24-letnia mieszkanka Manhattanu pozywa znaną hiszpańską markę odzieżową. Kobieta twierdzi, że w sukience Zary znalazła zaszytą martwą mysz. "Strach mnie sparaliżował. Byłam kompletnie w szoku" - relacjonowała kobieta w rozmowie z mediami.
Pozew w tej sprawie 11 listopada wpłynął do nowojorskiego sądu wraz ze zdjęciami. Cailey Fiesel zrelacjonowała w nim dokładnie, co się działo od momentu, gdy założyła sukienkę przed wyjściem z domu, aż po moment, gdy dokonała szokującego odkrycia.
Miało do tego dojść, gdy była w pracy. Kobieta relacjonowała, że najpierw poczuła obrzydliwy smród.
- Czułam, że coś mnie drapie w nogę, ale pomyślałam, że to nić wystająca ze szwów. Gdy odwróciłam szew, pomyślałam, że to może jakiś czujnik. Jednak to nie było żadne zabezpieczenie, to była mysz – powiedziała Fiesel w biurze swojego adwokata w rozmowie z "New York Post".
- Zobaczyłam małą łapkę, która wyszła spod szwów, kiedy jej dotknęłam – co było naprawdę straszne - zamarłam. Strach mnie sparaliżował. Byłam kompletnie w szoku. Moim oczom ukazała się mysz, jednak mój mózg podpowiadał, że to niemożliwe – wyznała w rozmowie z gazetą.
Adwokat kobiety twierdzi, że Fiesel została narażona na ogromny stres oraz że w miejscu, w którym skóra miała kontakt z zdechłym zwierzęciem, pojawiła się wysypka. Z relacji prawnika wynika, że wysypka ta została zdiagnozowana jako zaburzenie będące efektem kontaktu z gryzoniem.
W swoim pozwie kobieta nie wskazała konkretnej kwoty, której domaga się od Zary.
Portal stacji BBC cytuje rzecznika amerykańskiego oddziału Zary (nie podając jednak jego nazwiska), który miał stwierdzić, że firma "prowadzi dochodzenie w tej sprawie".
"Zara USA ma rygorystyczne normy bezpieczeństwa i higieny pracy, jesteśmy zobowiązani do zapewnienia, że wszystkie nasze produkty spełniają te rygorystyczne wymagania" – podkreślił rzecznik, którego cytuje BBC.
Autor: tmw/ja / Źródło: BBC News, New York Post, Dazed
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock