|

"Wymyśliliśmy swoje pseudonimy właśnie po to, żeby nie musieć podawać nazwiska"

Fisz: nasiąknęliśmy latami 90.
Fisz: nasiąknęliśmy latami 90.
Źródło: Bart Pogoda

Być może, gdybyśmy za dzieciaka nie byli zabierani przez ojca do Jarocina, to później nie odkrylibyśmy heavy metalu. To również od taty nauczyłem się, że warto być konsekwentnym. I nawet jeśli nie zapełnimy stadionów, to znajdą się ludzie z podobną wrażliwością, którzy będą cenić to, co robimy - mówi Bartosz "Fisz" Waglewski. - Cieszę się, że dorastaliśmy w latach 80. i 90., i mogliśmy doświadczyć przełomu 1989 roku, bo wydaje mi się, że czas dzieciństwa wiele nas nauczył - dodaje Piotr "Emade" Waglewski.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Jeden jest autorem tekstów, wokalistą, instrumentalistą i kompozytorem, drugi - perkusistą i producentem muzycznym. Razem w 2002 roku powołali do życia grupę Tworzywo Sztuczne, najczęściej kojarzoną z hip-hopem, choć czerpiącą z całej palety gatunków muzycznych. Jednak ich wspólna przygoda z muzyką zaczęła się znacznie wcześniej, w rodzinnym domu, na podwórku, podczas jazdy na deskorolce, kiedy Fisz i Emade, czyli Bartosz i Piotr Waglewscy, poznawali heavy metal, grunge i hip-hop.

Przez lata kariery, wspólnie i osobno, pracowali przy wielu projektach. Jednym z nich jest, założony wraz z gitarzystą Michałem Sobolewskim w 2009 roku, zespół Kim Nowak. Rockowa odsłona ich twórczości zaowocowała najpierw albumem o tym samym tytule (zdobywając m.in. nominację do nagrody Fryderyka), a w 2012 roku płytą "Wilk". Przez 11 lat te krążki pozostawały jedynymi w dyskografii grupy.

Zmieniło się to tydzień temu, kiedy swoją premierę miała trzecia płyta Kim Nowak - "My".

Estera Prugar: po 11 latach przerwy, wypełnionych zupełnie inną działalnością twórczą, wróciliście do projektu Kim Nowak.

Piotr "Emade" Waglewski: Powrót był o tyle łatwy, że mamy Tworzywo, które osiąga sukcesy, co pomaga przy tak zwanym robieniu czegoś na boku, bo dzięki temu fundamentowi wiemy, że mamy za co wyżywić swoje dzieci.

Bartosz "Fisz" Waglewski: Byliśmy po zakończeniu naprawdę długiej trasy koncertowej "Ballady i Protesty". Wiele osób zastanawiało się, czy treści z tej płyty - w dużej mierze publicystyczne - szybko się nie zestarzeją i zdezaktualizują. To naturalna obawa przy tekstach opisujących konkretną rzeczywistość. Tak jak się dzieje ze wszystkimi newsami, które codziennie pojawiają się i znikają w takim tempie, że już za nimi nie nadążam. Niestety "Ballady i Protesty" ciągle są aktualne i bardzo długo jeździliśmy z nimi po kraju.

Mogę mówić tylko za siebie, ale wydaje mi się, że potrzebne nam było odreagowanie i przypomnienie sobie początków Kim Nowak. Założyliśmy, że Kim Nowak ma sens tylko wtedy, gdy każde nagranie jest w stanie odtworzyć spontaniczną energię, która wytwarza się na naszych próbach. To coś zupełnie innego od tego, co tworzymy w Tworzywie, ponieważ opiera się na muzyce rock’n’rollowej lat 80., ze skalą bluesową, co daje temu graniu prostotę, którą bardzo lubię.

Choć muzyka rockowa jest lekko skostniała i nie da się w niej za bardzo wymyślić niczego nowego, to ciągle jeden z najbardziej energetycznych gatunków - musieliśmy się spotkać, wspólnie próbować. Po tworzeniu na odległość w pandemii już samo w sobie wytwarzało zupełnie inną energię. Od razu przypomniały mi się nasze pierwsze zespoły, granie po piwnicach, w szkole, gdzie przekupywaliśmy dozorcę.

Czym?

Fisz: Wyrobem czekoladopodobnym, bo to były jeszcze te czasy. To działo się w naszej podstawówce na warszawskim Ursynowie, kiedy naprawdę byliśmy bardzo początkujący. Lata temu.

Zespół uczy kompromisów, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Pracujemy w duecie braterskim, w którym nie bardzo jest miejsce na demokrację. A nagle od rana do wieczora siedzieliśmy na próbach, później chłopaki zostawali sami, żeby grać, a ja skupiałem się na tekstach.

Zdajemy sobie sprawę, że rock nie jest teraz gatunkiem cieszącym się wielka popularnością, ale jest tym, co bardzo inspirowało nas w latach 90., kiedy jeździliśmy na deskorolkach. Z jednej strony pojawił się wtedy hip-hop, który po raz pierwszy pozwalał na tworzenie w domach i tak też powstała nasza pierwsza płyta "Polepione dźwięki" [2000 rok - red.], ale w tym samym czasie słuchaliśmy również Nirvany czy Sonic Youth. To był okres, w którym zaczęło pękać wiele gatunkowych różnic w muzyce. Powrót do Kim Nowak pozwolił nam znowu poczuć się jak dzieciaki z gitarami. Chyba też dlatego pierwszym utworem, który teraz powstał, był pierwszy singiel: "My".

Emade: w latach 90. byliśmy mocno zaangażowani w słuchanie, tworzenie i przeżywanie muzyki
Emade: w latach 90. byliśmy mocno zaangażowani w słuchanie, tworzenie i przeżywanie muzyki
Źródło: Bart Pogoda

Co takiego wydarzyło się na trasie "Ballady i Protesty", co potrzebujecie odreagować?

Fisz: Ten album powstawał w dość trudnym dla nas okresie, w pandemii, w czasie silnej zadymy politycznej. Po nagraniu towarzyszył nam przez kolejne dwa lata, które prawie całe spędziliśmy w trasie. Mamy z tych koncertów niesamowite wspomnienia, ale myślę, że Kim Nowak da nam przestrzeń, która pozwoli na przygotowanie nowego materiału Tworzywa.

Najbardziej znanym, wręcz kultowym utworem z ostatniej płyty Tworzywa jest "OK, Boomer". Wywołał wiele emocji zwłaszcza w męskiej części słuchaczy. Jakie głosy w związku z tym tekstem docierały do was?

Fisz: Zaskoczyła mnie popularność tego utworu, tym bardziej że trwa ponad osiem minut, nie ma linii melodycznej i jest tak naprawdę opowiadany, a doczłapał się do pierwszych miejsc radiowych list przebojów. Dla mnie ten tekst był przede wszystkim żartem, nie znoszę takich haseł jak "hymn pokoleniowy" i patetycznego tonu. Natomiast same reakcje publiczności są przyjemne, bo faktycznie jest to tekst o naszym pokoleniu, które nie do końca zostało wcześniej opisane, a bardzo długo walczyło, aby gdzieś zaistnieć.

Zagraliśmy kiedyś przed Paktofoniką. Wyszli na scenę w klubie wypełnionym publicznością, znającą wszystkie ich teksty, podczas gdy w rozgłośniach byli lekceważeni. Pamiętam głosy ówczesnych dziennikarzy, że to nie muzyka, że teksty nie są gramatycznie poprawne i nie po polsku. Podobnie było z post-punkiem, czyli czymś, co robimy trochę z Kim Nowak. Ta muzyka również miała sporo problemów, żeby się przebić.

Wracając do "Boomera" - na pewno jest o naszym pokoleniu, które cały czas zasługuje na opisanie, bo dorastało w trakcie gwałtownych przemian.

Emade: Andrzej Smolik, kiedy usłyszał ten utwór po raz pierwszy w radiu, zrobił głośniej, a akurat jechał swoim sportowym samochodem. I gdzieś na rogu ulicy stali małolaci, którzy zaczęli do niego krzyczeć: "dziadek, daj tam rurę!" Powiedział, że pięknie mu się ta sytuacja skleiła i wydźwięk tego jest smutno-nostalgiczny. Podobno trochę mu to wsiadło na garb.

Natomiast świadomość, że ten utwór potrafi poruszyć dojrzałego mężczyznę, jest bardzo miła. Naprawdę się tego nie spodziewaliśmy.

Słuchając nowego albumu Kim Nowak, poczułam nostalgię za czasami szkoły w latach dwutysięcznych, kiedy w Polsce i na świecie pojawiła się kolejna fala zespołów rockowych czy indie rockowych.

Fisz: Nie wiem, czy to jest nostalgia, czy po prostu nasiąknęliśmy tymi latami 90. Tamte lata nas wychowały i też ich nam w nowej muzyce brakuje.

Na pewno mamy sentyment do pewnych aspektów technicznych. Niektóre rzeczy nie są równo, gdzieś wystaje jakaś gitara, gdzie indziej - bas. Spędziliśmy dwa tygodnie, nagrywając na "setkę", czyli grając w studio razem. Słychać w tym pewien bunt, bo na pewno jest to też opowieść o nas z końca tych lat 90.

Emade: To był nasz okres nastoletni i on nas faktycznie ukształtował, co - mam wrażenie - słychać w sposób zupełnie naturalny. W latach 90. byliśmy mocno zaangażowani w słuchanie, tworzenie i przeżywanie muzyki, więc nie da się z nas tego wyplewić, nie mamy nawet takiej potrzeby.

To może zabrzmieć wyświechtanie, ale staramy się nie podążać za trendami. Wydaje mi się, że fani doceniają to również w muzyce Tworzywa, bo wiedzą, że robimy swoje rzeczy, które nie są podyktowane czymkolwiek, co dzieje się w branży. Idziemy swoją ścieżką, ale zarówno w Kim Nowak, jak i w Tworzywie te lata 90. siłą rzeczy się przewijają.

Fisz: To są nasze korzenie. Tworząc hip-hop, słuchaliśmy i samplowaliśmy płyty, które były bliskie pokoleniu naszego ojca, chociaż szukaliśmy w nich swojego języka. Ten gatunek pozwolił nam i innym artystom tego nurtu na tchnięcie nowego życia w muzykę lat 60., którą szanuję, ale nie czuję tak samo jak moi rodzice. To pozwoliło nam na poznanie tamtych twórców. Dzisiaj młodzi ludzie też mają swój język, a my przedstawiamy im coś, co jest bliskie nam. Co prawda na koncertach Tworzywa nie widzę już dużo młodzieży, ale mam też satysfakcję, że mogę śpiewać i pisać dla mojego pokolenia, które przeżyło podobne rzeczy i dzięki temu się rozumiemy.

Fisz: nasiąknęliśmy latami 90.
Fisz: nasiąknęliśmy latami 90.
Źródło: Bart Pogoda

Można powiedzieć, że w 2008 roku to wy przedstawiliście młodszym pokoleniom swojego tatę Wojciecha Waglewskiego. Dla młodszych odbiorców mógł być tym artystą, którego słuchali ich rodzice, ale po płycie "Męska muzyka" został odkryty przez część waszej publiczności.

Emade: Podchodziliśmy do tej płyty z lekkim strachem. W ogóle sceptycznie podchodzimy do rodzinnego muzykowania z ojcem. To nie jest dobrze postrzegane. Od pierwszej płyty Fisza wymyśliliśmy swoje pseudonimy właśnie po to, żeby nie musieć podawać naszego nazwiska. Chcieliśmy się od tego totalnie odciąć i zapracować na siebie, nie podpierając się ojcem. Debiutancki album wydaliśmy w małej, niezależnej wytwórni naszego kumpla Tytusa, nie poszliśmy z tym do mainstreamu. Na pewno nie można nam zarzucić, że nazwisko nam pomogło.

Natomiast siadając do "Męskiej muzyki", mieliśmy już pewien dorobek i trochę zluzowaliśmy z tym tematem, bo wiedzieliśmy, że jeśli ktoś będzie nam próbował cokolwiek zarzucić w kontekście ojca, to znaczy, że kompletnie nie zna naszej dotychczasowej twórczości, a co za tym idzie pewnie nie zapozna się też z następnymi rzeczami i w związku z tym możemy mieć opinię takiej osoby gdzieś.

Jak wygląda współpraca w relacji synowie - ojciec?

Emade: Dzielimy wszystko na trzech. Staraliśmy się, żeby każdy wniósł do tego projektu tyle samo, chociaż uważam, że przy pierwszej płycie się to nie udało i jest tam dużo więcej ojca niż nas. Dlatego osobiście wolę naszą trzecią wspólną płytę "Duchy ludzi i zwierząt" [2020 rok - red.]. Dopiero wtedy naprawdę zawalczyliśmy o swoje i podział pracy był równy.

Fisz: Trudno jest wyjść z relacji rodzic - dziecko, więc to zawsze są trochę bardziej wypalające momenty tworzenia, ale na pewno są bardzo ważne. Bardzo dobrze je wspominam, szczególnie że powstało parę naprawdę dobrych pieśni.

Wydaje mi się, że muzyka przechodzi pewną ewolucję, ale jest linią ciągłą. Bez bluesa nie byłoby The Rolling Stones, a bez Boba Dylana nie byłoby Bruce’a Springsteena i całej tak zwanej americany. Chodzi o ciągłość opowieści, pod warunkiem że mówimy o muzyce autorskiej, bo tylko taka nas interesuje. Artyści, którzy związani są z jakimś środowiskiem, mają własne pomysły, piszą swoje teksty. To była dla mnie wielka siła hip-hopu: wszyscy siedzieliśmy zmuszeni do tego, aby w języku polskim znaleźć odpowiednie słowa i rytm. Muzyka popularna najczęściej korzysta z tekściarzy, producentów.

Być może, gdybyśmy za dzieciaka nie byli zabierani przez ojca do Jarocina, to później nie odkrylibyśmy heavy metalu. To również od taty nauczyłem się, że warto być konsekwentnym. I nawet jeśli nie zapełnimy stadionów, to znajdą się ludzie z podobną wrażliwością, którzy będą cenić to, co robimy.

Poza nostalgią, na płycie "My" obecna jest również teraźniejszość, zarówno ta intymna, osobista, kiedy śpiewasz o swoim domu, ale też ta społeczna czy wręcz polityczna.

Fisz: Myślę, że udało mi się uniknąć takiej bezpośredniej publicystyki, choć oczywiście nie da się od niej do końca uciec. Utwór "Praświat" opowiada o tym, że ktoś wchodzi mi do mieszkania i zaczyna przestawiać w nim meble, a jeszcze wypija moją kawę. Pisząc go, myślałem tak naprawdę o polityce. Czasami dokładnie tak właśnie się czuję, gdy wychylę głowę za te swoje ściany albo zacznę przeglądać wiadomości. O tym jest również "Lionel", który mówi o sytuacji, kiedy moje dzieci wchodzą do pokoju, gdzie siedzę, krzycząc na laptopa, na którym słucham kolejnego przemówienia polityków.

"Zamknij powieki. Zanurz się w ciszy. Miej wyj****ne. Jak Lionel Richie". Dlaczego akurat Lionel Richie?

Fisz: Prawdę mówiąc, bardzo mi się podoba zestawienie tego imienia i nazwiska, a do tego zawsze wydawał mi się człowiekiem niezwykle spokojnym, człowiekiem sukcesu, którego jedynym problem jest to, czy złoty zegarek założy dziś na prawą, czy na lewą rękę.

Jest w tych tekstach trochę zabawy i zagadnień surrealistycznych, ale w tym, co piszę, zawsze pojawia się moje patrzenie na świat, które towarzyszy mi od początku. Pewnie dlatego sporo jest intymności w tych tekstach. Wydaje mi się, że nie bez powodu tytułową i zarazem pierwszą piosenką tej płyty jest "My", która opowiada o zmęczeniu drastycznym światem. Od czasu wydania "Ballad i Protestów" rozpoczęła się wojna, o czym opowiada "Apetyt" - mam apetyt na życie, bo je lubię i cenię, i jest mi na świecie dobrze, choć mam ciągłą świadomość tego, jak potworne rzeczy się dziś na nim dzieją. Są wśród nas ludzie, którzy mają archaiczne pomysły na uprawianie polityki, trzymania nas wszystkich za bebechy, doprowadzania do wojen.

Pisząc "Ballady", miałem poczucie, że napięcie już wtedy było tak duże i to, co cały czas dzieje się w internecie, ma ogromy wpływ na to, w jaki sposób ze sobą rozmawiamy, ale nie wierzyłem, że w XXI wieku jest możliwa rzeczywista wojna, tuż za naszymi granicami.. Doszliśmy do najbardziej niebezpiecznego etapu tego, co wcześniej mogliśmy zaobserwować w zmanipulowanych, bardzo agresywnych treściach nawołujących do konfliktu.

To, na czym mi zależało, to aby ta zła energia nie zdominowała płyty i odpowiedzią na nią są właśnie takie utwory, jak "My" czy "Echo" - nasza energia, nasze rodziny. Powroty do domu.

Okładka płyty Kim Nowak "My"
Okładka płyty Kim Nowak "My"
Źródło: Bartosz "Fisz" Waglewski

Jak wybuch wojny w Ukrainie wpłynął na waszą codzienność?

Fisz: Nigdy nie spodziewałem się, że będę musiał tłumaczyć swoim dzieciom, czym jest wojna. Nawet jeśli one same już sporo wiedziały, bo mają znajomych z Ukrainy.

Emade: Mam 11-letnie bliźniaki i widziałem, jak bardzo były przerażone tą sytuacją. Dziś jest to bardziej "powszednie", trwa już bardzo długo i obawiam się, że jeszcze potrwa.

Fisz: Wydaje mi się, że wybuch wojny był nawet trudniejszy dla pokolenia naszych rodziców. Oni marzyli o rozwoju, wejściu do Unii Europejskiej, o nowym, lepszym świecie, który w komunie był marzeniem nie do spełnienia. W takim momencie jak wybuch wojny widzą, jak historia zatacza pewne koło. Mimo nowych możliwości, wolności, bez cenzury - tych wszystkich rzeczy, które nawet nam wydają się odległe, jak z powieści Franza Kafki. Dla nich nie do uwierzenia jest, że nowa rzeczywistość mogła się komuś nie podobać, że są ludzie, którzy do dziś nie potrafią odnaleźć się w wolności. Oni pamiętają, co to znaczy zależność od Moskwy.

Dorastaliście u schyłku komunizmu w Polsce.

Emade: Cieszę się, że dorastaliśmy w latach 80. i 90., i mogliśmy doświadczyć przełomu 1989 roku, bo wydaje mi się, że czas dzieciństwa wiele nas nauczył. Wszyscy mieliśmy po równo.

Fisz: No nie wszyscy.

Emade: Nie wszyscy, ale większość osób z naszego otoczenia. Nie liczyło się, kto ma więcej, kto mniej. To na pewno mnie ukształtowało i do dzisiaj we mnie jest, bo nie rozumiem obecnego podejścia zwłaszcza młodych ludzi, które jest bardzo konsumpcjonistyczne, nastawione na materializm. Z tego się cieszę, choć w żaden sposób nie uważam, aby był to [komunizm - red.] dobry ustrój i czas.

Moglibyście kiedyś nie pracować razem?

Emade: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

Fisz: Miałem niedawno taki okres, że chciałem popisać coś samemu, ale bardzo szybko mi to przeszło i bardzo dobrze, bo okazało się, że powstały "Ballady i Protesty". Mieszkamy w różnych miejscach, słuchamy innej muzyki, a to też pozwala na świetne zderzenia, kiedy Piotrek proponuje coś zaskakującego, co później wpływa efekt końcowy.

Emade: Pracujemy też z innymi ludźmi, ale zawsze jest świadomość, że później wracamy robić swoje rzeczy. To na pewno jest nasze bezpieczne miejsce.

Fisz: Bezpieczne, ale też kreatywne, bo zawsze kiedy coś od Piotrka dostanę, to mnie pobudza do tworzenia. Często teksty powstają w ten sposób, że zamykam oczy podczas słuchania i od razu słyszę opowieść. To mi się nie zdarzyło z innymi produkcjami.

Od lewej: Piotr Waglewski, Michał Sobolewski, Staszek Wróbel, Bartosz Waglewski
Od lewej: Piotr Waglewski, Michał Sobolewski, Staszek Wróbel, Bartosz Waglewski
Źródło: Bart Pogoda

A czy kiedyś jeszcze uda się w twórczości całkiem odejść od publicystyki?

Emade: To zależy od Bartka.

Fisz: Myślę, że tak. Wiesz, ja w ogóle nie chciałbym się zajmować polityką, ale robię to ze względu na niezgodę na to, o czym dzisiaj rozmawialiśmy. Wydaje mi się, że polityka weszła w nas tak głęboko, bo ktoś podniósł rewolucyjne krzyki, zaczął szczuć ludzi przeciwko sobie, zabrał nam możliwość życia z daleka od manipulacji i propagandy. Dlatego, siłą rzeczy, ta sytuacja przeniknęła również do kultury i do świadomości osób, które nigdy wcześniej nie chciały się tymi tematami zajmować. Ja tego nigdy nie chciałem.

Czytaj także: