Był wyzywany, ścigany i wreszcie - dostał cios w głowę, po którym uderzył w przejeżdżający autobus. Tak wyglądały ostatnie minuty życia 31-letniego rowerzysty spod Pabianic (woj. łódzkie). Śledczy podsumowali półroczne śledztwo i ustalili, że mężczyzna zginął, bo zwrócił uwagę nieprawidłowo jadącemu kierowcy. Za zabójstwo odpowie 25-latek, który zadał tragiczny w skutkach cios.
Piotr, 31-letni rowerzysta jechał rowerem do pracy. Była środa, 10 grudnia 2014 roku. Tuż przed godz. 14 drogę zajechał mu 20-latek, który swoim samochodem nawracał w miejscu, w którym nie było to dozwolone.
Tak - dość niewinnie - zaczął się ciąg zdarzeń, który doprowadził do tragicznej śmierci rowerzysty. Prokuratorzy przez ostatnie miesiące badali sprawę. Do sądu trafił akt oskarżenia, w którym oskarżyli jedną osobę o zabójstwo, a dwie o próbę pobicia 31-latka. Śledczy opowiedzieli nam o tym, do jakich ustaleń podczas ponad półrocznego śledztwa.
- Pomiędzy rowerzystą a dwudziestoletnim kierowcą samochodu osobowego doszło do wymiany zdań. Po chwili rowerzysta pojechał dalej - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Za kierownicą samochodu był 20-letni Kamil K. Mimo młodego wieku był już wcześniej karany. Tego dnia przyjechał po dwóch znajomych - 25-letniego Konrada B. (też był już wcześniej karany za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu) i 28-letniego Łukasza G. Wszyscy nie mieli pracy, utrzymywali się z prac dorywczych.
Tuż po incydencie z rowerzystą, w samochodzie 20-latka byli już koledzy. We trzech ruszyli za 31-latkiem.
Śmierć w centrum miasta
Prokuratorzy ustalili, że pomiędzy mężczyznami w samochodzie a rowerzystą doszło do ostrej wymiany zdań.
- Świadkowie opowiadali potem, że osoby z samochodu wykrzykiwały m.in. "jeszcze cię dopadniemy" - mówi Kopania.
Piotr skręcił na swoim rowerze w ulicę Nawrockiego - jedną z najbardziej ruchliwych w Pabianicach. Samochód osobowy go wyprzedził. 20-latek zaparkował samochód, a jego dwaj koledzy czekali na Piotra przy krawędzi jezdni.
- Pierwszy stał 28-latek, który próbował złapać przejeżdżającego rowerzystę za ubranie, nie udało mu się. Wtedy podbiegł 25-latek, który zadał cios w głowę 31-latka - informuje prokurator.
Siła uderzenia była bardzo duża. Piotr wybił głową szybę przejeżdżającego z naprzeciwka autobusu. Potem osunął się na jezdnię - przy upadku też uderzył się w głowę. Medycy sądowi nie byli potem w stanie ustalić, kiedy dokładnie powstały śmiertelne obrażenia. Wiadomo za to, że kiedy na miejsce wezwano karetkę, 31-latek już nie żył.
"Liczył się z tym, że zabije"
Mężczyźni, którzy gonili rowerzystę uciekli z miejsca zdarzenia. Dzień później na policję zgłosił się 20-letni kierowca samochodu. Niedługo potem na komendę w Pabianicach przyszli dwaj inni uczestnicy zdarzenia.
- Ostatecznie postawiliśmy 25-latkowi, który zadał tragiczny w skutkach cios zarzut zabójstwa ze skutkiem ewentualnym. Zadając cios na ruchliwej ulicy, widząc przejeżdżający obok autobus godził się na to, że może doprowadzić do śmierci - tłumaczy Krzysztof Kopania.
Oskarżonemu grozi dożywocie. Jego dwaj koledzy, za próbę pobicia rowerzysty, mogą trafić za kratki na trzy lata.
Żaden z podejrzanych nie przyznał się w czasie śledztwa do winy. Podejrzany o zabójstwo tłumaczył, że "chciał tylko złapać rowerzystę" i nie zadawał żadnego ciosu. Jego 28-letni kolega też nie widział uderzenia, tylko "gwałtowny obrót kolegi o 90 stopni". Siedzący za kierownicą 20-latek mówił, że wykonywał polecenia kolegów i nie widział nawet, że uczestniczy w pogoni za rowerzystą.
- Całe zajście odbyło się w centrum Pabianic. Mieliśmy wielu świadków i to dzięki nim mogliśmy dokładnie odtworzyć to, co wydarzyło się 10 grudnia - zaznacza prokurator.
"Mordo, trzymaj się"
Ponieważ zeznania oskarżonych różniły się od siebie i nie pasowały do zeznań świadków w marcu zorganizowano w sercu Pabianic wizję lokalną. Każdy z podejrzanych swoją wersję przedstawiał osobno, żeby nie mogli ustalać wspólnej wersji. Prokuratorskie działania spotkały się z dużym zaciekawieniem mieszkańców Pabianic. Tuż za policyjnymi taśmami wyodrębniającymi miejsce przeprowadzania wizji pojawiło się kilkaset osób. Wśród nich byli też znajomi podejrzanych, którzy wykrzykiwali m.in., żeby "się trzymali".
Kiedy swoją wersją wydarzeń przedstawiał 25-latek podejrzany o zabójstwo, kilku jego znajomych weszło na odgrodzony teren - interweniować wtedy musiała policja.
Wizji przyglądali się też bliscy 31-letniego Piotra.
- To był bardzo dobry człowiek. Zginął, bo zwrócił im uwagę na to, że go zajechali. Stracił życie, bo spełnił swój obywatelski obowiązek piętnowania piratów drogowych - powiedział mężczyzna, który przedstawił się jako sąsiad zabitego.
Pogrzeb zamiast wesela
Podejrzany o zabójstwo Konrad B. przebywa w areszcie. Dwaj inni oskarżeni w sądzie będą odpowiadać z wolnej stopy. Mają oni dozór policyjny i nie mogą opuszczać kraju.
31-letni rowerzysta mieszkał z narzeczoną pod Łodzią. W kwietniu miał mieć ślub.
- To był typ wesołka, lubił żartować... Nie zrobił nikomu nic złego, nie zasłużył na ten horror – mówiła tvn24.pl Joanna, znajoma zmarłego.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie naKontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź