To ma być przełom, dzięki któremu ranni w dużych pożarach, wypadkach kolejowych czy karambolach będą mieli większe szanse na przeżycie. Pogotowie w Łodzi chce kupić drona, który będzie wysyłany w miejsce dużych zdarzeń i pomoże organizować pracę służb i wyszukiwać rannych. Barierą dla ambitnych planów mogą być jednak pieniądze.
Samo południe, z numerem ratunkowym łączy się osoba, która informuje o karambolu na autostradzie A2 pod Strykowem, koło Łodzi. Na miejscu panuje chaos, zgłaszający mówią jedynie, że jest dużo rannych. Dyspozytorzy wiedzą, że sytuacja jest poważna, ale nie wiedzą jakie wsparcie jest niezbędne.
Na miejsce wyjeżdżają pierwsze karetki. Po chwili z siedziby łódzkiego pogotowia wylatuje bezzałogowy samolot - podobny do tego, które używa wojsko. Leci 160 km/h i na miejscu zdarzenia jest już po sześciu minutach od zgłoszenia. Do dyspozytorów pogotowia, straży pożarnej i policji zaczyna płynąć sygnał wideo wysokiej jakości. Widać, gdzie są ranni - dzięki kamerze termowizyjnej również ci, którzy są przygnieceni przez wraki. Kierowcy karetek kierowani są najszybszą drogą do najbardziej potrzebujących, a straż pożarna jak na dłoni widzi, gdzie znajdują się wycieki płynów, które grożą skażeniem środowiska.
Tak ma wyglądać przyszłość działania polskich służb ratunkowych. Szefostwo łódzkiego pogotowia chce kupić drona, który ma umożliwić takie nowoczesne przeprowadzanie działań w trudnych sytuacjach.
- Chcemy wykorzystać szanse, które daje współczesna technologia. Zaawansowany technologiczny dron na usługach służb to będzie przełom - mówi Bogusław Tyka, dyrektor łódzkiego pogotowia.
Ratując po omacku
A przełom, jak podkreśla Tyka, jest konieczny.
- Duże zdarzenia, takie jak karambol czy wykolejenie pociągu zawsze oznacza bałagan. Dyspozytor musi decydować o ilości służb i ich rozmieszczeniu często na podstawie szczątkowych informacji - argumentuje rozmówca tvn24.pl.
Kilka dni po wypadku do mediów przedostały się fragmenty rozmów dyspozytorów pogotowia, podczas trwania akcji ratowniczej. Zostały one zmontowane w ponad dwuminutowe nagranie mające świadczyć o tym, że podczas akcji ratunkowej na drodze S8 koło Kowies (łódzkie) panował duży bałagan.
- Od tego, jak zorganizowana jest akcja ratunkowa zależy czy uda nam się uratować czyjeś życie - zaznacza Bogusław Tyka.
Uziemieni przez pieniądze?
Dron (razem z całym niezbędnym zapleczem technicznym), o którym marzą w Łodzi to koszt ok. 10 mln złotych.
- Wiemy, że to olbrzymie pieniądze. Wierzymy jednak, że dzięki środkom europejskim uda nam się zakupić ten sprzęt. Na ludzkim życiu nie wolno oszczędzać - kwituje dyrektor pogotowia.
Koszt drona, który z powodzeniem jest wykorzystywany do różnych zadań często waha się od 10 - 15 tys. złotych. Skąd zatem tak olbrzymi koszt realizacji łódzkich planów?
- Mówimy o sprzęcie, który potrafi przelecieć do 50 km w krótkim czasie. Potrafi być w powietrzu do trzech godzin. Takimi dronami dysponuje m.in. wojsko - tłumaczy Tomasz Badowski z firmy WB Elektronics, która dostarcza specjalistyczne drony.
Maszyna bardziej przypomina samolot niż zwykłe, wielowirnikowe drony. System kamer pozwala na obserwowanie wybranego fragmentu z dużych odległości. Wysokiej jakości obraz może być transmitowany na żywo w kilka miejsc.
- Dron ma podobne zastosowanie i możliwości co śmigłowiec, ale jest dużo tańszy i może startować z miejsca; wyrzucony z ręki. Co w miastach jest bezcenne - kwituje Badowski.
Polityka małych kroków
Wizja podglądu miejsca zdarzenia jeszcze przed przyjazdem pierwszych służb jest nęcąca dla służb. Na razie ich przedstawiciele decydują się na mniej zaawansowane maszyny, które jednak też mogą być olbrzymią pomocą.
Kpt. Arkadiusz Makowski z wojewódzkiej straży pożarnej w Łodzi opowiada, że jeszcze w tym roku będzie rozpisany przetarg na zakup drona o nieco mniejszych możliwościach. Takiego, który wystartuje już po przyjeździe strażaków na miejsce.
- Za 10 tys. złotych będziemy mogli spojrzeć na miejsce działań w dużej skali - opowiada strażak.
W powietrzu coraz tłoczniej
Nasuwa się więc pytanie, jak sprawić, żeby coraz większa liczba dronów nie doprowadziła do katastrofy. Marta Chylińska, rzecznik Urzędu Lotnictwa Cywilnego informuje, że trwają prace nad rozporządzeniami, które mają rozróżnić loty niezbędne do ratowania życia i komercyjne od hobbystycznych. Te pierwsze już teraz wymagają odpowiednich zezwoleń do sterowania dronem.
- Drony są przyszłością, dlatego niezbędne jest usystematyzowanie ich lotów. Ratowanie ludzi i pomoc w pracy służb będzie z pewnością priorytetem - kwituje Chylińska.
Teraz dronem nie można latać w wielu miejscach, m.in. w pobliżu lotnisk.
- W czerwcu ubiegłego roku przeprowadziliśmy akcję "Lataj z głową bezzałogowo". Przypominaliśmy w niej, że nie wolno latać nad ludźmi, drogami czy w pobliżu zabudowań- kończy rozmówczyni tvn24.pl.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź