- Głos przyrody na Solidarność - takim podpisem opatrzona była praca artystów z "Gruppy" artystycznej, którzy w 1989 roku pomalowali płot przed lokalem wyborczym na Pl. Konstytucji. - Wtedy każdy pomagał, jak umiał. My, trochę przekornie, pomogliśmy tak - śmieje się dzisiaj malarz i członek "Gruppy" Marek Sobczyk.
"Gruppa" była grupą artystyczną zawiązaną formalnie w 1983 roku przez absolwentów warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych Ryszarda Grzyba, Pawła Kowalewskiego, Jarosława Modzelewskiego, Włodzimierza Pawlaka, Marka Sobczyka i Ryszarda Woźniaka. Działała tak naprawdę tylko siedem lat, ale jej działania burzyły szarą estetykę. Ich działalność wpisywała się w międzynarodowy kontekst przemian w sztuce lat 80-tych i nurt nowej ekspresji. Prace "Gruppy" były bardzo krzykliwe, pełne koloru i antyestetyczne. Jedna z nich, chyba najbardziej zapamiętana przez warszawiaków, powstała w czerwcu 1989 roku i była rodzajem manifestu pro-solidarnościowego.
Przyroda daje głos
Na płocie przed kawiarnią "Niespodzianka", w której mieścił się lokal wyborczy "Solidarności" na Pl. Konstytucji, artyści z "Gruppy" umieścili sześć obrazów. Na jednym znalazła się krowa, na drugim galasówka i szczupak, na trzecim łabędź, na czwartym żaba, a na piątym i szóstym trzy "postaci", przypominające amerykańską Statuę Wolności. Statua (a właściwie trzy statuy) zamiast pochodni trzyma w ręku kartkę do głosowania. Obrazy opatrzone były podpisem: "Głos przyrody na Solidarność". Skąd taki wybór "obiektów"?
- Poza ostatnimi dwoma obrazami to były zwierzątka wybrane przez nas z "pomocy szkolnej", ilustrujące przyrodę. Wybieraliśmy to na zasadzie dziecinnej naiwności. Przez przekorę chcieliśmy pokazać, że w całej sprawie chodzi o trochę inny wymiar "Solidarności", nie tylko doraźnie polityczny. Myśleliśmy, że to może być moment, w którym pokażemy solidarność w ogóle - tłumaczy nam dziś Marek Sobczyk.
"Gruppa" szukała więc "szerszego klucza", który najlepiej oddawałby słowo "solidarność". - Myślę, że to się udało, bo wszyscy bardzo dobrze przyjmowali nasz pomysł. Warszawiacy komentowali, że to nośne i zabawne. Dzisiaj "solidarność" to taki wycior. Każdy tego sformułowania używa do woli, zwłaszcza w polityce bieżącej. A wtedy to słowo naprawdę coś znaczyło - wspomina.
Plakat w przyszłość
Gorzej projekt jednego z plakatów "Solidarności" przyjął Jacek Kuroń. Praca Andrzeja Budka stała się symbolem walki działaczy "S" o głosy w wyborach 1989 roku, ale początki miała trudne. - Pamiętam, że jak pokazywałem plakat Kuroniowi to powiedział: Nie, no daj mi młodą, ładną babkę, która mówi "głosuj na mnie. Solidarność". O! To, to by było dobre. Ale inni reagowali lepiej i jakoś przeszło - śmieje się Budek.
Plakat był "przepowiednią". Na obrazie widać trzy flagi. Pierwsza, pod którą widnieje podpis "0%" jest wypełniona czerwonym kolorem. Druga (opatrzona podpisem "35%") "dostaje" już odrobinę koloru białego. Dopiero trzecia flaga (100%) jest flagą biało-czerwoną.
- Przyszło mi do głowy, że chociaż według ordynacji wyborczej do obsadzenia w Parlamencie jest tylko 35 procent miejsc, to niewiele brakuje żeby odzyskać pełną wolność. No i to szybko się sprawdziło, więc to rzeczywiście była taka przepowiednia. Trochę mi było tylko przykro, że nie zdążyłem się podpisać pod pracą, bo tak szybko została wydrukowana - żartuje artysta.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24