Mieli tu być dwa tygodnie, właśnie leci trzeci miesiąc. Mieszkańcy trzech kamienic w sercu Łodzi starają się oswoić myśl, że do domów być może nie wrócą nawet na święta Bożego Narodzenia. 25 metrów pod ich domami znajduje się maszyna drążąca tunel kolejowy. Jej praca stanowi zagrożenie, że budynki runą - tak, jak na początku września runęła oficyna przy 1 Maja 23. - Nikt z nas nie wie, kiedy to się skończy. Dawno już brakło nam cierpliwości - zaznaczają.
Pani Danuta sprawnie manewruje między mężczyznami w garniturach stojącymi w hotelowym holu. Grupa czeka na bankiet zorganizowany przy okazji odbywającego się akurat zjazdu przedstawicieli branży uzdatniającej wodę.
Na końcu przestronnego, oszklonego z trzech stron lobby są trzy windy. Kilka metrów dalej długi, marmurowy blat, za którym stoi para elegancko ubranych recepcjonistów. Na widok pani Danuty uprzejmie się uśmiechają. Pani Danuta kiwa im głową na powitanie. Zdążyła poznać wszystkich pracowników czterogwiazdkowego hotelu w centrum Łodzi, bo mieszka tu już trzeci miesiąc.
Pod koniec sierpnia musiała opuścić 90 metrowe mieszkanie i zamienić je na niewielki, dwuosobowy pokój z łazienką. - Gdybym chciała, to do drzwi trafiłabym z zamkniętymi oczami - mówi, kiedy idziemy korytarzem wyłożonym bordową wykładziną.
W założeniu miała tutaj być - podobnie jak 200 innych mieszkańców trzech kamienic, pod którą drążony jest tunel kolejowy - dwa tygodnie. - Siostra mi na początku zazdrościła. Mówiła, że to taki darmowy urlop. I na początku nawet się z nią zgadzałam. Mamy wyżywienie, sprzątane pokoje, dostęp do basenu i siłowni. Auta stoją na strzeżonym parkingu. Taki all inclusive, tyle że we własnym mieście - opowiada.
Na początku - jak mówi - była zadowolona. - Z mężem czuliśmy się jak jakieś gwiazdy filmowe. Teraz też mam skojarzenia filmowe, ale mniej radosne. Kojarzy pan "Terminal" z Tomem Hanksem? Utknął na lotnisku i przez lata nie mógł z niego się wydostać. My też utknęliśmy w miejscu, w którym z założenia spędza się tylko kilka chwil - zaznacza.
W klatce
Mieszkanie pani Danuty jest w kamienicy przy ulicy 1 Maja 23. W piątek, 6 września pojawiły się pierwsze informacje, że z budynkiem, pod którym pracowała maszyna drążąca tunel dzieje się coś złego. Na parterze jednego z lokali w oficynie zapadła się podłoga. Kilka godzin później potem runęła jedna ze ścian. W sobotę runął fragment oficyny. W gruzy zmieniły się mieszkania dziewięciu rodzin, w tym Piotra Borysławskiego. Jego pokój hotelowy jest kilka drzwi obok pokoju pani Danuty.
Pan Piotr przykłada plastikową kartę do czujnika nad klamką. Wesoła melodyjka obwieszcza, że drzwi pokoju 327 zostały odblokowane. Za nimi, po lewej stronie są drzwi prowadzące do małej łazienki. Dwa metry dalej jest już łóżko stawione wezgłowiem do ściany. Za nim - już pod oknem - jest niewielki stolik kawowy, lampa i dwa fotele. Prawa strona to szklany stolik, na którym stoi laptop. Na ścianie telewizor, niewielka szafa i komoda z szufladami, na której stoi klatka z królikiem.
- To jest tuptuś - pan Piotr dotyka ręką klatki. - W hotelu jest jeszcze nasz kot i dwie świnki morskie. Muszą siedzieć w klatkach, żeby nie narobić szkód. Kiedyś mogły chodzić po mieszkaniu - opowiada.
Reszta zwierzaków jest w pokojach trzech nastoletnich dzieci pana Piotra. Każde z nich mieszka obecnie samo.
- Mamy ten komfort, że synowie i córka są już samodzielni. Sąsiedzi z mniejszymi dziećmi musieli się rozdzielać. I na przykład jedna sąsiadka mieszka teraz z sześcioletnią córką, a jej mąż ma pokój na końcu korytarza, który dzieli z dziesięcioletnim synem - mówi.
O ile inni mieszkańcy kamienicy starają się być na bieżąco z tym, czy i kiedy będą mogli wrócić do domów, o tyle pan Piotr i rodzina czekają na konkrety ze strony inwestora, który obiecał im, że zorganizuje nowe lokum w podobnym standardzie. Szczegółów jeszcze nie zna.
- Cały nasz dobytek leży przysypany gruzem. Nie wiem, co uda nam się stamtąd wyciągnąć. Tuż przed katastrofą zdążyłem wynieść parę pamiątek i tyle - mówi.
Kiedy pytam, jak im się żyje w hotelu, smutno wzrusza ramionami. - Mamy dach nad głową, to najważniejsze. Ale to nie jest normalne życie. Czujemy się, jakbyśmy byli w podróży, która nie może się skończyć. Żona już ma serdecznie dość, ja staram się jakoś trzymać fason - przyznaje.
Niepokój
Marta (imię zmienione) jest młodą kobietą, która niedawno wyremontowała swoje mieszkanie w kamienicy przy 1 Maja 21. W przeciwieństwie do gmachu przy 1 Maja 23, budynek ma pięknie odnowioną elewację.
- Nie spieszy mi się z powrotem - przyznaje. Na telefonie komórkowym pokazuje zdjęcia wykonane na klatce schodowej przed jej mieszkaniem. Palcem wskazuje wyraźne pęknięcia. - W moim mieszkaniu mam podwieszane sufity i kartongips. Wszystko to skutecznie zasłania, w jakim stanie są ściany. Moim zdaniem nie powinniśmy wracać zbyt szybko - mówi.
- Inwestor mówi, że monitoruje stan budynku i będziecie mogli wrócić, kiedy maszyna drążąca tunel opuści okolice - przypominam.
- Ten sam inwestor twierdził, że wzmocnienia gruntu ochronią sąsiednią kamienicę, a ta jakoś runęła - mówi.
Marta pracuje zdalnie. Dlatego niemal całe dnie spędza w hotelu. - Mam wi-fi, pokój jest ładny, a śniadania bardzo dobre - wylicza. Zaznacza, że - w przeciwieństwie do wielu sąsiadów - dość szybko się przyzwyczaiła do nowych warunków.
- Problem mam tylko z tym, że obiady są od godziny 17. Zwykłam jeść dużo wcześniej, więc w środku dnia idę do sklepu po jakieś przekąski. Można też jeść na mieście. Przygotowanie czegokolwiek w hotelu jest niemożliwe. W pokoju jest mała lodóweczka, w której można co najwyżej zmieścić karton mleka - opowiada.
Marta utworzyła internetową grupę dla innych lokatorów kamienicy. Zaznacza, że dobrze rozumie tych, którzy chcą jak najszybciej opuścić hotel, w którym utknęli trzy miesiące temu.
- Mam mało rzeczy, nie potrzebuję do szczęścia pamiątek. Wiem jednak, że nie wszyscy tak mają - mówi.
Rekompensata
Jakub do sierpnia był sąsiadem Marty. Nie zdecydował się na przeprowadzkę do hotelu, bo z żoną wychowuje roczne dziecko.
- Jak na kilkunastu metrach kwadratowych upchnąć wszystkie niezbędne rzeczy do opieki nad małym dzieckiem? Nie da się, więc zamieszkaliśmy u rodziny. Stwierdziliśmy, że tak nam będzie lepiej przez te dwa tygodnie - mówi.
Kiedy dwa tygodnie zmieniły się na kilka miesięcy - bez wskazania jakiejkolwiek daty granicznej - inwestor zaproponował wypłatę rekompensaty, za którą można wynająć mieszkanie. To 100 złotych na dobę dla lokatorów jednego mieszkania.
- Dostaliśmy rekompensatę z wyrównaniem od końca września - mówi Jakub. Zaznacza, że na niewiele się to zdaje, bo właściciele lokali do wynajęcia nie są zainteresowani najemcami, którzy w każdej chwili mogą dostać sygnał, że już można wrócić do domu - zaznacza.
Bez terminu
W kilku łódzkich hotelach łącznie przebywa 200 osób wysiedlonych z kamienicy przy 1 Maja. Kiedy wrócą? Kiedy maszyna drążąca TBM Katarzyna odjedzie na bezpieczną odległość. Ale na razie stoi w miejscu.
Maszyna zatrzymała się 6 września, kiedy doszło do katastrofy budowlanej i stała do 31 października. W tym czasie zabezpieczano grunt pompując pod ziemię substancję, która ma usztywnić budynki na powierzchni i zmniejszyć wpływ maszyny drążącej tunel pod nimi.
TBM Katarzyna ruszyła na kilka dni i znowu się zatrzymała.
- W momencie kiedy już byliśmy na skraju budynku przy alei 1 Maja 21, monitoring zadziałał, pojawiły się pewne informacje o tym, że budynek może być lekko niestabilny, że może dojść do jakichś drgań. Zaczęliśmy działać i sprawdzać, co tak naprawdę się dzieje - przekazywał Piotr Grabowski, rzecznik wykonawcy tunelu - PBDiM z Mińska Mazowieckiego.
Budowa tunelu średnicowego pod Łodzią
Tunel średnicowy pod Łodzią ma mieć 7,5 kilometra. Połączy dworzec Łódź Fabryczna ze stacjami Łódź Kaliska i Żabieniec. Inwestycja umożliwi przejazd pociągów na trasie Warszawa - Poznań i Wrocław z postojem w centrum Łodzi i znacznie skróci czas podróży. Ma też ułatwić komunikację w regionie.
Na odcinku inwestycji pod Starym Polesiem (dzielnica Łodzi), gdzie stoi zawalona kamienica, tarcza drążąca dwutorową nawę tunelu jest na głębokości 17 metrów pod powierzchnią gruntu. Po wyjściu spod Al. 1 Maja maszyna ma zostać zatrzymana na czas przeglądu. Kolejne dwa ważne obiekty na trasie drążonego tunelu to Szkoła Podstawowa nr 36 i Muzeum Sztuki.
Szkoła na czas drążenia tunelu ma przejść na zdalny system nauki, a część klas skorzysta z gościny okolicznych placówek. Kiedy maszyna będzie pracowała pod budynkiem muzeum, obiekt będzie nieczynny, a część zbiorów została przeniesiona w bezpieczne miejsce. Według najnowszego harmonogramu budowa tunelu pod Łodzią ma się zakończyć w czerwcu przyszłego roku. Jednak ze względu na dwumiesięczny przestój spowodowany katastrofą budowlaną nie wiadomo, czy uda się otworzyć go dla ruchu pociągów w grudniu 2026 roku.
Wartość projektu wynosi ponad dwa miliardy złotych brutto. Podstawowa umowa z wykonawcą PBDiM wzrosła o ok. 380 mln zł. Dlaczego? PKP PLK tłumaczy, że przy tak dużych inwestycjach "występuje wiele dodatkowych okoliczności, które są trudne do przewidzenia i mają wpływ na wzrost kosztów inwestycji i termin zakończenia".
- W trakcie kontraktu doszło do upadłości pierwszego lidera konsorcjum, firmy Energopol Szczecin, wzrosły ceny surowców energetycznych, stali oraz innych materiałów, wydłużyły się łańcuchy dostaw, wystąpił niedobór pracowników. Powodem tych zdarzeń były inflacja, pandemia COVID-19 oraz wojna na Ukrainie - wyliczał w lipcu Rafał Wilgusiak z PKP PLK.
Koszty są też wyższe, bo w czasie realizacji okazało się, że trzeba dużo mocniej, niż planowano, wzmocnić grunt na trasie tunelu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl