- Próbowałem pokazać w swoim filmie Lecha Wałęsę, zwyczajnego człowieka - jego obawy, lęki, a jednocześnie proces przemiany prostego robotnika w charyzmatycznego lidera - mówił po pierwszym w Polsce pokazie filmu w Warszawie Andrzej Wajda. Obraz będący zarazem kroniką najnowszej polskiej historii - począwszy od roku 1970 do wydarzeń Okrągłego Stołu, swoją premierę światową miał na festiwalu w Wenecji. Największym jego atutem według zgodnej opinii uczestników pokazu, jest rewelacyjny w roli Wałęsy Robert Więckiewicz. "Lepszy od oryginału" - oceniano po projekcji.
Punktem wyjścia filmu Wajdy jest historia wyłaniającego się z tłumu zwykłego robotnika, który wyrasta na jego przywódcę, trochę jak w ludowych legendach. Reżyser przyznał zresztą na konferencji, że o to właśnie mu chodziło. Wajda nie ukrywa swojej fascynacji Lechem Wałęsą i w filmie ją widać, choć nie nakręcił, jak się obawiano, pomnikowego obrazu. Przeciwnie, jego Wałęsa pokazany jest, jako człowiek nie wolny od słabości, wręcz "bufoniasty", sam do swoich niedoskonałości się przyznaje.
Koncepcja filmu jest dość prosta: człowiek na tle epoki. - Lecha traktuje jako bohatera naszych czasów - powiedział po pokazie reżyser. - Pierwszego robotnika, nie arystokratę czy intelektualistę, który stał się narodowym bohaterem. Opowiadam historię człowieka, którego władza komunistyczna, strzelając do ludzi, zmusiła niejako do wejścia na barykady, otwierając mu oczy na ogrom zła.
Między dramatem a śmiesznością
To chyba najbardziej realistyczny obraz Wajdy - nie znajdziemy tu wizjonerskich scen z jego dawnych dzieł, widać, że robiąc film o żyjącym bohaterze, reżyser przedłożył sam temat nad formę. Wajda przyznał, że początkowo myślał o tym, by nakręcić film o Danucie Wałęsowej i poprzez jej historię, pokazać Lecha. Zrezygnował jednak z tego pomysłu, uznając, że zasługuje ona na swoją własną, osobną historię.-
Reżyser wyjaśniał, że czuł się w obowiązku nakręcić film o Wałęsie, bo świat zna go z dokumentów, jako postać historyczną, zaś prawdziwie fascynujący Wałęsa to ten z dala od kamer, ojciec ośmiorga dzieci i mąż. Na autora scenariusza wybrał Janusza Głowackiego, bo ceni sobie jego dystans do świata i umiejętność ironizowania. Przed laty pracowali wspólnie nad głośnym filmem "Polowanie na muchy".
Głowacki, pytany o klucz do opowieści, wyjaśnił: - Nie ma prawdziwego dramatu bez śmieszności, nie ma bohatera bez słabostek. Nasze życie jest wymieszane, obie te rzeczy równoważą się, obie są niezbędne, by ulepić prawdziwą, pełnokrwistą postać.
Z kolei Wajdę w postaci Wałęsy zawsze fascynował fakt, że to "pierwszy polski bohater narodowy, który posługiwał się rozumem, nie romantyczną wiarą w cuda".
"Naprawdę było okey"
Klamrą spinającą w całość filmową historię, jest wywiad z Lechem Wałęsą, jaki przeprowadziła słynna włoska dziennikarka Oriana Fallacci (Maria Rosaria Omaggio). Od niego zaczyna się film, zaś potem cofamy się do wydarzeń w stoczni gdańskiej w 1970 roku, by znów kolejnym fragmentem wywiadu, wyznaczyć dalszy ciąg opowieści. Sceny rozmowy z Fallaci są zresztą bodaj najmocniejszymi i najlepiej napisanymi scenami filmu. Oboje nie lubili się nawzajem, jak wspominał na konferencji Głowacki: - Spotkałem ja kiedyś w Nowym Jorku. Nie wierzyła, że Wałęsa przetrwa, podejrzewała, że wjadą na czołgach Rosjanie i na tym zakończy się walka o wolność w Polsce, on zaś nie lubił jej, bo zadawała trudne pytania, no i nie była Amerykanką - wspomina Głowacki.
Największym atutem filmu jest bez wątpienia właśnie odtwórca głównej roli Robert Więckiewicz, który jako Wałęsa przechodzi sam siebie. - On nie gra Lecha Wałęsy, on nim po prostu jest - oceniano zgodnie po pokazie filmu, a nawet padały głosy, że "lepszy od oryginału".
Sposób mówienia, poruszania się, gestykulacja, wszystko w nim do złudzenia przypominało prawdziwego Wałęsę. Aktor przyznał, że taki impuls, by nie grać swoim głosem, ale możliwie najwierniej naśladować przywódcę Solidarności dał mu widok... siebie w lustrze po charakteryzacji. - Zrozumiałem, że ktoś tak łudząco podobny do Wałęsy nie może mieć obcego głosu i ruchów, musi go naprawdę przypominać - wyjaśniał.
Aktor żartował, że choć słyszał, iż byłemu prezydentowi nie podobało się, że pokazał go jako bufona, lubi on tak często zmieniać zdanie, że po projekcji w Wenecji powiedział mu: "Naprawdę było okey". - W związku z tym, wybrałem sobie tę wersję drugą, dla mnie korzystniejszą - żartował Więckiewicz.
Świetnie poradziła sobie także Agnieszka Grochowska w roli Danuty Wałęsowej. Aktorka przyznała, że pomocna była jej w pracy nad rolą książka żony Wałęsy, która ukazała się dosłownie kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć do filmu.
Konsultantem historycznym był profesor Andrzej Friszke, który prześledził, jak wyznał "setki tysięcy stron materiałów bezpieki". W sporym stopniu na nich również oparte były sceny przesłuchań Wałęsy, zwłaszcza kluczowa dla filmu już po wypuszczeniu go z internowania w Arłamowie. Andrzej Wajda włączył również do filmu sceny archiwalne z kluczowych dla polskiej drogi do wolności wydarzeń - m.in. te z 1970 roku w Gdańsku, pierwszą wizytę Jana Pawła II w Polsce, czy wreszcie wizytę Lecha Wałęsy w Ameryce i słynne przemówienie w amerykańskim kongresie. Porozumienia Sierpniowe w filmie Więckiewicz podpisywał w słynnym żółtym swetrze Wałęsy, specjalnie do filmu wypożyczonym z Muzeum Solidarności w Gdańsku.
Na ekrany kin obraz wejdzie 4 października, wcześniej 21 września będzie miał swoją oficjalną premierę w Teatrze Narodowym.
Autor: Justyna Kobus//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Akson Studio