SARS-CoV-2 jest koronawirusem, który wykazuje neurotropizm, pojawia się powinowactwo do tkanki mózgowej - mówi doktor Łukasz Przysło z Kliniki Neurologii Rozwojowej i Epileptologii w Instytucie "Centrum Zdrowia Matki Polki" w Łodzi. Lekarz przed kamerą TVN24 wyjaśniał, jak zakażenie może doprowadzić do udaru niedokrwiennego mózgu, również u dzieci.
W ubiegłym tygodniu na tvn24.pl informowaliśmy o trojgu dzieci, które zostały przyjęte do "Matki Polki" z objawami udaru niedokrwiennego mózgu. Na szczęście wszystkie te historie zakończyły się dobrze - jak przekazał opiekujący się pacjentami doktor Łukasz Przysło, neurolog ze szpitalnej Kliniki Neurologii Rozwojowej i Epileptologii, dzieci zostały wypisane do domów ze "śladowymi" niedowładami jednej strony ciała.
Doktor Przysło wyjaśniał we wtorek przed kamerą TVN24, skąd u dzieci, które bezobjawowo przeszły COVID-19, wzięły się tak poważne komplikacje. - SARS-CoV-2 to koronawirus wykazujący neurotropizm, powinowactwo do tkanki mózgowej - tłumaczył. Jak pokazują badania, koronawirus potrafi wnikać także do układu nerwowego zainfekowanego organizmu, na przykład do mózgu, jak wskazywał neurolog. - Tam powoduje uszkodzenia i może doprowadzać do aktywacji układu odpornościowego. W takiej sytuacji może dojść do ataku autoimmunologicznego - powiedział.
Doktor Przysło tłumaczył, że naczynia krwionośne, w których pojawia się stan zapalny, puchną. To z kolei może doprowadzić do utrudnień w przepływie krwi. Właśnie z takimi problemami zmagali się jego pacjenci.
- Wszyscy trzej mali pacjenci, którymi się opiekowaliśmy w szpitalu, mieli udar na podłożu zapalenia naczyń - wyjaśniał.
Doktor Przysło o powikłaniach: pojawiają się w ciągu dwunastu tygodni
Lekarz zaznaczył, że testy na przeciwciała wykazały, iż dzieci przed udarem przeszły COVID-19. Podkreślił jednak, że trudno wskazać, po jakim czasie doszło w ich przypadku do udaru.
- Opierając się na obserwacjach u dorosłych, przyjmuje się, że tak poważne powikłania pojawiają się w ciągu dwunastu tygodni od przechorowania - powiedział doktor Przysło. Zaznaczył jednocześnie, że to dane mocno orientacyjne, bo testy na przeciwciała SARS-CoV-2 nie pozwalają na dokładniejsze szacunki.
- Przypadki udarów u dzieci pokazują, że trzeba inaczej patrzeć na osoby, które przechodzą przez zakażenie ze skąpymi objawami - powiedział lekarz.
Dzieci, u których stwierdzono niedokrwienny udar, spędziły w szpitalu około trzech tygodni.
- Musimy pamiętać, że neuropatyczność u dzieci jest wyższa niż u dorosłych, więc następstwa udaru zazwyczaj są mniejsze i łagodniejsze. Ale oczywiście z udarem jest tak, jak z trąceniem pierwszej kostki domina - czasem nie udaje się nam zatrzymać tej kaskady, szczególnie jeśli u źródła udaru leży zapalenie naczyń, które może postępować, i trzeba je hamować lekami powodującymi bardzo wiele działań niepożądanych - podkreślił neurolog.
"U dzieci widzimy coraz więcej powikłań zagrażających zdrowiu i życiu"
Doktor Przysło zaznaczył, że u dorosłych udary są powszechną chorobą, u dzieci w - perspektywie rocznej - w "Matce Polce" zdarza się kilkanaście takich przypadków.
- Trzeba pamiętać, że nasz Instytut to specyficzny szpital - mamy tu kardiologię i kardiochirurgię i naszymi pacjentami są dzieci z wadami serca. Najczęstszym powodem udaru u dzieci jest przeciekowa wada serca. Natomiast w związku z COVID-19 obserwujemy udary powstające na podłożu zapalenia naczyń - przyznał specjalista ze szpitalnej Kliniki Neurologii Rozwojowej i Epileptologii w łódzkim Centrum Zdrowia Matki Polki.
Doktor Przysło podkreślił, że od połowy grudnia będzie można szczepić przeciwko koronawirusowi dzieci, które skończyły piąty rok życia, i jako pediatra mocno zachęca do tego rodziców. - Odpowiedzialność społeczna w Polsce jest na niezadowalającym poziomie; wyszczepienie społeczeństwa jest bardzo niskie. Tymczasem u dzieci widzimy coraz więcej powikłań zagrażających zdrowiu i życiu - zaznaczył specjalista.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock