„Otello”, studium chorobliwej nienawiści i zazdrości, wraca na deski Teatru Narodowego za sprawą przedstawienia Agnieszki Olsten. W rolach głównych Jerzy Radziwiłowicz, Mariusz Bonaszewski i Agnieszka Warchulska. Premiera w sobotę, na scenie przy Wierzbowej.
„Otello” zaliczany jest do wielkiej trójki tragedii Shakespeare’a, razem z "Hamletem" i "Królem Learem”.
W specjalnie przygotowanej dla potrzeb teatru adaptacji historia Maura Otella, który pod wpływem intryg adiutanta Iaga morduje ukochaną żonę w szale zazdrości, skondensowana została do relacji między trójką głównych bohaterów. – Shakespeare doskonale pokazuje architekturę ludzkich emocji, my staraliśmy się ją wydobyć na pierwszy plan – mówi autor adaptacji Bartosz Frąckowiak.
Niszcząca siła manipulacji
- Dramat Otella polega na tym, że jest to człowiek głęboko kochający i głęboko zraniony w tym uczuciu - mówi o swym bohaterze Jerzy Radziwiłowicz. Jego zdaniem obecna inscenizacja uwypukla w dramacie naiwność bohaterów i ich brutalność. - Żeby manipulacja się udała, musi paść na podatny grunt. Zajmujemy się więc z jednej strony siłą manipulacji dokonywaną przez Iagona na Otellu, a z drugiej - samym Otellem, który łatwo ulega tej manipulacji - ocenił aktor.
Na scenie Radziwiłowiczowi towarzyszą: Mariusz Bonaszewski (Iago), Agnieszka Warchulska (Desdemona), Beata Ścibakówna (Emilia), Oskar Hamerski (Cassio), Paweł Paprocki (Rodrigo), Paweł Tołwiński (Montano/Lodovico) i Patrycja Soliman (Bianka).
Nienawiść nie potrzebuje motywacji
„Otello” to drugi spektakl Agnieszki Olsten zrealizowany w Narodowym. Pierwsza była „Nora”, to właśnie przy pracy nad sztuką Henryka Ibsena reżyserka spotkała się Mariuszem Bonaszewskim. Od razu zobaczyła w nim Iaga. - Mariusz Bonaszewski otworzył przede mną postać Iaga. Shakespeare daje kilka potencjalnych motywacji tej postaci - wyjaśnia reżyserka. - Ambicja, zdrada, pycha... Ale jego nienawiść nie potrzebuje wyjaśnienia. Nienawiść wciąga, rodząc swoistą radość – mówi reżyserka.
William Shakespeare, "Otello", reż. Agnieszka Olsten, 10.05. Teatr Narodowy (Scena przy Wierzbowej), godz. 19.30 bilety: 30-40 zł
Siła młodości
W czwartek miała miejsce kolejna premiera sceny Studio w Teatrze Narodowym. Tym razem był to „Mrok” Mariusza Bielińskiego, w reżyserii Artura Tyszkiewicza. Sztuka nietypowa. Nie ma w niej dialogów. Postacie na scenie opowiadają swe monologi obok siebie, na scenie w ascetycznie sposób podzielonej na dziewięć części białymi liniami.
Sztuka Bielińskiego zwyciężyła w konkursie na dramat inspirowany życiem, myślą i twórczością Jana Pawła II, zorganizowanym przez warszawskie Centrum Myśli Jana Pawła II. Reżyser spektaklu Artur Tyszkiewicz podkreśla jednak, że w "Mroku" nie o biografię papieża chodzi. Na spektakl składa się sześć splecionych ze sobą opowieści członków jednej rodziny, balansujących na granicy rzeczywistości i snu. - Po przeczytaniu tego tekstu, byłem po prostu zachwycony. Ta sztuka jest niebywała przez to, że operuje czymś, co w teatrze jest najważniejsze - metaforą i symbolem - powiedział reżyser. – Trudno jest mówić o rzeczach fundamentalnych i ważnych nie popadając w banał, nam chyba się udało – stwierdził.
Ciemna osobowość
To jest sztuka bazująca na słowie, sceny są tu ledwie zarysowane. To bardzo trudne dla widza, ale i dla aktora – uważa Marcin Hycnar, aktor grający w przedstawieniu rolę Marka. Choć dodaje, że w sztuce są zwroty akcji, których zdradzać nie chce.
Obsada "Mroku" to połączenie młodości z doświadczeniem. Pierwsza frakcja: 29-letnia Kamilla Baar, cztery lata młodszy Marcin Hycnar, Wojciech Solarz i Przemysław Stippa. A obok nich Sławomira Łozińska i Andrzej Blumenfeld.
Najbliższe spektakle - 8, 10, 11, 20, 21 maja, o godz. 20 na scenie Studio, wejście od ulicy Wierzbowej.
kwj
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl / PAP