Guz w klatce piersiowej był tak duży, jak jego serce. Wygrana walka o życie małego Marcela

Marcel urodził się w rodzinnej Bydgoszczy. Jego stan się szybko pogarszał. Trafił na intensywną terapię, skąd został przewieziony do Torunia. Tamtejsi lekarze jednak nie podjęli się niezbędnej operacji wycięcia nowotworu. 

Ostatecznie noworodek trafił do Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Tutaj specjaliści przygotowywali się do przeprowadzenia operacji. Marcel był wielokrotnie badany przez kardiologów, kardiochirurgów i radiologów.

- Mój synek miał w samym osierdziu, obok serca, guz jak drugie serce – opowiada pani Monika, mama Marcela. Lekarze obawiali się, że nowotwór będzie naciskał na rosnące serce chłopca, a to stanowiło już realne zagrożenie dla jego życia. - Problem polegał na tym, że nie było wiadomo, czy guz nie był połączony z naczyniami i sercem - wspomina mama.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE>>>

Ważący ledwie trzy kilogramy Marcel trafił na salę operacyjną 9 grudnia. - Lekarze byli przygotowani na różne scenariusze. Jeżeli okazałoby się, że nowotwór połączył się z tkankami serca, trzeba by było wstrzymać jego pracę - informuje Adam Czerwiński, rzecznik Centrum Zdrowia Matki Polki. 

W gotowości było urządzenie ECMO - które w razie potrzeby - oddychałoby za dziecko i przejęło na siebie pompowanie krwi. Na szczęście guz nie wnikał w strukturę serca - czyli spełnił się najbardziej optymistyczny scenariusz. - Operacja trwała godzinę - mówi Czerwiński.

Czytaj też: Iga nie mogła nabrać powietrza. Miała fart, urodziła się w Łodzi

Po zabiegu chłopczykiem znów zajęli się neonatolodzy z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt. Po kilku dniach dziecko zostało rozintubowane. Szybko zaczęło samo jeść i w sobotę w stanie dobrym wypisano je do domu. 

Mama Marcela mówi, że jest niezwykle wdzięczna lekarzom za uratowanie dziecka. Pielęgniarkom i położnym za okazaną pomoc.