Najpierw trzynaście godzin oczekiwania na chorwackim dworcu, drugie tyle spędzone w autobusie - w drodze do Polski. Turyści, o których "zapomniał" organizator wycieczki wreszcie dotarli do domów - na swój koszt. - Ładnie nas urządzili, ja już w cudowne oferty nie wierzę - kwitował jeden z turystów.
- W środę o 10 zaczęliśmy podróż. Dotarłam wreszcie do omu i dlatego jestem szczęśliwa - opowiadała pani Elżbieta tuż po tym, jak wysiadła z autobusu w Łodzi. Był czwartek, około 23.
Jak na osoby, które od niemal dwóch dni próbują dotrzeć do domu, turyści żwawo przenosili rzeczy do samochodów rodzin i taksówek. Chcieli jak najszybciej być już w domu. Dzień wcześniej przez 13 godzin siedzieli na dworcu w chorwackim Splicie. Biuro podróży nie podesłało autokaru. Ostatecznie postanowili wynająć pojazd na własną rękę i na własny koszt.
- Byli tak zmęczeni, że nawet nie mieli siły narzekać - kręci głową kierowca autobusu, który odebrał turystów z Katowic i przywiózł ich do Łodzi.
Organizator - widmo
- Tak się nie powinno ludzi traktować. Więcej na taką wycieczkę się nie piszę - mówił smutno pan Filip. Ma mnóstwo żalu do OPZZ, który - jak twierdzi nasz rozmówca - odpowiada za wycieczkę.
W podobnym przekonaniu do Chorwacji wyruszała niemal cała, stuosobowa wycieczka.
- Wyjechaliśmy spod siedziby związków, kończymy wycieczkę w tym miejscu. To oni nas tak urządzili - dodaje nasz rozmówca.
- Byliśmy pełni ufności. Większość osób podróżowało już wcześniej z OPZZ - podkreśla Damian Pakuła, jeden z turystów.
Bez umowy, bez odpowiedzialności
Podobnie jak każdy inny wczasowicz, nie miał podpisanej umowy z organizatorem. Dlaczego?
- Wie pan, to były załatwiane wczasy. Unia się dokładała. Wcześniej też tak było i żadnych umów nie było - rozkłada ręce pani Wanda.
Tyle, że związki zawodowe nie przyznają się do odpowiedzialności za problemy turystów.
- OPZZ nie organizuje i nie pośredniczy w organizowaniu żadnych wyjazdów. Zarówno krajowych jak i zagranicznych - czytamy w komunikacie, który pojawił się na stronie związków.
Według związkowców, osoba, która zajęła się wyjazdem "działała jako osoba prywatna".
- Za ten wyjazd odpowiadała pani Mariola. Czeszka, która organizuje wyjazdy edukacyjne w atrakcyjnych cenach, wszystko jest dotowane przez ministerstwo edukacji Czech - tłumaczy Magdalena Michalska. To właśnie z nią kontaktowali się wczasowicze. Jest co prawda związana z OPZZ, ale podkreśla że był tylko pośrednikiem pomiędzy turystami a panią Mariolą.
A co na to wszystko tajemnicza pani Mariola? Podobno obiecała wczasowiczom, że odda pieniądze za autobus, który przywiózł ich do Polski.
Nie wierzyć w cuda
Turyści, którzy zeszłej nocy wrócili do domu zdecydowali się na bajecznie tanią ofertę. Za dziewięć dni w dość drogiej Chorwacji zapłacili 890 złotych. W tej cenie do ich dyspozycji był trzygwiazdkowy hotel (ten ostatecznie był o jedną "gwiazdkę" gorszy). Do tego dochodziło wyżywienie i alkohol.
- Przy realizacji marzeń trzeba zachować trochę rozsądku. Na chłodno myśleć o pewnych sprawach i realności ofert - Jan Korsak, przewodniczący Rady Polskiej Organizacji Turystycznej.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź