Maja chciała iść po piłkę, która przeleciała na drugą stronę ogrodzenia. Razem z kolegą przechodziła przez dziurę w betonowym płocie. Wtedy na jej głowę spadło betonowe przęsło. Dziewczynka w krytycznym stanie trafiła do szpitala, lekarzom nie udało się jej uratować. Okoliczni mieszkańcy przed tragedią bezskutecznie apelowali o naprawę zniszczonego ogrodzenia.
Do tragedii doszło we wtorek po południu na ul. Sobieskiego w Skierniewicach. Maja bawiła się z rówieśnikami na okolicznym placu zabaw. Dzieci grały w piłkę.
- Kilka minut przed tragedią piłka wyłamała betonowe przęsło w płocie odgradzającym plac od prywatnej firmy. Element wpadł na teren posesji firmy - tłumaczy Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Chwilę później piłka znowu przez przypadek znalazła się na terenie sąsiedniej firmy. Jak wynika z relacji dzieci - Maja poszła po piłkę razem z kolegą. Kiedy dziewczynka przechodziła przez płot betonowy element zsunął się na dół i przygniótł jej głowę.
Dzieci zaalarmowały dorosłych. Jeden z kolegów pobiegł po matkę dziewczynki.
Walka o życie
- Siostra znalazła leżącą Majeczkę. Próbowała jeszcze coś mówić - mówi tvn24.pl ciocia dziesięciolatki.
Dziewczynka została przewieziona do skierniewickiego szpitala. Tam rozpoczęła się walka o życie Mai. Po kilkudziesięciu minutach lekarze zadecydowali, że dziewczynka musi trafić do specjalistycznego szpitala.
- Lekarze próbowali wezwać śmigłowiec LPR, ale okazało się to niemożliwe - wyjaśnia Kopania.
Dziecko nie mogło być transportowane drogą lotniczą, bo ekipa śmigłowca pomagała w tym czasie przy wypadku komunikacyjnym w innej części województwa. Potem przylot LPR do Skierniewic był już niemożliwy ze względu na złą pogodę.
Ostatecznie dziewczynka z poważnymi obrażeniami głowy została przewieziona karetką do szpitala im. Matki Polki w Łodzi. Przeszła kilka operacji. Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury poinformował przed godziną 20, że dziecko zmarło w szpitalu.
"Naprawcie to"
Śledztwo w sprawie wypadku wszczęła prokuratura rejonowa w Skierniewicach. Śledczy musieli odtworzyć przebieg zdarzenia na podstawie relacji dzieci, bo tylko one widziały, jak doszło do dramatu Mai.
Na razie nikt w tej sprawie nie usłyszał zarzutów. Wszczęte śledztwo toczy się w sprawie nieumyślnego narażenia życia i zdrowia oraz nieumyślnego spowodowania choroby zagrażającej życiu.
-W ramach czynności policjanci przesłuchali dorosłych mieszkańców osiedla, którzy twierdzili, że już przed tragedią apelowali do właściciela firmy szwalniczej, do którego należy płot o jego naprawienie - mówi Kopania.
O tym, że zły stan ogrodzenia może być zagrożeniem dla dzieci z pobliskiego placu zabaw poinformowany miał też być Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w Skierniewicach.
Właściciel uzupełnił - już po tragedii - przęsła w ogrodzeniu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: eglos.pl