Ania miała czarny pas, teraz ma wózek inwalidzki. Od czterech lat walczy tylko w sądzie

[object Object]
Ania na wózku jeździ od czterech latTVN24 Łódź
wideo 2/2

Spadła z liny na plecy z wysokości czterech metrów. Inni obozowicze, którzy w razie czego mieli ją łapać – nie zdążyli. Wszystko działo się tak szybko. Anna, obiecująca zawodniczka karate, jeździ dziś na wózku inwalidzkim. Od lat walczy o uznanie organizatorów obozu karate za winnych narażenia jej na niebezpieczeństwo. Oni winni się nie czują.

Obóz

Do Księżych Młynów niedaleko Uniejowa w województwie łódzkim 27 lipca 2015 roku przyjechało 60 uczestników. W tym gronie znalazła się 17-letnia wtedy Anna Płoszyńska - duży talent, posiadaczka czarnego pasa i kilku medali mistrzostw Europy i Polski.

Karate combat to dyscyplina sprawnościowa, do samoobrony, sport ekstremalny wiążący się z ryzykiem. Kładzie się tu nacisk na walkę w terenie i warunki najbardziej zbliżone do warunków terenowych Sąd Rejonowy w Łasku (z oddziałem zamiejscowym w Poddębicach), który jako pierwszy pochylał się nad sprawą

Organizowany przez Macieja Grubskiego, multimedalistę, wielokrotnego mistrza świata i Europy, obecnie trenera kadry narodowej w Polskim Zjednoczeniu Karate obóz nie był dla osób przypadkowych, z ulicy. Karate combat ćwiczą między innymi zawodowi żołnierze. To walka wręcz i z wykorzystaniem broni, zawody strzeleckie i "poligon", czyli zajęcia w terenie wymagające dużej sprawności.

Każdy z uczestników tego obozu sportowego musiał podpisać oświadczenie, że jest świadom ryzyka, na które się pisze. Pod takim dokumentem podpisała się też Anna Płoszyńska, chociaż - ponieważ była nieletnia - powinien zrobić to jej ojciec.

To był jej piąty obóz karate.

Lina

Szóstego dnia zajęć - w ramach "poligonu" – obozowicze mieli przejść 12 metrów na linie rozwieszonej pomiędzy metalowym słupem stojącym obok schodów przeciwpożarowych a drzewem. Trzeba było złapać się liny rękoma, potem zarzucić na nią nogi i - zwisając pod liną - przejść przez całą trasę. Każdy na początku wisiał ponad 4 metry nad ziemią - na końcu około 180 centymetrów. Wystarczająco nisko, żeby się puścić i bezpiecznie zeskoczyć na ziemię.

Jedynym zabezpieczeniem były - zgodnie z zamysłem organizatorów - rękawice taktyczne poprawiające pewność chwytu. Na dole nie było żadnej siatki bezpieczeństwa ani materaców, które mogłyby zamortyzować upadek.

Za to ćwiczenie - jak wynika z akt sprawy - odpowiadał doświadczony instruktor samoobrony, K. Przed zajęciami K. zebrał uczestników obozu i wyjaśnił, że przed nimi ryzykowne, ale w pełni dobrowolne zadanie.

- I tak na przykład zabronił przystąpić do ćwiczenia zawodnikowi, który miał kontuzję obojczyka. Inny uczestnik powiedział, że ma lęk wysokości - zeznawał w czasie procesu Maciej Grubski podkreślając po wielokroć, że zadanie z liną nie było obowiązkowe i że można było wykonać inne w zastępstwie na przykład pompki albo przysiady.

Każdy uczestnik obozu był więc pytany, czy czuje się na siłach, żeby spróbować.

Anna Płoszyńska czuła się na siłach.

Ania była dobrze zapowiadającą się zawodniczkąarchiwum prywatne Anny Płoszyńskiej

Upadek

K. - jak ustalił sąd pierwszej instancji (zamiejscowy wydział karny łaskiego sądu rejonowego w Poddębicach) - wyjaśnił śmiałkom, jak należy wykonać ćwiczenie. Ponieważ nikt nie zgłaszał wątpliwości, na czerwono-czarną linę wszedł pierwszy obozowicz. Instruktor nagrał, jak chłopak bez problemu pokonuje całą trasę. Trzech kolejnych również dało radę. Już bez nagrywania.

Następna była Płoszyńska.

Z zeznań jednego z uczestników obozu: - Miała wykonać pierwszy raz takie ćwiczenie. Instruktor trzy razy ją pytał, czy chce spróbować. A ona odpowiadała twierdząco.

Sąd ustalił, że kiedy 17-latka była na górze, Maciej Grubski krzyknął, żeby zaasekurować dziewczynę. Pod liną pojawiło się trzech uczestników obozu. Mieli w razie czego łapać nastolatkę.

Anna przeszła przez barierkę schodów przeciwpożarowych. Złapała linę rękoma. Podskoczyła i zaczepiła się jedną nogą. Kiedy układała drugą, lina wyślizgnęła się z jej rąk. Stojący na dole koledzy nie zdążyli zareagować. Płoszyńska runęła na ziemię. Na plecy.

- Nawet nie czułam bólu, swoje zrobiła adrenalina. Pamiętam przerażenie w oczach kolegów. Powiedziałam, że chyba złamałam nogi, bo ich nie czuję – wspomina dziś w rozmowie z tvn24.pl.

Jej upadku - jak wynika z materiałów sprawy - nie widział ani organizator obozu, ani instruktor, który poszedł na strzelnicę, żeby tam nadzorować ćwiczenia z wykorzystaniem broni palnej.

Wózek

Niedługo potem na miejscu był już śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ania została przetransportowana do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Lekarze stwierdzili, że pacjentka ma stłuczone lewe płuco. Prawdziwą tragedią był jednak uraz kręgosłupa:

"Pacjentka doznała wybuchowego złamania kręgu Th12 i wieloodłamowego złamania kręgu Th11 powikłanych z paraplegią, tj. porażeniem kończyn dolnych" - czytamy w opinii biegłych lekarzy powołanych na potrzeby śledztwa.

Niezwykle sprawna fizycznie nastolatka usłyszała w łódzkim szpitalu, że najpewniej już nigdy nie będzie czuła nóg i do końca życia będzie jeździła na wózku.

- W szpitalu, po operacji, zobaczyłam mojego załamanego tatę. Już wtedy wiedziałam, że jest bardzo źle - mówi dziś Ania.

Proces I

W dniu wypadku Ani ruszyło śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Poddębicach. Śledczy po zabezpieczeniu dowodów i przesłuchaniu świadków oskarżyli Macieja Grubskiego i instruktora K. o narażenie na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia Anny Płoszyńskiej i nieumyślne spowodowanie u niej kalectwa.

Oskarżonym groziło do pięciu lat więzienia. Obaj nie przyznali się do zarzutu i odmówili składania wyjaśnień.

Mężczyźni swoją wersję przedstawili dopiero na sali rozpraw w sądzie w Poddębicach. Była ona w zdecydowanej większości zbieżna z wersją, którą sąd ostatecznie uznał za prawdziwą.

Różnice były takie, że K. twierdził, iż nie był na obozie instruktorem, tylko jego uczestnikiem. Ponadto twierdził, że nie pamięta, żeby słyszał polecenie asekurowania Anny Płoszyńskiej. Nie pamięta też, żeby komukolwiek miał przekazywać dalej to polecenie.

Ania i jej ojciec, Krzysztof. Od lat samotnie wychowuje córkęTVN24 Łódź

W czasie procesu powołany został biegły lekarz, który miał ocenić, jaka asekuracja, uchroniłaby Annę przed kalectwem.

Lekarz stwierdził, że:

- Organizator podjął dobrą decyzję prosząc o to, żeby pod przechodzącą Płoszyńską byli inni uczestnicy obozu. Gdyby - jak oceniła biegła - przemieszczali się pod przechodzącą po linie osobą to w razie upadku mogliby zamortyzować upadek własnym ciałem.

- Rozłożenie materaców gimnastycznych o grubości 10 centymetrów mogłoby, ale nie musiałoby, zmniejszyć skutki upadku. Ryzyko wciąż by istniało.

- Uczestnik zadania był najbardziej narażony na obrażenia na początku trasy. Jeżeli jednak upadłby na nogi, to najpewniej nie doszłoby do poważnych obrażeń.

Wyrok I

19 października 2018 roku Sąd Rejonowy w Łasku (z oddziałem zamiejscowym w Poddębicach) uniewinnił oskarżonych. W uzasadnieniu podkreślał, że sprawa nie dotyczy tego, jak doszło do tragedii Anny Płoszyńskiej, bo okoliczności wypadku były bezsporne.

Zamiast tego sąd miał ocenić, czy w zaistniałej sytuacji można mówić o popełnieniu przestępstwa polegającego na narażeniu nastolatki na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia (art. 160 Kodeksu karnego) i nieumyślne spowodowanie u niej ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 156 Kk)

Sędzia orzekła, że nie.

Dlaczego?

Bo oskarżeni nie popełnili przestępstwa umyślnego narażenia zdrowia i życia Anny Płoszyńskiej. Sąd uznał, że upadek z wysokości nie oznacza, że automatycznie ktoś ponosi za to odpowiedzialność karną. Nie ma dowodów na to, żeby umyślnie chcieli kogokolwiek narazić. Oskarżeni - jak uznał sąd - nie przewidywali, że do wypadku w ogóle może dojść.

Poza tym - jak napisała sędzia w uzasadnieniu wyroku - nie można mówić o narażeniu kogokolwiek na niebezpieczeństwo, skoro do zaistnienia wypadku przyczynił się ktoś jeszcze - w tym wypadku poszkodowana, która dobrowolnie zgodziła się wykonać trudne ćwiczenie. Fakt, że Anna Płoszyńska była nieletnia sąd skwitował tym, że do pełnoletniości jej brakowało bardzo niewiele, więc musiała zdawać sobie sprawę z wagi podpisanej deklaracji.

"Brakowało jej 2 miesięcy i 5 dni. To mógł być powód, dla którego pokrzywdzona nie zadzwoniła do ojca Krzysztofa Płoszyńskiego o podpisanie zgody na oświadczeniu o wzięciu ryzyka, bo mogła uważać się za osobę prawie dorosłą, która potrafi sama podjąć taką decyzję" – uzasadniła sędzia.

Ponadto oskarżeni - zdaniem sądu - nie mogą być też skazani za nieumyślne narażenie zdrowia i życia Anny Płoszyńskiej. Bo według sędzi, prawdopodobieństwo upadku nie było duże, bo "w ćwiczeniach nie brały udziału osoby z przypadku". Ewentualny wypadek też nie musiał oznaczać tak dramatycznych konsekwencji. Poza tym sędzia zwróciła uwagę, że wystarczyło upaść na nogi, żeby nie doszło do tragedii.

I jeszcze, według sądu, oskarżeni nie są też winni spowodowania ciężkich obrażeń u nastolatki. Bo - jak czytamy w uzasadnieniu wyroku - nie mogli spodziewać się zagrożenia. A skoro tak - to nie byli zobligowani do podjęcia działań, które mogłyby ochronić poszkodowaną.

***

- Zabolało mnie, jak cieszyli się z tego wyroku oskarżeni. Jakby wygrali główną wygraną na loterii – powiedział tvn24.pl Krzysztof Płoszyński, ojciec Ani.

- To, co się wydarzyło, to koszmar. Bardzo współczuję Ani. Ale od samego początku podkreślałem, że nie popełniłem przestępstwa. Wtedy, po wyroku uniewinniającym spadł mi z serca gigantyczny ciężar – odpowiada Maciej Grubski w rozmowie z tvn24.pl.

Apelacja

Odwołanie do sądu drugiej instancji złożyła pełnomocniczka rodziny, mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz, która domagała się uchylenia wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia. Odwołanie złożyła też prokuratura.

Wyrok II

Sąd Okręgowy w Sieradzu przeanalizował poprzedni wyrok i stwierdził, że proces musi zostać powtórzony. Bo chociaż - jak uzasadniał sędzia - faktycznie nie sposób mówić o świadomym narażeniu młodej zawodniczki, to o przestępstwie popełnionym nieświadomie - jak najbardziej można. I tę odpowiedzialność trzeba zbadać na nowo.

"Oskarżeni zalecając asekurację, chcieli jeśli nie wykluczyć całkowicie, to co najmniej zmniejszyć ryzyko wypadku. Brali zatem pod uwagę możliwość popełnienia przez pokrzywdzoną błędu" - podkreśla sędzia w uzasadnieniu do wyroku sądu II instancji.

Drugim błędem sądu pierwszej instancji – wskazał - było to, że sąd w Poddębicach uznał, że skoro nie doszło do narażenia zawodniczki na niebezpieczeństwo, to nie można mówić o spowodowaniu u niej obrażeń.

"Sąd Rejonowy błędnie przeniósł swoje rozważania z oceny zdarzenia z art. 160 Kk (narażenia na utratę zdrowia i życia - red.) na artykuł 156 Kk (spowodowanie obrażeń - red.). Tu (...) nie można stosować automatyzmu" - podkreślał sędzia.

Anna od czterech lat jeździ na wózku
Anna od czterech lat jeździ na wózkuTVN24 Łódź

Proces

Sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia do Sądu Rejonowego w Łasku wydział zamiejscowy w Poddębicach. W środę kolejna rozprawa.

21-letniej Anny nie będzie w sądzie. Ma rehabilitację. Musi być rehabilitowana, żeby mięśnie w jej nogach nie zanikły. A rehabilitacja kosztuje. Ania i jej ojciec wystąpili do organizatorów obozu sportowego o zadośćuczynienie. Rozprawa cywilna została jednak zawieszona do czasu rozstrzygnięcia procesu karnego.

Szacowana kwota zadośćuczynienia dla Ani – jak wyliczyli biegli z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi powołani podczas pierwszego procesu karnego – to około 220 tysięcy złotych, ale jej pełnomocniczka – mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz domaga się miliona złotych zadośćuczynienia; oprócz tego chce, żeby oskarżeni wypłacali jej dożywotnią rentę w wysokości 8 tys. złotych miesięcznie.

- Nie mogę się poddać. Straciłam zdrowie, ale mam jeszcze życie do przeżycia. Na obóz jechałam wierząc, że będę pod dobrą opieką. Nie byłam – stwierdza.

Mówi, że przedłużająca się walka przed sądem jest dla niej olbrzymim wyzwaniem.

- Prawie z każdej rozprawy wychodzę zapłakana. Wszystko, co najlepsze spotkało mnie w życiu, po tej tragedii, na sali rozpraw używane jest przeciwko mnie. Zarzuca mi się to, że nie siedzę zamknięta w domu, tylko próbuję cieszyć się życiem. Na ostatniej rozprawie pełnomocnik pana Grubskiego zarzucił mi, że biorę udział w zawodach dla niepełnosprawnych. To po prostu smutne i szalenie przykre – opowiada.

Płoszyńska studiuje na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Jazdę na wózku opanowała do tego stopnia, że - balansując równowagą - potrafi zjechać ze zwykłych schodów. Ciągle jest aktywna - jeździ jako opiekunka na obozy dla niepełnosprawnych dzieci.

Ojciec Ani mówi, że nie może pogodzić się z tym, że organizatorzy obozu po wypadku jego córki nie byli zainteresowani jej sytuacją.

- Pan Grubski raz odwiedził Anię w szpitalu i przywiózł jej książkę. Przelał też tysiąc złotych i na tym pomoc się skończyła. Aż nie chce mi się mówić, jak śmieszna to kwota w porównaniu do pieniędzy, które teraz musimy wydawać na rehabilitację – załamuje ręce Krzysztof Płoszyński.

Proces ruszył na nowo w Poddębicach TVN24 Łódź

Maciej Grubski

- Sam wychowuję dwójkę niepełnosprawnych, dorosłych dzieci. Zarzucanie mi braku wrażliwości i sugerowanie nieludzkiej postawy to coś, czego nie mogę zrozumieć – mówi w rozmowie z tvn24.pl Maciej Grubski.

Podkreśla, że wypadkiem nastolatki był wstrząśnięty i robił wszystko, żeby jej pomóc. Wspomina, że organizował zbiórki pieniędzy dla Anny.

- Ania i jej tata jednoznacznie dali mi do zrozumienia, że dla nich na zawsze będę tym złym, który zabrał jej zdrowie. Nie chowałem urazy, dlatego pod wieloma inicjatywami charytatywnymi dla Ani podpisywali się ludzie z mojego otoczenia – żeby nie drażnić rodziny, która tak okrutnie została doświadczona – mówi Grubski.

Po czterech latach po wypadku – jak przyznaje – już nie pomaga w sposób otwarty Ani. Boi się, że będzie to postrzegane jako przyznanie się do winy. A on winny się nie czuje.

- Tak, jak od początku chciałem pomagać, tak nadal to robię. Wierzę, że moje uniewinnienie zostanie utrzymane i będę mógł robić to oficjalnie - mówi.

Od kilkunastu lat organizowałem takie ćwiczenia. Nie było na nich ludzi przypadkowych. Każdy wiedział, że karate combat to jest ryzyko. Nie da się ćwiczyć tak wymagającej sztuki walki przy jednoczesnym zabezpieczeniu uczestników przed konsekwencjami wszystkich błędów – zaznacza.

Grubski jest też zszokowany kwotą, której domaga się od niego pełnomocniczka Ani.

- Miliona nie mam. Nawet gdybym wszystko sprzedał i został z rodziną na bruku. Na rodzinę zarabiam sam i sam ją utrzymuję. Żona musi opiekować się naszym autystycznym synem, a córka też niepełnosprawna. Jeżeli chodzi o wysokość renty, to też jest ona abstrakcyjna. Mój łączny dochód nie przekracza 8 tys. złotych, nawet dodając niecały tysiąc renty mojego syna – kończy.

Autor: Bartosz Żurawicz/i / Źródło: TVN24 Łódź

Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź

Pozostałe wiadomości

W Szwecji, 100 kilometrów od Sztokholmu, zbudowano rosyjską cerkiew. Jak podaje Biełsat, z prawosławnej świątyni "można obserwować strategicznie ważne szwedzkie lotnisko" Sztokholm-Vasteras, od którego dzieli ją zaledwie 200 metrów. Lokalizacja budynku budzi podejrzenia. Szwedzkie służby wykazały, że Rosja wykorzystuje cerkwie jako "platformy do zbierania informacji wywiadowczych".

Cerkiew tuż przy kluczowym lotnisku. Służby ostrzegają: może być "platformą" dla rosyjskiego wywiadu

Cerkiew tuż przy kluczowym lotnisku. Służby ostrzegają: może być "platformą" dla rosyjskiego wywiadu

Źródło:
PAP, VTL, Biełsat, Politico, InformNapalm

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz rozmawiał z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Podejrzany o spowodowanie karambolu w Borkowie wpłacił poręczenie i pozostanie na wolności. Z kolei piłkarska reprezentacja Polski została rozbita w Porto przez Portugalię. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć w sobotę 16 listopada.

Scholz rozmawiał z Putinem, sprawca karambolu wpłacił poręczenie, piłkarska kadra rozbita

Scholz rozmawiał z Putinem, sprawca karambolu wpłacił poręczenie, piłkarska kadra rozbita

Źródło:
PAP

Ministerstwo Spraw Zagranicznych planuje przywrócenie w Korei Północnej funkcjonowania polskiej ambasady, ewakuowanej w 2020 roku podczas pandemii COVID-19. Urzędnicy ministerstwa pojechali do Pjongjangu z misją rekonesansową - przekazał w piątek resort dyplomacji.

Polski MSZ chce przywrócić ambasadę w Pjongjangu. Delegacja pojechała z "misją rekonesansową"

Polski MSZ chce przywrócić ambasadę w Pjongjangu. Delegacja pojechała z "misją rekonesansową"

Źródło:
PAP

Dopiero co w Filipiny uderzył tajfun, a już zbliża się kolejny. Silny żywioł ma dotrzeć do centralnej części kraju, w tym do stolicy, w sobotę. Meteorolodzy ostrzegają przed ulewami i nagłymi powodziami. Władze ewakuują mieszkańców.

Szósty tajfun w miesiąc. Ma uderzyć w stolicę

Szósty tajfun w miesiąc. Ma uderzyć w stolicę

Źródło:
Reuters, tvnmeteo.pl

- W przyszłym tygodniu będę gospodarzem Trójkąta Weimarskiego Plus - zapowiedział w piątek szef MSZ Radosław Sikorski. Oprócz szefów MSZ Francji i Niemiec zaproszeni są przedstawiciele innych europejskich krajów, szef MSZ Ukrainy Andrij Sybiha i nowa wysoka przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Kaja Kallas. - W Warszawie będą prowadzone najważniejsze rozmowy o kryzysie w Ukrainie - zaznaczył Sikorski.

Sikorski: to w Warszawie będą prowadzone najważniejsze rozmowy o tym kryzysie

Sikorski: to w Warszawie będą prowadzone najważniejsze rozmowy o tym kryzysie

Źródło:
PAP

Prezydent elekt Donald Trump ogłosił w piątek, że Steven Cheung zostanie dyrektorem do spraw komunikacji, a Karoline Leavitt sekretarz prasową Białego Domu.

To oni będą odpowiadali za wizerunek Trumpa. Kolejne nominacje

To oni będą odpowiadali za wizerunek Trumpa. Kolejne nominacje

Źródło:
PAP

- Mam pełne przekonanie, że posłowie PiS-u mają ciarki na plecach. Po tym, co zobaczyli, jeżeli chodzi o Jacka Sutryka, wiedzą, że sprawiedliwość ich nie minie - powiedział w "Faktach po Faktach" wiceszef MON Cezary Tomczyk, odnosząc się do zarzutów wobec prezydenta Wrocławia w sprawie nieprawidłowości w Collegium Humanum. - Oni już wiedzą, że nie będzie żadnej bezkarności - dodał. 

"Posłowie PiS-u dzisiaj mają ciarki na plecach"

"Posłowie PiS-u dzisiaj mają ciarki na plecach"

Źródło:
TVN24

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz rozmawiał z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Wcześniej o rozmowie niemiecki przywódca miał poinformować prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który twierdzi, że "otworzyła ona puszkę Pandory". O przebiegu rozmowy Scholz informował sojuszników, w tym szefa polskiego rządu. "Z satysfakcją przyjąłem informację, że kanclerz nie tylko jednoznacznie potępił rosyjską agresję, ale że powtórzył polskie stanowisko: nic o Ukrainie bez Ukrainy" - napisał premier Donald Tusk.

Scholz rozmawiał z Putinem. Zełenski: to otwiera puszkę Pandory

Scholz rozmawiał z Putinem. Zełenski: to otwiera puszkę Pandory

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP

Od soboty wszystkie stacje paliw zobowiązane będą do sprzedaży zimowego oleju napędowego. To coroczna procedura regulowana rozporządzeniem ministra klimatu i środowiska. Polskie przepisy określają także parametry, jakie muszą spełniać paliwa zimowe, przejściowe, a także letnie.

Od soboty nowe paliwo na stacjach

Od soboty nowe paliwo na stacjach

Źródło:
tvn24.pl, PAP, Lotos

Chorwacka policja zatrzymała ministra zdrowia Viliego Berosza - poinformowało chorwackie Biuro do spraw Zwalczania Korupcji i Przestępczości Zorganizowanej. Wraz z szefem resortu w piątek nad ranem zatrzymano także dwóch dyrektorów szpitali, którym postawiono zarzuty korupcyjne. Premier Andrej Plenković usunął Berosza z urzędu.

Policja zatrzymała ministra zdrowia. Premier usunął go ze stanowiska

Policja zatrzymała ministra zdrowia. Premier usunął go ze stanowiska

Źródło:
PAP

- Chcemy utrzymać obecne ceny maksymalne energii na tym samym poziomie, który mamy w tym roku. Tym kupujemy czas do wdrożenia i przyspieszenia systemowych rozwiązań, w tym przyspieszenia energii odnawialnej - zapowiedziała w "#BezKitu" na antenie TVN24 wiceministra klimatu i środowiska Urszula Zielińska.

"Chcemy utrzymać ceny maksymalne". Wiceministra o cenach prądu w 2025 roku

"Chcemy utrzymać ceny maksymalne". Wiceministra o cenach prądu w 2025 roku

Źródło:
TVN24

Pomaga na co dzień, a tuż przed świętami zaprasza, by się do tego pomagania przyłączyć. Fundacja TVN i program "Uwaga!" TVN organizują akcję charytatywną. W kolejnych tygodniach będzie szansa na poznanie podopiecznych i ich potrzeb.

Fundacja TVN wraz z programem "Uwaga!" rozpoczyna świąteczną akcję dla małych wojowników. Finał 17 grudnia

Fundacja TVN wraz z programem "Uwaga!" rozpoczyna świąteczną akcję dla małych wojowników. Finał 17 grudnia

Źródło:
Fakty TVN

100 tysięcy złotych poręczenia majątkowego wpłynęło w czwartek na konto depozytowe gdańskiej prokuratury. Wpłacił je podejrzany o spowodowanie katastrofy drogowej na S7 w Borkowie koło Gdańska, w której zginęło czworo dzieci. Oznacza to, że mężczyzna pozostanie na wolności.

Podejrzany o spowodowanie karambolu wpłacił 100 tysięcy zł poręczenia

Podejrzany o spowodowanie karambolu wpłacił 100 tysięcy zł poręczenia

Źródło:
PAP

Magdalena Biejat z klubu Lewicy przyznała w programie "#BezKitu", że jej nazwisko jest "w puli" kandydatów Lewicy na prezydenta. Krzysztof Brejza z KO mówił z kolei, że nie zdradzi, na kogo zagłosuje w prawyborach swojego ugrupowania, bo nie chce "zakłócać procesów, które zachodzą teraz w sercach, umysłach działaczy Platformy Obywatelskiej".

Kto w wyścigu o fotel prezydenta? Nazwisko Biejat "w puli", w KO "piękno prawyborów"

Kto w wyścigu o fotel prezydenta? Nazwisko Biejat "w puli", w KO "piękno prawyborów"

Źródło:
TVN24

Pijany 24-latek uderzył w twarz ratownika medycznego z załogi karetki, która przywiozła go do szpitala w Wadowicach (woj. małopolskie). Na miejsce wezwano policję. Mężczyźnie grozi więzienie.

Przywieźli go do szpitala, tam zaatakował ratownika

Przywieźli go do szpitala, tam zaatakował ratownika

Źródło:
małopolska policja

Podczas protestu w Suchumi ciężarówka staranowała ogrodzenie parlamentu Abchazji, separatystycznego regionu Gruzji, który kontrolowany jest przez Rosję. Między uczestnikami akcji i strukturami siłowymi doszło do starć, a protestujący wdarli się do siedziby izby. Władze już zapowiedziały wycofanie projektu inwestycyjnego z Moskwą, który stał się przyczyną zajść. MSZ Rosji poleciło swoim obywatelom opuszczenie Abchazji.

Staranowane ogrodzenie parlamentu, starcia. Rosja apeluje do swoich obywateli

Staranowane ogrodzenie parlamentu, starcia. Rosja apeluje do swoich obywateli

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters

- Polityka ekipy nowego prezydenta USA Donalda Trumpa sprawi, że wojna zakończy się szybciej - oświadczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. W wywiadzie dla ukraińskiego radia publicznego przywódca odrzucił możliwość ustępstw na rzecz Rosji.

Zełenski: z Trumpem wojna zakończy się szybciej

Zełenski: z Trumpem wojna zakończy się szybciej

Źródło:
PAP

Kupione przed laty za 5 funtów przez radę miejską szkockiego Invergordon popiersie lokalnego właściciela ziemskiego może zostać sprzedane na aukcji za nawet 2,5 miliona funtów.

Popiersie używane jako blokada drzwi w starej szopie trafi na aukcję. Jest wyceniane na miliony

Popiersie używane jako blokada drzwi w starej szopie trafi na aukcję. Jest wyceniane na miliony

Źródło:
CNN, The Scotsman

Zaproszenia do nowego rządu na razie nie dostał oddany współpracownik prezydenta Donalda Trumpa z czasów jego pierwszej kadencji - były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani. Został ukarany za pomówienia o fałszerstwa wyborcze i jest na skraju bankructwa. 

Rudy Giuliani jest na skraju bankructwa. Czy oddany sojusznik Trumpa znajdzie pracę w jego administracji?

Rudy Giuliani jest na skraju bankructwa. Czy oddany sojusznik Trumpa znajdzie pracę w jego administracji?

Źródło:
Fakty o Świecie TVN24 BiS

Jedna osoba zginęła w zderzeniu karetki pogotowia z samochodem osobowym w miejscowości Strzeszów na Dolnym Śląsku. Ze wstępnych ustaleń wynika, że ambulans jechał na sygnale do pacjenta, gdy pojazd z naprzeciwka zjechał na drugi pas i zderzył się czołowo z ratownikami.

Samochód wjechał w karetkę na sygnale. Nie żyje jedna osoba

Samochód wjechał w karetkę na sygnale. Nie żyje jedna osoba

Źródło:
tvn24.pl

Czekają nas duże zmiany w pogodzie. Od niedzieli będzie coraz więcej opadów, a następny tydzień w wielu miejscach Polski przyniesie śnieg. Mieszanka opadów spowoduje bardzo trudne warunki na drogach, a przy porywistym wietrze spodziewamy się nawet krótkich śnieżyc.

Nadciąga "bardzo dynamiczny niż". Spadnie śnieg i będzie mocno wiać

Nadciąga "bardzo dynamiczny niż". Spadnie śnieg i będzie mocno wiać

Źródło:
tvnmeteo.pl

Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba poinformował w piątek, że podejrzany Łukasz Ż. usłyszał zarzut i przyznał się do zarzucanego mu czynu. Sąd rejonowy podtrzymał wniosek o 3-miesięcznym areszcie dla podejrzanego.

Przedłużono areszt dla Łukasza Ż.

Przedłużono areszt dla Łukasza Ż.

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

Biskup elbląski Jacek Jezierski złożył na ręce papieża Franciszka rezygnację z pełnionego urzędu. Jak wyjaśnia kuria, powodem rezygnacji biskupa jest jego wiek.

Biskup zrezygnował z urzędu

Biskup zrezygnował z urzędu

Źródło:
PAP

Z Gdyni do Pragi dostaniemy się w niespełna 9 godzin. Wszystko dzięki nowym pociągom Baltic Express, które zaczną kursować 15 grudnia. Po drodze będą zatrzymywać się również między innymi w Bydgoszczy, Poznaniu i Wrocławiu. Sprzedaż biletów już trwa.

Rano plaża w Gdyni, po południu spacer po Pradze. Od grudnia będzie to możliwe

Rano plaża w Gdyni, po południu spacer po Pradze. Od grudnia będzie to możliwe

Źródło:
PKP Intercity/TVN24

Moment tragicznego wypadku ambulansu w Jedlińsku pod Radomiem, w którym zginął ratownik medyczny, uchwyciła kamera monitoringu. Na nagraniu widać karetkę poruszającą się ze znaczną prędkością. Jak wynika z zapisu, sygnał świetlny w pojeździe został włączony krótko przed wjazdem na skrzyżowanie.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Tak doszło do tragicznego zdarzenia

Dachowała karetka, zginął ratownik. Tak doszło do tragicznego zdarzenia

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Szkolenie zaczyna przyspieszać, będzie go coraz więcej, coraz bardziej szczegółowe, aż do samej misji. Przez ostatnie trzy miesiące trenowaliśmy różne scenariusze awaryjne - mówił w rozmowie z TVN24 BiS Sławosz Uznański. Polak w przyszłym roku poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną.

Zbliża się lot Polaka w kosmos. "Trenowaliśmy, jak poradzić sobie z pożarem"

Zbliża się lot Polaka w kosmos. "Trenowaliśmy, jak poradzić sobie z pożarem"

Źródło:
TVN24 BiS, tvnmeteo.pl

Google testuje "wpływ" usuwania artykułów informacyjnych w krajach Unii Europejskiej, w tym w Polsce, z wyników wyszukiwania. Test ma pokazać wydawcom, ile ruchu straciliby bez Google'a - podał portal theverge.com.

Google rozpoczyna test, również w Polsce. "Dość drastyczny"

Google rozpoczyna test, również w Polsce. "Dość drastyczny"

Źródło:
theverge.com, "Press"

Finałowy odcinek ostatniego sezonu "Szadzi" jest już dostępny na platformie Max. Czy Wolnickiemu uda się wyjść zwycięsko z ostatniej konfrontacji? Czego można spodziewać się po najnowszym epizodzie serialu?  

"Tajemnice w końcu wyjdą na jaw". Finałowy odcinek "Szadzi" już na Max

"Tajemnice w końcu wyjdą na jaw". Finałowy odcinek "Szadzi" już na Max

Źródło:
tvn24.pl