioletniego Jerzego oraz grób 12-letniego Zygmunta. W przypadku pozostałych 75 ofiar, których miejsce pochówku udało się zlokalizować, są to dzisiaj już groby innych osób.
O odnalezieniu 77 grobów poinformował dr Ireneusz Maj, dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – Ofiar Totalitaryzmu. Na zorganizowanej w piątek (26 listopada) konferencji prasowej podkreślił, że było to możliwe dzięki kwerendzie pracowników muzeum.
- Zrobiliśmy to na podstawie ogólnodostępnych dokumentów cmentarza Świętego Wojciecha przy ulicy Kurczaki w Łodzi, czyli księgi pochówków tej nekropolii z lat 1942-1945 - przekazał dr Maj.
Po analizie akt i pracach dokumentacyjnych na cmentarzu, historycy muzeum ustalili, że do dzisiaj zachowały się tylko dwa groby: dziewięcioletniego Jerzego oraz - odkryty 3 listopada 2021 r. - grób 12-letniego Zygmunta. W przypadku pozostałych 75 ofiar, których miejsce pochówku udało się zlokalizować, są to dzisiaj już groby innych osób.
Lata zapomnienia
Pytany o to, dlaczego dopiero teraz znaleziono groby dzieci z obozu, dyrektor Maj odpowiedział pytaniem: - A dlaczego do tej pory nie udało się tego zrobić?
Potem dodał, że trzeba było przeprowadzić kwerendę w księdze pochówków.
- Nam zajęło to trzy tygodnie - odpowiedział.
Dyrektor dodał, że pracownicy opracowują teraz koncepcję pomnika, który upamiętniłby pochowane na łódzkim cmentarzu ofiary niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci.
Obecny na konferencji prasowej były więzień obozu Jerzy Jeżewicz (wraz z bratem znalazł się tam jako dwulatek) wskazał, że sprawa niemieckiej zbrodni na najmłodszych była ukrywana przez lata. Podkreślał, że przez dekady był "zakaz wspominania o tym".
- Kiedy chcieliśmy zapisać się do związku więźniów obozów wyzywano nas od "gówniarzy". Przez lata ludzie myśleli, że kłamiemy. Władze powojenne zlikwidowały pamięć o naszym obozie, najprawdopodobniej nie bez wiedzy Niemców - opowiadał Jerzy Jeżewicz.
W poszukiwania miejsc pochówku i grobów dzieci - ofiar oprawców z niemieckiego obozu dla najmłodszych więźniów III Rzeszy włączył się łódzki oddział Instytutu Pamięci Narodowej. - IPN nadal będzie podejmował prace mające doprowadzić do lokalizacji miejsc pochówku dzieci z Przemysłowej oraz ich godnego upamiętnienia - zapewnił w rozmowie z PAP dyrektor łódzkiego oddziału IPN w Łodzi dr hab. Dariusz Rogut.
Obóz dla dzieci
Utworzony 1 grudnia 1942 r. niemiecki obóz został wyodrębniony z Litzmannstadt Ghetto. Przeznaczony był dla dzieci i młodzieży polskiej od szóstego do 16. roku życia, ale w praktyce więźniami były także młodsze, nawet kilkumiesięczne dzieci.
W obozie umieszczano m.in. dzieci pochodzące z rodzin, które odmówiły podpisania volkslisty; dzieci osób zesłanych do obozów lub więzień, a także młodzież podejrzaną o uczestnictwo w ruchu oporu.
Dzieci przetrzymywane były w prymitywnych warunkach, niewolniczo pracowały przy remontach i budowie baraków oraz wykonywały prace na potrzeby obozu i wojska. Na młodych więźniach przeprowadzano badania rasowe, których efektem było przeznaczenie niektórych z nich do germanizacji.
Dokładna liczba dzieci, które przeszły przez obóz, a także liczba ofiar nie jest znana. Różne szacunki wskazują dwa, a nawet trzy do czterech tysięcy uwięzionych i kilkuset zmarłych. Gdy 19 stycznia 1945 r. zakończyła się niemiecka okupacja w Łodzi, w obozie przebywało ponad 800 małoletnich więźniów.
Po zakończeniu II wojny światowej pamięć o niemieckim obozie pracy dla polskich dzieci w Litzmannstadt Ghetto zaczęła słabnąć, a niemal wszelkie pozostałości po nim uległy zniszczeniu. Z początkiem lat 60. XX wieku, wraz z budową osiedla mieszkaniowego, zatarto jego granice.
Źródło: TVN24 Łódź, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu.