Mężczyzna, który zakopał swojego psa żywcem, został zatrzymany przez łódzką policję. Za działanie ze szczególnym okrucieństwem 63-latkowi grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Pies został odnaleziony przez przechodniów i odkopany. Był w bardzo złym stanie.
Suczka jest w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Łodzi przy ulicy Marmurowej.
- Jej stan można określić w tym momencie jako stabilny. Myślę, że nie ma żadnych spadków, jeżeli chodzi o parametry życia. Sunia wciąż nie wstaje na łapy. Co prawda podczas zmieniania podkładów zrywa się i podnosi i nawet był moment, że chwilami stała na czterech łapach, ale podejrzewam, że jest jeszcze zbyt słaba po tym wszystkim, co przeszła i zabiegu operacyjnym, więc tu jesteśmy ostrożni w rokowaniach - mówi Marta Olesińska ze schroniska dla zwierząt w Łodzi.
Jak dodaje, suczka poddawana jest rehabilitacji i zabiegom laserem. - Mamy nadzieję, że to pomoże, aczkolwiek jej stan zdrowia był kiepski. Była zaniedbana i to były zaniedbania wieloletnie - wyjaśnia Olesińska. Jak wyjaśnia, suczka miała rozległe ropomacicze i ogromne guzy na listwie mlecznej. Po operacji pies czuje się coraz lepiej.
Po przeprowadzeniu oględzin i wygoleniu sierści na głowie okazało się, że pies ma tam dziury. Jak mówi Olesińska, możliwe, że suczka była uderzana w głowę obuchem siekiery. Zwierzę ma także dziurę w karku i obity bok.
Jak ustalił reporter TVN24, po otrzymaniu ciosów tępym narzędziem zwierzę straciło przytomność. Mężczyzna prawdopodobnie uznał, że suczka nie żyje, włożył ją do worka i zakopał.
- Niestety porzucanie zwierząt i znęcanie się nad zwierzętami to jest codzienność. Psy trafiają do schroniska czasami w fatalnym stanie, z fatalnym zaawansowaniem różnych chorób, pobite również, no ale ten przypadek to po prostu brak słów - mówi Olesińska.
63-latek w rękach policji
Gdy pojawiły się informacje o tym, jak suczka została potraktowana oraz w jakim stanie trafiła do schroniska, odzew był olbrzymi. Ludzie oferowali pomoc w ratowaniu psa. Także łódzka policja przyznaje, że otrzymała wiele informacji na temat tego, kto mógł być właścicielem suczki. W ten sposób udało się zatrzymać 63-latka.
Mężczyzna tłumaczył policjantom, że przeprowadza się do mniejszego mieszkania i nie ma już warunków do posiadania psa.
- Funkcjonariusze pojawili się przed jego miejscem pracy. 63-latek nie krył zaskoczenia. Mężczyzna już w rozmowie przyznał się, że pies należał do niego. Początkowo twierdził, że przeprowadził się z domku jednorodzinnego do bloku. Uważał, że te warunki w mieszkaniu są niewystarczające dla tak dużego czworonoga, w związku z tym postanowił się go pozbyć - mówi kom. Adam Kolasa z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Właściciel psa usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu za to do trzech lat więzienia.
Autor: mw/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24