Ich dwóch, tamtych kilkunastu. "Musiał strzelać. Cud, że nie zabił"

Osiem osób usłyszało zarzuty
Osiem osób usłyszało zarzuty
Źródło: Piotr Borowski | Fakty po południu

Jeden policjant leżał i był kopany przez grupę osób, drugi strzelił w powietrze. I pewnie na tym by się skończyło, gdyby w zamieszanie nie włączyła się agresywna grupa obcokrajowców - prokuratura informuje o szczegółach zajścia w Zgierzu (woj. łódzkie).

O zdarzeniu, podczas którego jeden z policjantów wystrzelił 15 pocisków, pisaliśmy na tvn24.pl w piątek. Coraz więcej wiadomo o uczestnikach zajścia i o tym, jak do niego doszło.

Około godziny drugiej w nocy dwóch doświadczonych policjantów z wydziału do spraw walki z przestępczością samochodową patrolowało zgierskie ulice. Jeden ma 20, a drugi 14 lat doświadczenia. Wielokrotnie nagradzani za zaangażowanie i osiągnięte sukcesy. Jeden z nich był - jako policjant - kilka lat temu na misji w Kosowie organizowanej przez ONZ.

Tamtego wieczora w Zgierzu uwagę policjantów zwróciła grupka mężczyzn.

- Ich zachowanie wydało się policjantom podejrzane. Dodatkowo mężczyźni zachowywali się bardzo głośno - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

Dodaje, że byli to Ukraińcy, Gruzini i Mołdawianin. W Polsce byli od niecałych dwóch tygodni. Dnie spędzali w pracy pod Strykowem, noce w hotelu robotniczym stworzonym w jednym z domów jednorodzinnych.

Według prokuratorskich ustaleń, tamtej nocy - wraz z innymi obcokrajowcami - pili alkohol. Kiedy zostali wypatrzeni, wracali akurat ze sklepu monopolowego.

Pierwsze strzały

Kopania informuje, że funkcjonariusze poprosili mężczyzn o dokumenty. W odpowiedzi usłyszeli obelgi. Sytuacja była coraz bardziej nerwowa. W pewnym momencie - jak ustalili śledczy - jeden z obcokrajowców przewrócił policjanta i zaczął go uderzać. Leżącego i chowającego się przed kolejnymi ciosami funkcjonariusza atakowało kilka osób.

Drugi z funkcjonariuszy wyjął broń, strzelił w powietrze.

- To na moment powstrzymało agresję napastników - opowiada Kopania.

I pewnie na tym skończyłaby się interwencja, gdyby nie to, że w zajście włączyło się kilka innych osób. Jeszcze bardziej agresywnych.

- Rzucali pokruszonymi płytami chodnikowymi, kamieniami i nogami od krzeseł - mówi Kopania.

Padły kolejne strzały ostrzegawcze. Nie przyniosły takiego efektu jak wcześniej. Policjant skierował pistolet niżej.

"Cud"

- Ten policjant był w sytuacji krytycznej, wokół niego latały ciężkie przedmioty, jego partner był w potężnych opałach - mówią tvn24.pl policjanci znający sprawę, którzy proszą o anonimowość.

Dodają, że funkcjonariusz musiał wystrzelić kilkanaście razy. Wszystko działo się w olbrzymim zamieszaniu.

- Widział niewiele. Dodatkowo miał święte prawo być wystraszony. W tych okolicznościach to cud, że udało mu się unieszkodliwić, a nie zastrzelić napastników - podkreślają.

Czterech obcokrajowców zostało trafionych pociskami z policyjnej broni. Obrażenia nóg ma też piąty uczestnik zdarzenia. Nie wiadomo, czy dostał rykoszetem.

Po pierwszych trafieniach członkowie agresywnej grupy zaczęli uciekać. Na miejsce wezwano posiłki. Funkcjonariusze zamknęli kwartał ulic i przeczesywali okolice. Zatrzymali też osoby podejrzewane w hotelu robotniczym.

W sumie w sprawie zatrzymano 13 mężczyzn. Wśród nich jest siedmiu obywateli Ukrainy, pięciu Gruzji i jeden Mołdawii. Mają od 20 do 45 lat. Z nieoficjalnych informacji wynika, że jeden z postrzelonych Ukraińców to były zawodowy żołnierz.

Areszty

Ośmiu mężczyzn usłyszało zarzuty czynnej napaści na policjantów, za co grozi im do 10 lat więzienia. Nie przyznają się do winy.

- Siedmiu zostało aresztowanych, trzy posiedzenia aresztowe odbyły się w sądzie, pozostałe w szpitalach - mówi Kopania.

Ósmy podejrzany ma być dozorowany przez policję.

Wszystkim grozi do 10 lat więzienia. Zaatakowani policjanci tuż po zdarzeniu też trafili do szpitala. Jeden opuścił placówkę od razu, drugi - z obrażeniami głowy - po kilku godzinach na oddziale.

Funkcjonariusze znajdują się pod opieką psychologów. Czynności prokuratorskie z udziałem policjantów mają się odbyć już w marcu.

Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: