W zawodzie jestem 20 lat, ale takiego bałaganu przed rokiem szkolnym nie pamiętam - mówi dyrektor jednego z łódzkich przedszkoli. Jeszcze dzisiaj rano - za urzędnikami - powtarzała, że z powodu pandemii nie będzie mogła przyjąć większości dzieci. Przed południem Główny Inspektorat Sanitarny zmienił wytyczne tak, że miejsc brakować nie powinno. Tak czy inaczej dyrektorzy placówek ostrzegają: ten rok szkolny będzie zupełnie inny niż wszystkie dotychczasowe.
Samorządy jeszcze niedawno biły na alarm: według ich wyliczeń od września miało zabraknąć miejsc w przedszkolach dla znacznej części dzieci wybierających się na zajęcia. Pojemność placówek "skurczyła się" po wprowadzonych na początku lipca zaleceniach Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Wskazywały one, że na każde dziecko przebywające w placówce do pięciu godzin miały przypadać w sali co najmniej dwa metry kwadratowe (dzieciom przebywającym dłużej należało wygospodarować 2,5 metra). Grupy nie mogły być też liczniejsze niż 25 dzieci.
Przepis zdawał egzamin w czasie wakacji, kiedy zainteresowanych opieką przedszkolną było stosunkowo niewielu - w Łodzi na cztery tysiące miejsc w placówkach czas spędzało w nich około dwa tysięcy dzieci. We wrześniu tylko w tym mieście w przedszkolach ma pojawić się jednak 18 tysięcy maluchów. A jak wyliczył magistrat, miejsc, po uwzględnieniu obowiązujących do dziś przepisów, byłoby tylko osiem tysięcy.
Główny Inspektorat Sanitarny zmienił jednak w środę swoje zalecenia. Usunięto zapis o limicie dzieci przebywających w jednej grupie i zalecono, by - w miarę możliwości - powierzchnia każdego pomieszczenia przeznaczonego na zbiorowy pobyt od 3 do 5 dzieci wynosiła co najmniej 15 m kw. (wcześniej 16 m kw.); w przypadku liczby dzieci większej niż pięcioro powierzchnia pomieszczenia przeznaczonego na zbiorowy pobyt dzieci ulega zwiększeniu na każde kolejne dziecko o co najmniej 2 m kw. (bez względu na czas pobytu dziecka). Jednocześnie zastrzeżono, że powierzchnia przypadająca na jedno dziecko nie może być mniejsza niż 1,5 m kw.
"W końcu"
Zmiana zaleceń, według samorządów kilku największych miast, prawdopodobnie rozwiąże problem brakujących miejsc.
- O tym, że GIS zmieni zalecenia byliśmy poinformowani jako Unia Metropolii Polskich. Żałujemy, że z faktycznym działaniem zwlekano do ostatniej chwili. Rozwiązanie pojawiło się pod presją samorządów, niestety ministerstwo bardzo długo problemu zdawało się nie widzieć - mówi Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent Łodzi.
W Poznaniu też - jak przekonuje Daria Kulczewska z tamtejszego magistratu - rodzice już nie mają czym się niepokoić.
- Wszystkie dzieci przyjęte podczas rekrutacji do przedszkoli mają zagwarantowane miejsca od 1 września. Placówki mogą przyjąć 17 808 przedszkolaków, tyle, co przed pandemią - mówi Kulczewska.
Przedszkola i żłobki bez problemu mają też ruszać w Katowicach.
- Rodzice nie mogą sobie pozwolić na to, by kolejne tygodnie spędzać w domu. Dlatego od 1 września, w normalnym trybie, z zachowaniem pełnego reżimu sanitarnego, wrócą nie tylko przedszkolaki, ale też uczniowie klas od I do IV. Na tym etapie edukacji dużą rolę odgrywa także aspekt opiekuńczo-wychowawczy - informuje w stanowisku wysłanym do tvn24.pl prezydent Katowic Marcin Krupa.
O dużej uldze mówią dyrektorzy poszczególnych placówek.
- Każdego dnia miałam kilkadziesiąt telefonów od rodziców, którzy pytali, czy ich dziecko będzie miało miejsce. Nie wiedziałam, co im odpowiedzieć, bo sama nie miałam pojęcia - mówi nam dyrektor jednej z placówek na Bałutach w Łodzi, która pragnie zachować anonimowość
O tym, że limity wielkości grup i minimalnej powierzchni na jedno dziecko mają być zmienione, mówiło się w przedszkolach od pewnego czasu.
- Dobrze, że w końcu coś się zadziało. Ja wiem, że jest pandemia, ale takiego chaosu tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego nie pamiętam, a w zawodzie jestem od ponad 20 lat - dodaje rozmówczyni tvn24.pl.
Rok szkolny, którego jeszcze nie było
Wydane w środę zalecenia GIS są identyczne dla żłobków i przedszkoli. W nowych wytycznych zmniejszono też dystans, jaki powinni zachować rodzice i opiekunowie przyprowadzający i odbierający dzieci z placówki wobec pracowników oraz innych dzieci i ich rodziców - z 2 metrów do minimum 1,5 metra.
W dalszym ciągu GIS radzi, by do grupy dzieci przyporządkowani byli - w miarę możliwości - ci sami opiekunowie i by grupa wraz z opiekunem przebywała w wyznaczonej i stałej sali.
- Takich zmian jest więcej, to będzie zupełnie inny rok niż przed wybuchem pandemii - mówi przed kamerą TVN24 Beata Lewandowska, dyrektor przedszkola nr 221 w Łodzi.
Dyrektor podkreśla, że - zgodnie z wymogami Głównego Inspektoratu Sanitarnego - z placówki musiały zniknąć dywany, zabawki i pomoce naukowe, których nie można skutecznie zdezynfekować.
- Zasada jest taka, że w salach ma nie być przedmiotów, które nie są niezbędne. Z tego też powodu musieliśmy zawiesić dzień zabawek, który pozwalał dzieciom raz w tygodniu przyjść z ulubioną przytulanką czy klockami - opowiada.
Zmiany związane z pandemią będą czekały już od progu przedszkola. Przekroczyć go z dziećmi będą mogli tylko rodzice najmłodszych podopiecznych, które dotąd nie chodziły do placówki. Cała reszta dzieci z rodzicami będzie musiała pożegnać się przy wejściu, przejść przez kontrolę temperatury ciała i samodzielnie pójść do szatni.
Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź