Chciałem, żeby ta książka była momentami odrobinę nieprzyjemna. Żeby bardziej zadziałała emocjonalnie na czytelnika - powiedział Jakub Żulczyk w programie "Xięgarnia" TVN24. W drugiej części programu Krzysztof "Grabaż" Grabowski opowiedział o swoich ulubionych lekturach.
Krytycy nazywają Jakuba Żulczyka najoryginalniejszym twórcą młodego pokolenia. Uważa, że Facebook i dobra literatura idealnie się uzupełniają, a książka to produkt, który trzeba wypromować i sprzedać.
Jest dziennikarzem, pisarzem i scenarzystą. Ukończył dziennikarstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako publicysta współpracował m.in. z "Lampą", "Machiną" czy "Tygodnikiem Powszechnym". Prowadził stałe rubryki w "Dzienniku", "Elle" i "Wprost".
Debiutował w 2006 roku książką "Zrób mi jakąś krzywdę, czyli wszystkie gry wideo są o miłości”. Potem pojawiło się sześć kolejnych powieści. Ostatnią z nich jest niedawno wydane "Wzgórze psów".
- Interesuje mnie człowiek i to, co jest w nim najbardziej atawistyczne oraz to, co jest wspólne. A to, co w człowieku jest wspólne pod każdą szerokością geograficzną - niezależnie od płci, wyznania, koloru skóry, et cetera - to są nie tylko rzeczy dobre, ale także złe. O tych rzeczach - czyli o dążeniu do dominacji i przemocowość, jakaś plemienność - chciałem napisać książkę. Nie mam ambicji publicystycznych, nie stawiam tez. Chciałem tą książką bardziej zadać jakieś pytania - wyjaśnił w "Xięgarni" Jakub Żulczyk, mówiąc o "Wzgórzu psów".
"Lektura nie zawsze musi być przyjemna"
W przeciwieństwie do poprzedniej powieści, Żulczyk wyprowadził swoich bohaterów z Warszawy. Jak tłumaczył, miał ambicje stworzenia "zamkniętej społeczności, która jest odseparowana od świata zewnętrznego”. - W tej zamkniętej szklanej kuli jest jakiś konflikt, jakiś dramat, napięcie. Jest pewna wina, która nie została pomszczona i ukarana. Wokół tego nadbudowują się pewne ludzkie dramaty, które się o nią ocierają. To mnie najbardziej interesowało. Ta struktura z perspektywy obcego. Jest pewien schemat tej historii - to nie jest jakieś superoryginalne - ale zawsze chciałem taką historię opowiedzieć - powiedział pisarz. Wyjaśnił, że musiał wybrać takie miejsce zdarzeń, które zna dobrze, żeby zachować realizm opowiadanych wydarzeń.
Żulczyk, pytany o obszerny rozmiar swojej powieści, stwierdził, że "nie pyta się malarza o rozmiar płótna". - Jest długa dlatego, że w pierwszej wersji tej książki to w ogóle była "Wojna i pokój". Przy redakcji wywalona została jedna trzecia tekstu. Ona trochę taka musi być. Paru recenzentów i czytelników słusznie zauważyło, że życie w małej miejscowości, bycie w takiej sytuacji osaczenia, w jakiej są ci bohaterowie, jest samo w sobie przeciągnięte i repetytywne. Chciałem to za wszelką cenę oddać, nawet kosztem tego, że momentami ma się wrażenie pętli - powiedział Żulczyk. - Lektura nie zawsze musi być przyjemna. Chciałem, żeby ta książka była momentami odrobinę nieprzyjemna. Żeby bardziej zadziałała emocjonalnie na czytelnika w ten sposób, żeby miał czasami takie wrażenie, jak bohaterowie, że nie może się z tego wydostać. Owszem, może: może zamknąć książkę, ją odłożyć. Jednak z reguły jest tak, że jakkolwiek moi czytelnicy byliby wkurzeni, to czują, że muszą tę książkę doczytać do końca - stwierdził autor "Wzgórza psów".
W drugiej części programu Krzysztof "Grabaż" Grabowski opowiedział o swoich ulubionych lekturach. - Po książki sięgam, jak jestem na urlopie. To wtedy jest święty czas dla książek. Przez dwa, trzy tygodnie nic innego nie robię, tylko leżę i czytam - stwierdził muzyk.
Program "Xięgarnia" na antenie TVN24 w każdą sobotę o godzinie 18.00 oraz w niedzielę o godzinie 02.30
Autor: tmw//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24