Chodnik na łódzkich Bałutach był chodnikiem tylko z nazwy, bo o chodzeniu po nim nie było mowy. Co najwyżej o czołganiu - metr nad ziemią zwisały gałęzie jaśminu. Dwa tygodnie po tym, jak nagłośniliśmy sprawę gałęzie zniknęły. I o ile wcześniej nie sposób było ustalić, kto kłopotliwy krzak mógłby legalnie wyciąć, o tyle teraz nie sposób dociec, kto to zrobił.
Sprawą jednego z najdziwniejszych polskich chodników zainteresowaliśmy się po tym, jak mieszkańcy zaalarmowali nas, że od miesiąca proszą urzędników o wycięcie krzewu jaśminu, którego gałęzie skutecznie uniemożliwiają korzystanie z chodnika.
Na początku mogło się wydawać, że urzędnicy po prostu zapomnieli o prośbach mieszkańców. Ale nic z tych rzeczy! Byli zajęci ustalaniem tego, kto i dlaczego ma się zająć rośliną.
Lista podmiotów wciągniętych w proces usuwania krzaka może robić wrażenie: zaczęło się od wydziału gospodarki komunalnej w magistracie. Wydział przekazał sprawę do Zarządu Zieleni Miejskiej. Stamtąd sprawa trafiła do straży miejskiej, a ci poinformowali Zarząd Dróg i Transportu. Urzędnicy ZDit (jak wszyscy inni) stwierdzili, że usuwanie krzaków nie leży w ich gestii i sprawa jak bumerang trafiła do Zarządu Zieleni Miejskiej. Tutaj ślad się urywa.
A że w poniedziałek zniknęły głośne już w Polsce gałęzie, to można by było podejrzewać, że usunięcie jaśminu jest ich sukcesem. Czy tak jest rzeczywiście? Nie wiadomo.
- Wysłaliśmy do właściciela posesji list, w którym domagaliśmy się usunięcia rośliny. Czy to on odpowiada za wycinkę? Nie wiem - przyznaje Maria Kaczmarska, rzecznik Zarządu Zieleni Miejskiej.
Miesiąc czekania
Urzędnicy ZZM poinformowali w liście, że właściciel ma tydzień na uprzątnięcie gałęzi. Jeżeli tego nie zrobi, zrobią to służby miejskie, ale na koszt mieszkańca.
Wiadomość została wysłana 24 czerwca (9 dni po tym, kiedy nagłośniliśmy jak urzędnicy przerzucają się odpowiedzialnością).
- Nie wiemy, czy za wycinkę odpowiada właściciel, czy też zrobił to któryś sąsiadów na własną rękę - powtarza Maria Kaczmarska.
Nasza rozmówczyni - na wszelki wypadek - poprosiła nas jednak, żeby sprawdzić, czy za wycinką nie stoi jednak Wydział Gospodarki Komunalnej. Sprawdziliśmy - nie stoi.
Mieszkańcy ul. Admiralskiej i Czystej mogą więc znowu korzystać z chodnika (dopóki gałęzie nie odrosną).
Na razie nikt nie zadaje sobie pytań, kto ma usunąć odcięte niedawno fragmenty jaśminu. Ich sterta leżała w poniedziałek rano na trawniku.
- Może zgniją? Niech sobie leżą, w końcu można normalnie chodzić. A urzędników lepiej już w to nie angażować... - komentuje jeden z mieszkańców.
Tak sytuacja wygląda jeszcze kilka dni temu:
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź