Psychiatrzy w przyszłym tygodniu ocenią, czy stan zdrowia Marcina P. poprawił się na tyle, że znów może on brać udział w czynnościach procesowych - dowiedział się tvn24.pl. Jeśli poprawy nie stwierdzą, były prezes Amber Gold nie usłyszy aktu oskarżenia w połowie czerwca, jak zaplanowali prokuratorzy. Ci pracujący nad sprawą alarmują, że w związku z nowymi przepisami akt oskarżenia trzeba będzie napisać od nowa. Autor reformy odpowiada: nic podobnego.
Dziś sąd apelacyjny w Łodzi przedłużył o kolejne trzy miesiące areszt dla Marcina P. Psychiatrzy, którzy badali b. prezesa Amber Gold pod koniec kwietnia ocenili, że stan zdrowia podejrzanego uniemożliwia mu uczestniczenie w śledztwie, ale że nie ma przeciwwskazań, by pozostał za kratkami, gdzie przebywa od sierpnia 2012 roku.
Wtedy wybuchła afera Amber Gold, Marcin P. wraz ze swoją żoną Katarzyną stworzyli piramidę finansową, w wyniku działalności której oszczędności życia straciło kilkanaście tysięcy Polaków.
Zwolnienie od odpowiedzialności?
Jak ustaliliśmy, w przyszłym tygodniu Marcin P. ponownie spotka się z biegłymi psychiatrami i wtedy też okaże się, czy otrzyma kolejne zwolnienie od czynności procesowych. Jeśli tak – wyjaśnia rzecznik łódzkiej prokuratury apelacyjnej Krzysztof Kopania - chory P. nie będzie mógł poświadczyć np., że zaznajomił się z ustaleniami śledczych i że nie zgłasza nowych wniosków dowodowych, co jest niezbędne do przedstawienia mu aktu oskarżenia. Nie trafi więc on zgodnie z planem do sądu. A dzień, w którym P. stanie przed sądem odsunie się w czasie.
I jeszcze zmiana KPKStan zdrowia chorego P. może znacznie wydłużyć postępowanie ws. Amber Gold, ale i coś jeszcze. Kopania wskazuje na zmianę przepisów – od 1 lipca zacznie obowiązywać nowy Kodeks postępowania karnego. - Jeżeli nie wyślemy w czerwcu aktu oskarżenia w tej sprawie, moment jego wysłania do sądu będzie opóźniony o wiele miesięcy – przewiduje prokurator i przekonuje, że zmiany w kpk, które wchodzą w lipcu „zmuszą prokuratorów do gruntownego przeredagowania tego dokumentu”. I jeszcze, mówi Kopania, trzeba będzie na nowo poukładać akty w tej sprawie, a jest ich... ponad 16 tys. tomów.
- Może dojść do rozwleczenia śledztwa, co nie jest korzystne dla nikogo. Prokuratorzy będą mieć sporo nowej pracy a podejrzani będą musieli na nich czekać przez kolejne miesiące – wtóruje Kopani mec. Łukasz Daszuta, który jeszcze niedawno był pełnomocnikiem głównego podejrzanego w sprawie Amber Gold. Obecnie reprezentuje go w innej sprawie, a w głównym wątku Amber Gold reprezentuje żonę Marcina P..
Obowiązujący od lipca kodeks wprwowadza pełną kontradyktoryjność postępowania. Oznacza to, że przed sądem spór o winie i należącej się karze będą prowadzić dwie strony - oskarżyciel i obrońca. Sędzia będzie pełnił głównie rolę arbitra czuwającego nad prawidłowością postępowania. Różnica polega na tym, że dotąd prowadzenie sprawy należało do sądu lub prokuratora. Po nowelizacji to od aktywności stron zależy od tego, czy uda się przekonać sędziego do swojej racji. Akty oskarżenia tworzone po 1 lipca mają być krótsze i zawierać najważniejsze dowody. Obecnie jest to dokument, w którym ujmuje się wszystkie ustalenia istotne dla sprawy. Co zmienia się w kodeksie od lipca?
Teraz wolniej, potem szybciej?
Mec. Michał Królikowski, były wiceminister sprawiedliwości i współautor przepisów wchodzących od lipca potwierdza, że dokument faktycznie trzeba będzie „przeredagować”. Wskazuje jednak, że będzie to korzystne dla sprawy.
- Po pierwsze akt oskarżenia trzeba będzie skrócić. A w nim wskazać tylko najważniejsze i konieczne dowody. Akta śledztwa trzeba będzie nie inaczej poukładać, ale poddać selekcji i wybrać te najważniejsze dowodowo. Dzięki temu sąd nie będzie powtarzał w całości całego procesu dowodowego, który zrobiła już prokuratura w śledztwie i rozpozna sprawę wcześniej, w krótszym czasie - przekonuje Królikowski.
Sąd, zgodnie z nowym Kpk, nie będzie musiał np. ponownie przesłuchiwać tysięcy pokrzywdzonych w aferze Amber Gold, wszystkich świadków, „tylko tych najbardziej istotnych”.
- Nawet, jeśli skracanie aktu oskarżenia zajmie "kilka miesięcy", to i tak sprawa będzie trwać kilka lat krócej – konkluduje mec. Królikowski.
"Nie ma dobrego czasu na zmiany"
Prof. Tomasz Grzegorczyk, kierownik katedry Postępowania Karnego z Uniwersytetu Łódzkiego ocenia, że nowe prawo wchodzące w lipcu faktycznie może wydłużyć śledztwo w sprawie Amber Gold, podobnie zresztą, jak i w innych dużych śledztwach toczących się obecnie w Polsce.
- Trzeba jednak pamiętać, że nigdy nie ma dobrego czasu na zmianę prawa. W 1998 roku też narzekano i też dochodziło do podobnych sytuacji. Takie rzeczy się zdarzają. Nie ma dobrego czasu na zmiany, zawsze ktoś straci. Nowelizacja przepisów była, jest i będzie konieczna - wyjaśnia tvn24.pl prof. Grzegorczyk.
Ile można „siedzieć”?
Dzisiejsze przedłużenie aresztu było jedenastą z kolei taką decyzją.
Art. 32 Dochodzenie, śledztwo albo postępowanie sądowe wszczęte lub prowadzone przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy jest prowadzone nadal w dotychczasowej formie lub trybie i mają do niego zastosowanie przepisy szczególne dotyczące tej formy lub trybu postępowania w brzmieniu dotychczasowym, z wyjątkiem art. 517g § 1 oraz art. 517i § 2 ustawy, o której mowa w art. 1niniejszej ustawy, które stosuje się w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą. Kodeks Postępowania Karnego po nowemu: ustawa o zmianie ustawy z 27 września 2013 roku
Jak mówią łódzcy śledczy, jest mało prawdopodobne, by lekarze badający P. w przyszłym tygodniu ocenili, że jego stan zdrowia wymaga, by na proces czekał na wolności. Ale, jak wskazuje prok. Kopania, „wydłużenie śledztwa może oznaczać konieczność zwolnienia P. z aresztu”.
- Nie wiemy, czy dla sądu wystarczającym uzasadnieniem dla przedłużenia aresztu będzie fakt, że musimy posegregować kilka tysięcy tomów akt, a w śledztwie nie będzie się działo nic nowego – mówi prokurator.
Ciąża to nie choroba
Na proces czeka też współoskarżona w sprawie żona Marcina P. - Katarzyna P.. Kobieta przebywa obecnie w więzieniu w Grudziądzu. To jedyny w kraju zakład karny z oddziałem ginekologicznym. P. trafiła tam po tym, jak - według informacji lokalnych dziennikarzy - zaszła w ciążę ze funkcjonariuszem służby więziennej w Łodzi.
Teoretycznie prokuratorzy mogliby wyłączyć jej wątek ze śledztwa do oddzielnego postępowania? Tyle, że i to by trwało. – Musielibyśmy na nowo wykonać mnóstwo czynności. Między innymi skserować tysiące stron akt – zauważa prokurator Kopania.
Marcin P. podejrzany jest łącznie o 25 przestępstw, w tym oszustwa na ponad 800 mln złotych. Katarzyna P. ma odpowiedzieć za o 8 przestępstw mniej, ale parze grozi ta sama kara – 15 lat więzienia.Przestępstwa, które zarzucają małżonkom P. prokuratorzy przedawniają się po 25 latach.
Wpłacili oszczędności życia, odzyskają niewiele
Żaden z klientów Amber Gold nie odzyskał pieniędzy po tym, jak firma ogłosiła likwidację. Dzisiaj mieniem firmy zarządza syndyk. Jego przedstawiciel, Józef Dębiński mówi, że jeszcze żaden z poszkodowanych nie otrzymał rekompensaty. I prawdopodobnie w tym roku nie otrzyma jeszcze ani grosza.
- Żadne roszczenie nie może zostać zaspokojone przed prawomocnym zatwierdzeniem listy wierzycieli - tłumaczy tvn24.pl Dębiński.
Lista ma trafić w czerwcu do sądu. Potem wierzyciele (i osoby nieuwzględnione na liście) będą miały dwa tygodnie na złożenie sprzeciwu. Każdy z nich oznacza rozprawę sądową.
- Obiektywnie trzeba przyznać, że proces rozpatrywania ewentualnych sprzeciwów może potrwać jeszcze dość długo - kwituje nasz rozmówca.
Suma należności Amber Gold przekracza 550 mln złotych. Syndyk, po ściągnięciu 60 mln złotych z pożyczek będzie dysponował kwotą o pół miliarda mniejszą. A to oznacza, że klienci Amber Gold mogą otrzymać tylko niewielką część oszczędności, którą wpłacili.
Piramida budowana przez trzy lata
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.
Pieniądze z lokat były wydawane na różne cele. Na działalność lotniczą, w tym finansowanie linii OLT Express, przeznaczono prawie 300 mln zł, ponad 214 mln zł wydano na bieżącą działalność spółki, w tym m.in. na zakup nieruchomości czy reklamę. Ustalono, że prezes Amber Gold Marcin P. i jego żona wypłacili sobie w sumie 18,8 mln zł "pensji".
13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24