Najpierw pił, potem gnał autostradą pod prąd. Chociaż było jeszcze ciemno, jechał bez włączonych świateł. Kiedy miał minąć się z jadącym prawidłowo tirem - skręcił ostro kierownicą i doprowadził do czołowego zdarzenia. Tak - jak ustalili śledczy - doszło we wtorek do wypadku na A2 koło Zgierza. Sprawca miał ponad dwa promile w organizmie.
- Nie mogłem nic zrobić. On po prostu jechał po to, żeby się ze mną zderzyć - opowiada kierowca tira, w którego we wtorek nad ranem uderzył samochód osobowy.
Okazało się, że sprawca wypadku - 39-latek z woj. lubelskiego miał w organizmie ponad dwa promile alkoholu. To wyniki badań krwi pobranej od niego tuż po zderzeniu.
Pod tira
Do wypadku doszło we wtorek przed świtem, niedaleko Strykowa (woj. łódzkie). Kierowca samochodu osobowego jechał pod prąd autostradą od strony Poznania w kierunku Warszawy. Jak ustalili śledczy, kierowcy obu samochodów tuż przed wypadkiem jechali po różnych pasach. Obydwaj trzymali się swojej prawej strony.
- Bezpośrednio przed ciężarówką, 39-letni kierowca samochodu osobowego odbił w prawą stronę na lewy pas ruchu i uderzył w ciągnik z naczepą - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Uderzenie sprawiło, że od tira oderwało się koło.
- Ciągnik wraz z naczepą uderzył w słupek rozdzielające pasy jezdni. Następnie, pojazd ten się wywrócił.Doszło do rozsypania się ziaren kukurydzy, którą przewoził samochód ciężarowy - informuje Kopania.
Cudem przeżył
Samochód 39-latka został doszczętnie zniszczony. Wrak zatrzymał się 300 metrów od miejsca zdarzenia. I chociaż miejsce, gdzie siedział kierowca zostało niemal doszczętnie zniszczone, mężczyzna przeżył wypadek. Trafił do szpitala.
Śledczy nie wykluczają, że przedstawią mu zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi do 8 lat więzienia.
Kierowca tira nie odniósł obrażeń.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź