- Kiedy zabraknie jedzenia w sklepach będziecie wiedzieć, że naiwnością było powierzanie swojego losu innym – mówią tvn24.pl preppersi, czyli osoby przygotowujące się na kataklizmy, wojny i kryzysy, które mogą sparaliżować współczesne społeczeństwa. - Tu nie chodzi o to, co mamy w plecakach czy piwnicach, tylko o wiedzę i chęć przetrwania – podkreślają.
Zdewastowane ruiny, opuszczone hale i dzikie łąki przebijające się przez popękany asfalt. Łatwo odgadnąć, że to miejsce niszczeje od lat. Dla wielu teren niebezpieczny, nieprzyjazny i niewarty odwiedzania, ale nie dla nich. Preppersi, czyli osoby przygotowujące się na upadek cywilizacji, kochają takie miejsca. Dlatego też w opuszczonym kompleksie fabrycznym pod Łodzią zorganizowali swój pierwszy konwent.
- Preppers widzi więcej. Ty za mną widzisz dziką łąkę, a dla mnie to spiżarnia, apteka i schronienie w jednym – mówi nam Piotr Czuryłło, jeden z najbardziej znanych polskich preppersów.
Jak sam mówi, od lat zastanawiało go, dlaczego ludzie chętnie odgradzają się od natury i obudowują się w murach miast.
- Nawet nie dostrzegamy, jak daleko odeszliśmy od planety, która nas żywi i chroni. Cywilizacja jest jak szklana klatka, która przy pierwszej okazji może zmienić się w śmiertelną pułapkę – opowiada.
Ludzka bezradność
Coraz więcej jest osób, które chcą wiedzieć, co zrobić, kiedy w sklepach nie będzie można kupić jedzenia, policja i pogotowie nie będą działać, a prawo przestanie obowiązywać. Scenariusz nierealny i apokaliptyczny? Preppersi przekonują, że nie.
- Społeczeństwo jest wydolne tylko wtedy, kiedy jest spokojnie. Tyle że to spokój bardzo kruchy. Wystarczy konflikt zbrojny czy katastrofa naturalna – opowiada Marcin.
Preppersi chcą być gotowi na potencjalne zagrożenia, z którymi będą musieli się zmierzyć podczas kryzysu. Dlatego uczą się zdobywać żywność (poprzez polowanie czy zbieranie ziół), budować schronienie i walczyć – żeby przetrwać anarchię.
- Samotnie nikt nie przeżyje. Potrzebne każdemu jest wsparcie grupy, która jednak nie będzie ze sobą brała osób bezużytecznych – opowiada Wojciech. Jak zapewnia, on byłby przydatny, bo potrafi rzeźbić w drewnie i umie oczyszczać wodę. - Za pomocą noża potrafię zrobić np. sztućce. Teraz może to brzmi śmiesznie, ale w trudnych czasach będzie bezcenne – zapewnia.
„Każda babcia jest preppersem”
Umiejętności Krzysztofa Lisa też przydałyby się po upadku cywilizacji. Potrafi zbudować ziemiankę – ma już projekt konstrukcji, która w czasie pokoju byłaby spiżarnią, a w czasie wojny – schronem. Niedługo przystępuje do budowy.
- Amerykańscy preppersi budują sobie schrony i bunkry. A przecież możemy za kilkadziesiąt tysięcy złotych stworzyć konstrukcję, która ochroni nawet przed pyłem radioaktywnym – opowiada.
Ziemianki były popularne jeszcze niedawno w całej Polsce. Dla naszego rozmówcy to dowód na to, jak kilkadziesiąt lat pokoju uśpiło naszą czujność.
- Pokolenie naszych babć to pokolenie preppersów. Do niedawna każda gospodyni w ziemiance trzymała żelazny zapas żywności, który pozwalałby przeżyć przez kilka tygodni – podkreśla rozmówca tvn24.pl.
Broń swoich
Marcin na łódzkie spotkanie preppersów przywiózł kilkanaście sztuk broni. Wszystkie są replikami, bo polskie prawo nie pozwala na używanie broni poza strzelnicami i terenami polowań.
- Mamy najbardziej rozbrojone państwo w Europie. Większość Polaków w ręku nie trzymało broni, a przecież w momencie kryzysu będziemy musieli się jakoś bronić. Przecież w czasie wojny nie zadzwonimy na policję – rozkłada ręce.
Preppersi podkreślają, że w Polsce prawo posiadania broni ma pół miliona osób. Czyli około 1,5 procent populacji kraju.
- Gdzie zaczyna się głód i niepewność, wkracza agresja. Skoro państwo nie pozwala nam na uzbrojenie się, musimy szukać innych rozwiązań – kwituje Robert, który uczy innych preppersów krav magi.
Dlaczego akurat tej? Bo jest w miarę prosta i skuteczna. Używają jej na co dzień izraelscy komandosi. Za jej pomocą można odeprzeć atak i „obronić swoich”. Ten argumenty wystarczają preppersom.
W domu „przygotowanego”
Przygotowanie się nie polega oczywiście tylko na uczeniu się korzystania z dobrodziejstw natury i obrony przed zagrożeniami. To też m.in. gromadzenie żywności, paliwa czy źródeł energii, takich jak agregaty prądotwórcze czy solary słoneczne. Klucz jest dość prosty – wszystko, co daje poczucie niezależności, jest bliskie sercu preppersa.
W mieszkaniu wielu „przygotowanych” można znaleźć na przykład plecaki ucieczkowe, czyli BOB-y (z ang. bug out bag). To gotowy zestaw rzeczy na wypadek natychmiastowej ewakuacji. W środku jest m.in. żywność, apteczka, woda, źródła światła i ognia i niezbędne narzędzia. Wszystko to, co da nam szansę na przeżycie przez co najmniej 72 godziny – do momentu znalezienia schronienia i zapasów.
Niektórzy decydują się też na lokowanie kosztowności w „bankach ziemskich”. Czyli po prostu zakopują srebro i złoto w wybranych miejscach.
- Czemu nie pieniądze? Bo te bardzo szybko w momencie kryzysu będą tracić na wartości – opowiada Michał, jeden z preppersów.
Chcesz pokoju, szykuj wojnę
Preppersi zaznaczają, że nie chcą nikogo straszyć widmem upadku społeczeństwa.
- Ale żeby czuć się bezpiecznie, trzeba być gotowym na wszelkie okoliczności. Niektórzy mają nas za wariatów, ale to oni mają czego się bać – kwituje Remigiusz.
Prof. Jacek Kurczewski, socjolog i antropolog z Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że preppersi mają bardzo pożyteczne hobby. I nie zasługują na uśmiechy politowania, którymi czasami są obdarzani.
- To próba zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa, a to szalenie ważne. Japończycy mimo zaawansowanej technologii zawsze starali się przygotowywać na najgorsze. Nigdy na tym nie stracili – kończy prof. Kurczewski.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź