Eryk J. został prawomocnie skazany na dożywocie. Mężczyzna w 2018 roku nocą wdarł się do domu swojej ciężarnej partnerki i zaatakował nożem ją i jej rodzinę. Na miejscu zabił rodziców dziewczyny, po kilku miesiącach zmarł też jego syn. Podczas wizji lokalnej przeprowadzanej w czasie śledztwa Eryk J. powiedział, że chciał zabijać "każdego, kto stanął na drodze".
Łódzki sąd apelacyjny w całości podtrzymał wyrok dożywocia dla Eryka J. Tym samym przychylił się do stanowiska prokuratury, która podkreślała, że tylko najsurowsza kara może ochronić społeczeństwo przed tak zdemoralizowanym człowiekiem, jak Eryk J.
Obrońcy prawomocnie już skazanego mordercy zwracali uwagę, że sąd pierwszej instancji zbyt pobieżnie pochylił się nad kwestią poczytalności sprawcy. Sąd drugiej instancji uznał jednak argumentację za bezzasadną.
Zbrodnia, która wydarzyła się w nocy
15 marca 2018 r. w jednym z gospodarstw w Cerekwicy Starej doszło do zbrodni, która wstrząsnęła Polską. 24-letni dziś Eryk J., według ustaleń śledczych, wszedł do domu swojej byłej partnerki i w środku nocy atakował nożem członków jej rodziny. Od ciosów zginęło 59-letnie małżeństwo, ranione zostały dwie ich córki: 22-letnia Beata i 25-letnia Natalia - była dziewczyna podejrzanego, która spodziewała się dziecka.
"Teść nie żyje, teściowa leży na ziemi, Natalia jest zakrwawiona"
- O godzinie 1.30 sąsiad (partner drugiej z sióstr - red.) przybiegł po pomoc z krzykiem, z płaczem. Był tak zdenerwowany, że mu się ręce trzęsły, nie mógł słowa powiedzieć. Chwyciłam go za ramiona i powiedziałam: Karol, co się stało? Powiedział, że jego teść nie żyje, teściowa leży na ziemi, Natalia jest zakrwawiona - opowiadała Grażyna Szymaniak, sąsiadka ofiar.
- Widok był straszny. W jednym pomieszczeniu jedno ciało, w następnym drugie. Ciężko to sobie wręcz wyobrazić – przyznawał po tragedii doktor nauk medycznych Włodzimierz Budzyński ze Szpitala Powiatowego w Jarocinie.
Mowa końcowa oskarżyciela posiłkowego na koniec procesu pierwszej instancji:
Miesiące walki o życie
Po zdarzeniu Eryk J. wrócił do swojego mieszkania. Policja zatrzymała go o godz. 3.20. Miał 0,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
- Nie stawiał oporu, został przewieziony do naszej jednostki, ale nie rozmawiał z policjantami - mówi młodszy aspirant Agnieszka Zaworska z Komendy Powiatowej Policji w Jarocinie.
Z powodu doznanych obrażeń ciała ciężarna kobieta została w jarocińskim szpitalu wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Dyrektor medyczny szpitala Włodzimierz Budzyński powiedział wówczas, że kobieta "doznała licznych ran kłutych macicy, dlatego niezwłocznie trzeba było zrobić cesarskie cięcie".
Chłopczyk, Adaś, urodził się z ciężkim niedotleniem mózgu, musiał też przejść pilny zabieg operacyjny, ponieważ miał ranę kłutą klatki piersiowej. Następnie dziecko przewieziono do ostrowskiego szpitala. Lekarzom z Ostrowa Wlkp. udało się uratować chłopca, ale w jego organizmie zaszły poważne zmiany neurologiczne. W wieku siedmiu miesięcy Adaś ponownie trafił do szpitala po tym, jak matka zauważyła, że dziecko ma problemy z oddychaniem.
Chłopiec po kilku miesiącach zmarł.
Zabić każdego na drodze
Akt oskarżenia przeciwko Erykowi J. trafił do sądu w grudniu 2018 roku. Na podstawie zgromadzonego materiału prokurator przedstawił 24-latkowi łącznie sześć zarzutów.
- W przypadku pięciu z nich, dotyczących zabójstwa i usiłowania zabójstwa w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, oskarżonemu grozi nawet dożywocie – tłumaczył Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Podejrzany częściowo przyznał się do przedstawianych mu zarzutów, a następnie skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. W czasie wizji lokalnej przeprowadzanej w czasie śledztwa powiedział, że chciał zabijać. Kogo? "Każdego, kto stanął na drodze" - odpowiedział Eryk J.
Wyrok jest już prawomocny.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Fakty